Recenzja LEGO Horizon Adventures: tak urocze, że już nie słodzę kawy, ale krótkie i płytkie
Mam wrażenie, że LEGO Horizon Adventures powstało głównie po to, by sprzedawać kolejne zestawy klocków. Nie jest to ani najlepsza gra LEGO, ani tym bardziej najlepszy przedstawiciel marki Horizon. Za to produkcja bywa tak urocza, że aż wystrzelił mi cukier. No i można ją ograć w trybie kanapowej kooperacji.
LEGO Marvel Super Heroes i The Skywalker Saga to najlepsze dowody na to, że gry na klockowej licencji mogą być rewelacyjne. Niestety, LEGO Horizon Adventures nie należy do tego grona. Chociaż urocza, produkcja jest mała, krótka oraz pozbawiona głębi obecnej w innych produkcjach z plastikowymi herosami. To niezły tytuł do wspólnej zabawy dwóch osób w sam raz na zimowej wieczory, ale niewiele więcej.
LEGO Horizon Adventures nie jest ani najlepszą grą LEGO, ani tym bardziej najlepszym Horizonem.
Z perspektywy innych produkcji z klockami, recenzowany tytuł jest odczuwalnie mniejszy i bardziej liniowy. Lokacje zostały odchudzone, sekretnych przejść jest mniej, a otwarte obszary nie występują w zasadzie wcale. W grach takich jak LEGO Jurrasic World można się dosłownie zgubić. Horizon Adventures to z kolei spacer wyraźnie oznaczoną ścieżką, z możliwością odbicia na lewo lub prawo, ale tylko na sekundę, pozbierać monetki.
Grając w The Skywalker Saga, zachodziłem w głowę, jak odblokować dane drzwi. Wracałem do już pokonanych lokacji z nowymi postaciami, testując ich unikalne moce. Czegoś takiego nie ma w LEGO Horizon Adventures. Przechodząc grę raz, nie czuję potrzeby powrotu do pokonanych poziomów. Te co prawda skrywają parę korytarzy niedostępnych na głównej osi fabularnej, ale w graczu nie wykształca się głód powrotu to już odkrytych obszarów.
Znacznie mniejsza jest także liczba bohaterów możliwych do odblokowania. Do tego grywalne postaci różnią się wyłącznie metodą walki. To nie tak, że za pomocą ich unikalnych umiejętności dostaniemy się we wcześniej niedostępne miejsca, jak miało to miejsce np. w LEGO Władca Pierścieni. Mniejszy wybór postaci producenci starają się wynagrodzić masą skórek dla bohaterki Aloy, ale… no właśnie, to tylko skórki.
W zderzeniu z klasycznymi grami z serii, LEGO Horizon Adventures nie zachwyca mechaniką walki.
W odsłonach Zero Dawn oraz Forbidden West Aloy nie tylko korzysta z kilku różnych łuków, ale także wielu innych gadżetów. Do tego sama wytwarza przedmioty, zastawia pułapki oraz eliminuje przeciwników po cichu. Dzięki takiej palecie możliwości gracz dopasowuje rozgrywkę do własnego stylu, odpowiednio przygotowując się przed każdą istotną walką. Sporo możliwości, sporo swobody, sporo frajdy.
W LEGO Horizon Adventures walka sprowadza się do ciskania strzałami w hordy przeciwników. Celujemy wyłącznie w poziomie, precyzja ma drugorzędne znaczenie, a słabe elementy maszyn są tak wyeksponowane, że nie da się w nie nie trafiać. Przez to znika ta dzika satysfakcja, gdy udaje się zniszczyć wrażliwy punkt na cielsku wymagającego przeciwnika, na przykład Gromoszczęka albo Mumakła. W LEGO Horizon Adventures po prostu posyłamy strzałę za strzałą, a momentami rozgrywka przypomina twin stick shootera.
Tutaj warto dodać, że LEGO Horizon Adventures bywa zaskakująco wymagające. W trakcie przechodzenia gry na średnim poziomie zdarzyło mi się kilka razy zginąć. Dla 9-letniego kuzyna średni poziom był zbyt trudny, konieczne było jego obniżenie. Za to inne elementy rozgrywki, jak sekwencje zręcznościowe, są irracjonalnie łatwe. W LEGO Horizon Adventures nie można nawet spaść w przepaść. To znaczy można, ale nie traci się wtedy życia. Z kolei wspinaczka odbywa się automatycznie, gracz wskazuje wyłącznie kierunek.
LEGO Horizon Adventures stawia na co-op bez podzielonego ekranu. To odważna decyzja.
Większość gier LEGO z trybem kooperacji wykorzystuje tzw. podzielony ekran, aby każdy z graczy miał pełną swobodę eksploracji. W Horizon Adventures to tak nie działa. Mamy tutaj stały szeroki kadr w ujęciu izometrycznym, a drugi gracz musi się w nim zmieścić, podczas gdy osoba sterująca Aloy zawsze znajduje się w centrum uwagi. Jeśli drugi gracz znajdzie się poza zasięgiem obiektywu, zostaje automatycznie dociągnięty do głównej bohaterki.
W ten sposób LEGO Horizon Adventures zawsze serwuje pełen kadr bez podziału ekranu, co jest przyjemne dla oka. Z drugiej strony gracz numer dwa czuje się jak pomagier, nie partner. Powstaje dysproporcja, jak w kooperacyjnych grach z serii Kirby. Jeśli pomagierem jest rodzic, opiekun albo starsze rodzeństwo, nie jest po problemem. Jeżeli jednak bawi się dwójka młodych graczy, wojna o to kto steruje Aloy może skutkować wieloma wiadrami wylanych łez. No i paroma siniakami.
Przez jeden kadr w rzucie izometrycznym i brak podziału ekranu, LEGO Horizon Adventures wygląda jak śliczna diorama. Efekt budują zwłaszcza promienie świetlne, odbijające się od plastikowych powierzchni. Produkcja jest bardzo miła dla oka, przynajmniej na PS5 i PC. Nie miałem jeszcze okazji sprawdzić, jak prezentuje się na konsoli Nintendo Switch. Twórcom należą się także brawa za to, iż CAŁA sceneria w grze wykonana jest z klocków. Nawet wraki samochodów oraz zrujnowane budynki. Nikt tu nie idzie na skróty, efekt jest kapitalny.
LEGO Horizon Adventures to śliczna gra z masą świetnego humoru, ale za krótka i za mała w porównaniu do innych gier z klockami.
Na potrzeby świata LEGO, bohaterka Aloy przeistoczyła się z mruka w wygadaną, ekspresywną osobę. To świetna metamorfoza, umożliwiająca serwowanie masy zabawnych dialogów. Gagi w wykonaniu scenarzystów Horizon Adventures są więcej niż znośne. Uśmiechną się do nich nie tylko dzieci, ale także dorośli. Nie jest to może poziom najlepszych bajek Disneya (W głowi się nie mieści 2), ale sceny przerywnikowe to wielka zaleta recenzowanej gry. Złapałem się na tym, że to dla nich przechodzę kolejne misje.
Innym motorem napędowym do wykonywania zadań powinna być możliwość rozbudowy wioski, ale szczerze - kompletnie mnie to nie porwało. Dziwne o tyle, że zazwyczaj uwielbiam tego typu elementy rozgrywki. Jednak w przypadku LEGO Horizon Adventures nie czułem żadnej więzi z pozostałymi mieszkańcami, co za tym idzie, nie odczuwałem potrzeby dekorowania swojego domu albo stawiania imponujących pomników. Jeśli coś już wybudowałem, to tylko dlatego, że zmuszał do tego wątek fabularny.
Ten kończy się dosyć szybko. Po siedmiu godzinach z LEGO Horizon Adventures zobaczyliśmy napisy końcowe. Po nich mogliśmy wrócić do zabawy, ale bez zakładki dla kolekcjonerów oraz listy bohaterów do odblokowania po prostu nie czuliśmy takiej chęci. LEGO Horizon Adventures to przygoda na jeden raz, do zapomnienia. Gdyby to ode mnie zależało, czas spędzony na Horizon Adventures wolałbym spędzić na budowaniu konstrukcji z prawdziwych klocków, na przykład pięknego LEGO Żyrafa.
Największe zalety:
- Poziomy to śliczne dioramy LEGO w świecie Horizona
- Cały świat złożono z klocków (poza górami w tle), nie ma taryfy ulgowej
- Bardzo przyjemne poczucie humoru, dla starszych i młodszych
- Tryb kooperacji na jednym ekranie
- Niezłe modele maszyn z LEGO
- Polski dubbing na poziomie
Największe wady:
- Powtarzalna, dosyć nijaka walka
- Krótka przygoda na 7 godzin
- Brak dobrych powodów do ponownego przechodzenia gry
- Sekwencje zręcznościowe spłycone do automatyzmu
- Gracz numer dwa czuje się jak pomagier
- To nie jest ani najlepsza gra LEGO, ani najlepszy Horizon
Ocena recenzenta: 6/10
LEGO Horizon Adventures nie jest ani najlepszą grą LEGO, ani udanym Horizonem. To krótka, urocza i pełna humoru opowieść na jeden raz, z powtarzalną walką oraz liniowymi poziomami.