Czy da się przekonać głuchego, że jakość muzyki ma znaczenie? Sony spróbowało
Osoby obdarowane przez naturę tzw. słuchem absolutnym poziomu drugiego (pierwszy poziom – słyszą czy coś gra czy nie, drugi poziom – czy głośno czy cicho), mogą uznawać się za szczęśliwe. Nie muszą kupować sprzętu audio za tysiące złotych, nie wykupują droższych abonamentów w serwisach streamingowych i słuchają po prostu tego, co im się podoba, na tym, na co ich stać. Większość z nas przyzwyczaiła się do przeciętnej jakości muzyki i niespecjalnie im ona przeszkadza. Czy jednak da się zmienić to podejście? Odpowiedzi na to pytanie coraz odważniej poszukuje Sony.
Z lekkim wstydem (albo nawet bez niego), przyznaję się, że należę właśnie do grupy osób przynajmniej częściowo głuchych na jakość muzyki. Nie mogę pochwalić się ani szczególnie dobrym słuchem, ani szczególnymi wymaganiami odnośnie sprzętu, na którym jest ona odtwarzana. Owszem, potrafię stwierdzić, że jedne słuchawki czy głośniki grają gorzej od drugich, ale czy byłbym w stanie wydać pieniądze na sprzęt lepszej klasy?
Do tej pory byłem przekonany, że nie, z satysfakcją słuchając nawet kiepskich jakościowo plików MP3 na fabrycznych słuchawkach dołączonych do telefonu czy na głośnikach laptopa. Dla niektórych to najprawdopodobniej zbrodnia, ale dopóki dla mnie było to wystarczające, nie było powodów, żeby cokolwiek w tej kwestii zmieniać. Przynajmniej do teraz.
U źródeł muzyki
Jeśli chce się przekonać tak niewrażliwego na jakość słuchacza, że ten element może być faktycznie wartością, za którą warto jest dopłacić często nawet kilkaset (lub więcej) złotych, nie ma prawdopodobnie zbyt wielu miejsc nadających się do tego lepiej niż to, w które Sony zaprowadziło kilkudziesięciu dziennikarzy z całej Europy. Hasło „Wisseloord Studios” przemówi prawdopodobnie do każdego, kto choć trochę lepiej interesuje się rynkiem muzycznym.
Zlokalizowane w leżącym kilkadziesiąt kilometrów od Amsterdamu, 90-tysięcznym, ale mimo tego niesamowicie cichym i spokojnym Hilversum studio nagraniowe widziało w swojej historii więcej gwiazd muzyki, niż sporo z nas jest w stanie wymienić. Wąskimi korytarzami prowadzącymi do dziesiątek wyspecjalizowanych pomieszczeń przechadzali się zarówno członkowie zespołu Rammstein, jak i Sade, Sinéad O'Connor, Anouk czy muzycy The Police. Swoje utwory rejestrowali i poddawali obróbce w tym miejscu tacy wykonawcy jak James Blunt, Iron Maiden, Judas Priest, Andrea Bocelli, Elton John, Scorpions , Lionel Richie i Paco de Lucía. I lista ta wcale nie kończy się na tych pozycjach.
Paradoksalnie, jak na miejsce, w które trafiliśmy, potwierdzenie tego faktu jest nieme. Występuje w formie niemal dosłownie uginających się pod ciężarem dyplomów, podziękowań, płyt i podobnych form, otaczających nas, zimnych betonowych ścian. Tym razem jednak nie była to zwykła wycieczka. Nie taka, w ramach której jesteśmy oprowadzani w kilkadziesiąt minut po całym studiu, po czym przechodzimy do sal z wystawionymi nowymi produktami firmy, a następnie uciekamy do hotelu i szybko, na podstawie tego co widzieliśmy i materiałów prasowych, tworzymy krótką relację. Nie tym razem.
Perfekcja czy przyjemność?
Szczerze mówiąc, Sony było w tej części raczej niewiele. Z ust prowadzących sesje nie padały w kółko stwierdzenia „dzięki naszym przyjaciołom z Sony” czy „tak samo jak i nam, tak samo Sony zależy zależy na wysokiej jakości”. Nazwa japońskiej firmy pojawiała się rzadko, ale i tak doskonale było wiadomo o co chodzi.
Tym, którzy – tak jak ja – nie rozumieli do końca na czym polega wartość muzyki wysokiej jakości, wytłumaczyć mieli to ludzie, którzy nadają się do tego prawdopodobnie najlepiej – producenci muzyczni i inżynierowie dźwięku. Wśród nich znalazła się m.in. nagrodzona 3 statuetkami Grammy i 9 nominacjami Darcey Proper oraz Sander Van De Heide.
Jak nietrudno się domyślić, biorąc pod uwagę mój poziom wiedzy z zakresu audio oraz podejście do całego zagadnienia, nie spodziewałem się, że zrozumiem zbyt wiele, a już tym bardziej, że zmienię swoje przekonania. Szczególnie mając cały czas w głowie ceny, o jakich wspomina się, jeśli planuje się budowę porządnego systemu audio dla domu.
W pewnym stopniu nie byłem zresztą w błędzie. Spora część wypowiedzi Proper była pełną technicznych detali czarną magią, choć w odniesieniu do pracy nad muzyką pojawiło się stwierdzenie, które zapamiętałem do teraz nawet bez zapisywania:
Skoro więc najważniejsza jest przyjemność ze słuchania muzyki, a nie jej techniczna doskonałość, czy przypadkiem nie miałem racji, trzymając się moich przekonań? Późniejsze prezentacje pokazały, że jednak nie do końca.
Różnica czy nie?
Nie mając zbyt dobrego słuchu, nie wspominając już o pamięci muzycznej, najlepszym sposobem na przekonanie się, czy faktycznie przeciętny użytkownik ma szansę usłyszeć różnicę pomiędzy średnim lub słabym plikiem audio, a takim, który Sony określa jako „High Resolution” było odsłuchanie jeden po drugim tych samych utworów. Zadanie na dłuższa metę żmudne i męczące, ale przyniosło przynajmniej częściowe rezultaty.
Wnioski? Legendarna różnica pomiędzy dobrymi a słabymi jakościowo plikami odsłuchiwanymi na takim samym sprzęcie istnieje, choć nie zawsze jest dla niewprawnego ucha zbyt wielka. Z drugiej strony, po kilkukrotnym przesłuchaniu tego samego utworu w wysokiej rozdzielczości i na urządzeniu wysokiej klasy, powrót do tej samej piosenki w postaci MP3 na zwykłym odtwarzaczu wiąże się z poczuciem… straty. Czegoś brakuje i nawet jeśli nie potrafimy powiedzieć czego, to słuchanie nie będzie już tym samym co wcześniej.
Ważniejsze pytanie to jednak to, czy słuchając wyłącznie dobrych plików (nie tych najlepszych, ale po prostu bardzo dobrych), faktycznie odczułbym taką różnicę przy HiRes i czy potrafiłbym bez wahania wybrać ten lepszy? Tutaj już nie jestem tego taki pewien, albo wręcz jestem pewien, że nie.
Czy jakość może być wartością?
Nic więc dziwnego, że coraz częściej i odważniej zaczyna się promować muzykę HiRes, zarówno jeśli chodzi o urządzenia czy same utwory. Oczywiście, jest to pewien sposób producentów sprzętu czy sklepów z muzyką na sprzedanie nam droższych produktów, ale jeśli to „premium” będzie rozsądne, to właściwie nikt nie powinien bronić się przed „nowszym i lepszym”.
Dawno przecież minęły czasy, kiedy formaty takie jak MP3 były faktycznie potrzebne. Pamięci naszych telefonów czy przenośnych odtwarzaczy nie kończą się na 1 czy 2 GB, a na 64 GB czy nawet 128 GB. Dyski twarde mają terabajty wolnej przestrzeni. Pobranie z sieci 50 MB to też w obecnych czasach nie 2 godziny, a kilka minut czy nawet kilkadziesiąt sekund.
Nawet fakt, że najczęściej słuchamy muzyki z telefonu przestaje już być barierą – audio HiRes wspiera już m.in. Samsung Galaxy Note 3, a kto wie, czy za jego śladem nie pójdą kolejni. Odtwarzacze przenośne? Również żaden problem – nie tylko z dostępnością, ale i z zainteresowaniem w ostatnich miesiącach. Hitem jednej z niedawnych akcji na Kickstarterze był Pono Player, czyli właśnie odtwarzacz, którego główną zaletą jest wsparcie dla plików 24 bit/192 kHz. W tym segmencie nie brakuje zresztą propozycji od takich producentów jak Sony, w tym chociażby przedstawiciela serii Walkman - NWZ-ZX1.
W trakcie konferencji Japończycy prezentowali także szereg innych urządzeń, wspierających formaty muzyczne wysokiej jakości. Widzieliśmy więc zarówno spore zestawy kina domowego, o świetnej jakości, która jednak mało kogo powinna dziwić, jak i produkty naprawdę kompaktowe, które robiły spore wrażenie. Od sporych odtwarzaczy DVD/Blu-ray takich jak BDV-N9200W czy NF7220 czy stacjonarnych odtwarzaczach muzycznych w rodzaju HAP-Z1ES, wysokiej jakości trzeba po prostu oczekiwać.
Wyraźnym zaskoczeniem dla wszystkich odwiedzających było jednak to, co były w stanie zaoferować mniejsze akcesoria muzyczne. Po prezentacji niepozornego głośnika SRS-X9 szczęki z podłogi musieli zbierać nawet najbardziej wybredni. Pomimo tego, że całe urządzenie nie sprawia wrażenia aż tak potężnego, już po pierwszym przykładowym utworze większość obecnych na sali zaczęła w myślach liczyć, czy starczy im jeszcze w tym miesiącu pieniędzy na zakup.
Imponujące wrażenie robiły również zaprezentowane w kwietniu pierwsze na świecie słuchawki 9.1 – MDR-HW700DS. Odtworzenie w tak niewielkim urządzeniu wielokanałowego systemu dźwięku ma szczególnie przypaść do gustu tym, którzy oczekują takiej formy dostępu do muzyki, ale z różnych względów (małe mieszkanie, inni domownicy, etc.) nie mogą sobie na nią pozwolić.
Wybór wśród form urządzeń ze wsparciem dla muzyki HiRes jest, a Sony dobrze wywiązuje się z roli jednej z ważniejszych firm głównego nurtu, starając się przekonać wszystkich do tego, że jakość ma znaczenie). W czym więc leży problem?
Szczęka opada dwa razy
Podczas praktycznie każdej prezentacji szczęki na sali opadały dwa razy. Po raz pierwszy, gdy demonstrowano możliwości sprzętu i po raz drugi, gdy odpowiadano na pytanie o jego cenę (przeważnie nie była ona podawana jako podstawowa informacja). Odtwarzacz? 800 euro. Głośniki? 600 euro. Wersja bardziej przyjazna kieszeni użytkownika? 600 euro za odtwarzacz. Nawet niesamowite możliwości SRS-X9 nieco przysłoniła jego cena – 700 euro.
Dla miłośników dobrej jakości nie są to najprawdopodobniej kwoty zbyt wielkie. Pomiędzy ich podejściem (i przeważnie portfelami) przeciętnego użytkownika jest jednak przepaść. Gdy audiofil wydaje kilka(naście/dziesiąt) tysięcy na sprzęt, doskonale wie jaki jest jego cel, doskonale słyszy różnicę, doskonale wie, czego brakuje lub nie. W tym samym czasie zwykły klient przeważnie chce, żeby po prostu ładnie grało, a im mniej wyda, tym lepiej.
Przyznajcie się, ilu z Was w tym momencie policzyło co mogą kupić za równowartość X9 (na poniższym zdjęciu ze zdjętą osłoną) i porównywać jakie funkcje dostaną w zamian? Odtwarzacz HiRes oferuje nam wprawdzie doskonałą jakość muzyki, łączność na wszystkie znane ludzkości sposoby, fantastyczny wygląd, efektowny panel sterowania wyświetlany po przesunięciu ręką ponad obudową, ale nadal pozostaje jedynie odtwarzaczem. Kto nie policzył, że za takie same pieniądze mógłby kupić np. flagowego smartfona i bezprzewodowy głośnik i cieszyć się podobnie ze słuchania muzyki?
To samo można zresztą powiedzieć o NWZ-ZX1. Sprzęt gra fantastycznie, wykonany jest rewelacyjnie, ale kto w dzisiejszych czasach zdecyduje się na odtwarzacz przenośny za prawie 3000 zł?
Problem z urządzeniami HiRes w tej chwili wiąże się przede wszystkim z kosztami i przyzwyczajeniami dużej grupy klientów. Wiele z osób obecnie kupujących muzykę i sprzęt audio nigdy nawet nie widziało płyty CD, a jeśli nawet pamiętają, zacierają ten obraz (dźwięk) kolejnymi odtworzeniami z serwisów streamingowych. Nie wiedzą, że może być lepiej, a nawet gdyby wiedzieli, to czy ta subtelna różnica może być faktycznie warta kilku tysięcy złotych?
Nie bez znaczenia jest również ograniczenie w dostępie do samych plików wysokiej jakości. Nawet jeśli uda nam się już odnaleźć odpowiednią płytę, przeważnie jest ona (nieznacznie, ale jednak) droższa niż standardowa. 24 bity w iTunes to nadal jedynie plotki. Serwisy streamingowe również traktują muzykę w wysokiej jakości jako produkt „premium”, życząc sobie nawet 40 zł miesięcznie (WiMP, jako jedyny posiadający ofertę HiFi) za dostęp. Jak przekonać do tego osobę, która teraz korzysta za darmo (czy nawet za 10 zł miesięcznie) ze Spotify czy Deezera?
Jest jednak kilka pocieszających faktów. Przede wszystkim Sony stara się, aby już na początku aktualnej ofensywy HiRes miała ona szanse trafić do jak największej liczby klientów o różnych upodobaniach i potrzebach. Odtwarzacze mobilne, zestawy kina domowego, odtwarzacze stacjonarne, słuchawki czy całe systemy, w cenach o wiele niższych, niż do tej pory. Wciąż wysokich, ale pozwalających zapomnieć o legendarnych dziesiątkach tysięcy złotych wydanych tylko na to, aby „brzmiało dobrze”.
Unplugged
Oczywiście forsowanie jednego trendu przy pomijaniu innych jest bezcelowe, w związku z czym urządzenia Sony starają się być jak najbardziej „połączone”. Odnalezienie jakiegokolwiek, które nie wspierałoby NFC było zadaniem praktycznie niewykonalnym. Do wszystkiego (w tym i bardzo pomysłowych i atrakcyjnych soundbarów) możemy więc podłączyć nasz telefon, tablet czy komputer przenośny, bezprzewodowo przesyłając nasze ulubione utwory (oczywiście istnieją również bardziej klasyczne czy „audiofilskie” opcje jak np. USB).
Przy nieco wyższej półce nie zabraknie rozwiązań pozwalających na dostęp do serwisów streamingowych. Nie chodzi tutaj jednak o możliwość transmisji utworów z telefonu do systemu muzycznego, a wykorzystanie go jako pilota. Odtwarzacze bezpośrednio łączą się np. z Deezerem czy Spotify, oszczędzając baterię naszego smartfona.
„Bezprzewodowość” jest więc wszechobecna, nawet jeśli miłośnicy dobrej jakościowo muzyki wybierają rozwiązania przewodowe i nawet pomimo tego, że sami eksperci Sony zdecydowanie polecają to drugie. Osoby szukające jednak niekoniecznie audiofilskich odtwarzaczy docenią jednak z całą pewnością łączność bezprzewodową – do nich skierowane są wyraźnie tańsze (i niestety pozbawione wsparcia dla HiRes) modele SRS-X7, SRS-X5 oraz CMT-X5CD oraz CMT-X7CD.
Przy opisie sprzętu Sony nie da się pominąć jeszcze jednego faktu, w ogóle nie związanego z muzyką. Czy patrzyliśmy na względnie tanie urządzenia, czy urządzenia z wyższej półki, wszystkie z nich były niemal równie atrakcyjne i przyjemne dla oka. Doskonałe materiały, jakość wykonania, spasowanie części, proste, minimalistyczne projekty, doskonale pasujące praktycznie do każdego pomieszczenia w każdym domu.
Przyszłość to HD?
Na oficjalnej podstronie Sony poświęconej muzyce w wysokiej rozdzielczości, Japończycy przekonują, że jest to rewolucja podobna w swojej skali do tej, którą obserwowaliśmy przy przejściu ze zwykłych rozdzielczości telewizorów na rozdzielczość HD. Czy faktycznie jest na to szansa?
Jeśli podchodzić do zagadnienia czysto technicznie – z całą pewnością tak. Jeśli zapytać o to, czy współczesna technologia „powszechna” jest na to gotowa, odpowiedź powinna być również twierdząca. O tym, że nawet ktoś tak głuchy jak ja jest w stanie docenić HiRes przekonałem się na własne uszy.
Pytań bez jednoznacznej odpowiedzi jest jednak jeszcze więcej. Jak przekonać do tego niepodważalnego faktu użytkowników przyzwyczajonych do słabszej jakości i w właśnie w niej słuchających i znających swoje ulubione utwory? Przekonanie do lepszej jakości obrazu telewizyjnego czy wyświetlanego na komputerowym monitorze jest banalnie proste i przejście z SD na HD było nieuniknione. Jakości muzyki nie jesteśmy jednak w stanie zobaczyć gołym okiem – jeśli chodzimy na koncerty (akustyczne), to streamując te same piosenki z całą pewnością będziemy rozczarowani różnicą. Co jednak, jeśli nigdy nie byliśmy na koncercie i nie wiemy jak naprawdę brzmią te instrumenty i głos wokalisty czy wokalistki?
Inną jeszcze kwestią jest to, że ta naj-najwyższa jakość niekoniecznie wszystkim musi być aż tak potrzebna z prostego powodu. Różnicę pomiędzy średnią MP3ką a 24 bit/192 kHz wychwyci pewnie wiele osób. Jak wiele z nich usłyszy różnicę pomiędzy bardzo dobrą MP3 czy nawet WiMPowym HiFi, a HiRes? Gdzie zaczyna się prawdziwa dla większości klientów granica pomiędzy podbijaniem jakości, a czystym marketingiem?
Oprócz tych problemów przeszkodą na drodze do popularyzacji muzyki najwyższej jakości jest fakt, że choć HiRes nie jest pierwszym podejściem do tego zagadnienia (było już chociażby Super Audio CD czy DVD-Audio), obserwujemy dopiero początek ofensywy. Co za tym idzie, każdy producent czy dostawca treści będzie chciał zarobić jak najwięcej na osobach, które zdecydują się w tym momencie na to rozwiązanie. Trudno jednak obwiniać na razie o cokolwiek producentów – tak wygląda rynek i trzeba na różne sposoby kreować wartości, za które ludzie zechcą zapłacić więcej.
Tak, chciałbym móc właśnie na takim sprzęcie i w takiej jakości słuchać muzyki w domu i właściwie w każdym możliwym miejscu – wysoka jakość naprawdę uzależnia. Niestety z drugiej strony trudno będzie mi uzasadnić wydatek rzędu 3000 zł na coś, co po prostu pięknie gra. Nie jestem też przekonany do tego, że koniecznie sprzęt i muzyka w moim domu musi być HiRes.
Czy Sony przekonało mnie do tego, że HiRes to przyszłość? Na pewno przekonało do tego, że chciałbym, aby tak właśnie było, a przynajmniej żeby wysoka jakość (choć w przystępniejszej cenie) stała się standardem, zarówno jeśli chodzi o muzykę, jak i obsługujący ją sprzęt. Z całą pewnością nie stanie się tak jednak w tym czy w przyszłym roku, ani nawet za dwa lata.
Najpierw zaczniemy coraz bardziej doceniać MP3 w wyższej jakości, przełączymy nasze konta w serwisach streamingowych na 320 kbps, a potem może nawet na HiFi (czyli… wrócimy do jakości CD). Później część z użytkowników zacznie szukać jeszcze lepszych jakościowo rozwiązań – z biegiem czasu tańszych i łatwiej dostępniejszych. Dotarcie do tego momentu zajmie jednak mnóstwo czasu oraz wysiłku i pozostaje mieć nadzieję, że nie zabraknie ich firmom takim jak Sony. Od popierania wysokiej jakości jeszcze nikomu nic się nie stało.