Recenzja STALKER 2 - pełny błędów, ale nowa zona jest niesamowita
STALKER 2: Heart of Chornobyl to produkcja pełna bugów, kiepsko zoptymalizowana i z nierówną oprawą graficzną. Czyli co, niewypał? Ha, przeciwnie! Przygoda w radioaktywnej zonie to jedno z najbardziej klimatycznych, charakternych i unikalnych doświadczeń tego roku.
Gdy wyrwałem małą wioskę ze szponów mutantów, zachodziło już słońce. Posłałem do piachu kilkanaście bestii, ale zona nie odpłaciła się wartościowymi fantami. Wtem spostrzegłem, jak do oczyszczonej osady wprowadzają się stalkerzy. Jeden NPC za drugim, wchodzą do wioski i siadają przy rozpalonym ognisku. Poczułem satysfakcję. Miałem wrażenie, że świat STALKER 2 zmienia się na skutek moich działań.
Dołączyłem do stalkerów, siadając przy ogniu. Wyciągnąłem z ekwipunku gitarę i zacząłem szarpać za struny, wzorem mini-gry z The Last of Us Part 2. Brzdęk. Brzdęk. Świst. Brzdęk. Zaraz… świst?! Mężczyzna obok zwalił się na ziemię. Dopiero wtedy zobaczyłem, jak do wyzwolonej przeze mnie wioski wparowuje grupa bandytów, ze strzelbami w rękach. Mrok wieczoru był ich naturalną osłoną, wzięli nas z zaskoczenia.
Nagły atak przeżyłem tylko dlatego, że bandyci najpierw wzięli na muszkę NPC siedzących przy ognisku. Gdy byli zamieniani w ser szwajcarski, dałem nura do pobliskiej szopy. Zyskałem kilka sekund, aby wyjąć i przeładować broń. Wystarczyło. Udało mi się odeprzeć atak, chociaż z dużymi stratami. Niestety, byłem jedynym ocalałym z tej jatki. Stoję więc obok ogniska, przyglądając się trupom mutantów, stalkerów i bandytów. Ech, zona…
Powyższa przygoda to świetny przykład na to, jak działają skrypty otwartego świata w STALKER 2: Heart of Chornobyl.
Scenariusz w wiosce nie był częścią misji fabularnej. Nie został wyreżyserowany jako scena przerywnikowa. To dynamiczne wydarzenie, w całości oparte o skrypty napędzające życie (i śmierć) w czarnobylskiej zonie. Producenci STALKER 2 zrobili wiele, aby gracz odniósł wrażenie, iż otwarty świat funkcjonuje autonomicznie, trochę jak w Gothiku albo najnowszych odsłonach The Legend of Zelda.
Uzyskany efekt jest fenomenalny. Przemierzając zonę, mijamy zorganizowane patrole mundurowych na głównych szlakach. Widzimy, jak grupy bandytów napadają na stalkerów. Jesteśmy świadkami ludzi rozrywanych przez mutantów. Wystarczy odbić dane miejsce z rąk jednej grupy, a pustkę po niej wypełnia inne stronnictwo. Zona naprawdę żyje, funkcjonuje i stanowi złożony, zazębiający się mechanizm napędzany przez wiele rozmaitych trybików.
STALKER 2 oferuje kapitalne mechaniki survivalu i eksploracji. Dzięki nim spacer w zonie to zawsze wyjątkowe doświadczenie.
Spójrzcie na poniższy zrzut ekranu, wykonany przeze mnie na konsoli Xbox Series X. Widzicie na nim jakieś zagrożenie? Zapewne nie. Spójrzcie jednak dokładniej. Na lewo od lufy, zaraz pod betonową kolumną. Te kilka jasnych listków unoszących się delikatnie nad poziomem ziemi to anomalia. Nietypowe zjawisko, które tylko czeka, aż podejdziesz bliżej. Wtedy potężne prądy powietrza rozrywają cię na strzępy, game over.
Heart of Chornobyl to jedna z niewielu gier, w których naprawdę patrzy się pod nogi. Bywają obszary, na których sukcesem jest każdy pokonany metr w kierunku celu. Czegoś takiego nie zaznasz w Call of Duty, nawet na polu minowym. Sytuacja, w której przedzierasz się przez mokradła nafaszerowane anomaliami, co kilka kroków rzucając przed siebie śrubkę, na długo zapada w pamięci. Mało w niej efektowności na modłę Battlefielda, za to survivalowy klimat aż wylewa się z ekranu.
Będąc przy survivalu, STALKER 2 świetnie gra na popularnym post-apokaliptycznym motywie, zgodnie z którym to człowiek zawsze pozostaje największym zagrożeniem drugiego człowieka. Przykład: widzisz w oddali humanoidalne sylwetki. Może to być inny stalker. Albo bandyta. W Heart of Chornobyl złoczyńcy nie noszą bowiem wyróżniających się uniformów, niczym SS w okresie 2 Wojny Światowej. Nie ma tu też mini-mapy z pozycjami wroga ani celownika zmieniającego kolor na czerwony. Stajesz więc przed wyborem: skorzystać z efektu zaskoczenia i strzelać czy podejść bliżej?
Strzelanie nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Gra pozwala bowiem posłać do piachu wiele sojuszniczych postaci NPC. Także takich, które serwują ciekawe misje poboczne. Z drugiej strony, tracąc element zaskoczenia, narażamy się na atak, a walki w STALKER 2 bywają wymagające. Dlatego tak ważna staje się obserwacja. Przyczajenie w cieniu, sięgnięcie po lunetę snajperską i spokojna analiza sytuacji.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by grać na Rambo. STALKER 2 oddaje masę swobody w ręce graczy.
Jeśli tylko chcemy, sami możemy zamienić się w bandytę, napadając patrole służb porządkowych i ograbiając je z przedmiotów. Nie zdziwcie się tylko później, że poluje na was połowa czarnobylskiej zony. Jedynym rozwiązaniem tego problemu jest błaganie frakcyjnego lidera o przebaczenie. Jednak co do zasady, nikt tu graczowi nie broni, by biegać z palcem na spuście.
Sam wolę rozgrywkę w stylu Sama Fishera. Cicha infiltracja wrogiej bazy daje satysfakcję z różnych powodów. Po pierwsze, rozgromienie garnizonu przeciwników bez ani jednego wystrzału świadczy o survivalowym doświadczeniu. Po drugie, pozwala zaoszczędzić tonę amunicji. Tej z kolei zawsze jest za mało. Będziecie to czuć walcząc z mutantami. Ściga was stado wilczurów, posyłacie kolejne maszkary do piachu, ale sfora zdaje się nie mieć końca. Z perspektywy ekonomii zony to koszmar, bo każdy nabój jest tutaj na wagę złota, przynajmniej w początkowej fazie rozgrywki. Później robi się łatwiej.
Wymiana ognia w STALKER 2 nie jest tak dopracowana jak w FEAR czy nawet Call of Duty, ale daje frajdę, z powodu wszechstronności możliwości. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ściągnąć na siebie całą grupę bandytów, następnie wparować do jakieś chaty, przyczaić się na schodach i eliminować z obrzyna jednego zakapiora po drugim. Heart of Chornobyl to duża piaskownica i aż nie wypada nie sprawdzić jak działają wszystkie grabki i łopatki. Trzeba tylko mieć z tyłu głowy, że również podczas walki działają survivalowe mechanizmy dające w kość, jak psująca i zacinająca się broń. Oczywiście zawsze wtedy, kiedy naprawdę jej potrzebujemy.
Trzeba mieć na uwadze, że STALKER 2: Heart of Chornobyl w żaden sposób nie wygląda tak dobrze jak na zwiastunach. No i te bugi.
Sprawdziłem wersję na PC (Windows Store) oraz Xbox Series X. Nawet na komputerze z kartą RTX 4090 testowana produkcja nie wygląda tak dobrze, jak na grafikach serwowanych nam przed premierą. STALKER 2 jest bardzo klimatyczny, miejscami bywa też piękny, ale produkcja na Unreal Engine 5 w żaden sposób nie przesuwa technologicznych granic ani nie podnosi poprzeczki. W Heart of Chornobyl jest kilka kapitalnych efektów wizualnych, jak niebezpieczne i przerażające burze, lecz nie oczekujcie opadu szczęki.
Przygotujcie się za to mentalnie na lawinę błędów i problemów. Jako recenzent, na bieżąco otrzymuję meldunki producentów o tym, co jest łatane. Tylko w ciągu 6 ostatnich dni twórcy naprawili ponad 500 problemów, małych i dużych. Wydaje się, że to sporo, ale STALKER 2 wciąż straszy błędami. Czasem NPC zapadnie się w ziemi, innym razem bronie nie wydają żadnych dźwięków. Ukraińskie studio kontynuuje tradycję, serwując produkcję niedogotowaną i niedoprawioną. Kiedy jednak weźmie się pod uwagę ogrom zony i możliwości otwartego świata, łatwiej wybaczyć producentom plagę bugów.
Grze STALKER 2: Heart of Chornobyl daleko do ideału, ale nie ideału oczekiwali fani. Ci na pewno będą zadowoleni.
Survivalowa produkcja ocieka klimatem i to jest najważniejsze. Gdy przemierzasz zonę ciemną nocą, a gdzieś obok słyszysz przerażające wycie – ach, takie ciarki miałem ostatni raz przy pierwszym Dying Light, gdy w grze Techlandu zachodziło słońce. Żywa, zróżnicowana i ciekawa zona to największa zaleta STALKER 2, dominująca nad takim sobie głównym wątkiem fabularnym. Świat jest wielki, najeżony ciekawymi miejscami, do tego żywy i nieobliczalny. Przez to każde wyjście z bezpiecznej bazy wypadowej jest silnym przeżyciem.
Mam przekonanie, że STALKER 2: Heart of Chornobyl sprosta oczekiwaniom fanów, od lat czekających na nową odsłonę. Produkcja powiela schematy za które pokochaliśmy pierwszą trylogię, oddając w nasze ręce masę swobody, zmieszanej z survivalowymi przeciwnościami losu. Serce Czarnobyla na pewno nie jest idealne, ale gdy razem z innymi stalkerami siadasz przy ognisku, wyciągasz gitarę i rozpoczynasz melancholijny utwór, to zdajesz sobie sprawę: jesteś w domu.
Największe zalety:
- Zona żyje! NPC działają, walczą i umierają niezależnie od gracza
- Cudowny klimat. Siadasz przy ognisku i chwytasz za gitarę
- Wybory gracza mają konsekwencje.
- Wymagająca eksploracja: anomalie, zjawiska pogodowe, pułapki
- Ekonomia świata. Kasy i nabojów zawsze jest za mało
- Swoboda walki: na Rambo, na Simo Häyhä albo na Sama Fishera
- Rewelacyjny cyfrowy dźwięk przestrzenny. To nocne wycie!
- Wiele nawiązań do poprzednich odsłon serii, spójne uniwersum
- Przygoda na 30 - 50 godzin
- Część misji pobocznych jest bardzo ciekawa
Największe wady:
- Kiepska optymalizacja na Xbox Series X i PC
- Nierówna oprawa graficzna, daleka od materiałów promocyjnych
- Bardzo nijakie modele postaci
- Masa bugów. Niektóre blokowały mi główny wątek fabularny
- Dałbym wiele za więcej typów mutantów
- Chciałbym więcej interakcji ze światem i przedmiotami
- Niekonsekwencja lootu: przeciwnik ma hełm, nie możesz go zabrać
- Taki sobie główny wątek fabularny
Ocena recenzenta: 8/10
STALKER 2: Heart of Chornobyl to wielka gra z niesamowiotym, żywym i otwartym światem, przez co można jej wybaczyć masę błędów i kiepską optymalizację.
Zrzuty ekranu pochodzą z gry uruchomionej na konsoli Xbox Series X w trybie wydajności