REKLAMA

To bzdura, że dobrego internetu już nie ma. Widziałem go w ostatnich dniach

Już byłem bliski przyznania, że eskapizm to jedyna droga i nie ma co czekać na cud w postaci ozdrowienia mediów społecznościowych.

social media
REKLAMA

Bliski? Przyznaję, przegrałem. Mieli mnie. Mimo wcześniejszych planów śledzenia igrzysk jakoś zrezygnowałem z tego pomysłu. Wszystko, co złe, zaczęło się już w momencie otwarcia. Wcale nie mam na myśli samego wydarzenia. Zniechęciło mnie to, jak było w internecie komentowane. Zobaczyliśmy – jak pisał Rafał Gdak – jeszcze jeden przykład jątrzenia, podburzenia, dzielenia, bulwersowania, wzbudzania emocji.

REKLAMA

I tak jest dziś niemal ze wszystkim. W ostatnich dniach mieliśmy serię koncertów Taylor Swift. Kulturowe znaczenie wokalistki jest ciekawe i warto poddawać jej twórczość krytyce, ale zwykli obserwatorzy zrobili z wydarzenia swoje ulubione święto. „Kto to jest”, „czemu ktoś tego słucha”, „jak można występować w tak ważnym dniu dla Polaków dniu” – i tak dalej, i tak dalej. Trudno nie być tym zmęczonym.

Ale też trudno nie przerazić się, że to działa. Nie chodzi nawet o tworzenie podziałów. Raczej liczy się zniechęcenie reszty, tak by zostali ci, którzy mogli się kłócić. Piekielnie skuteczne, bo niewiele trzeba, aby lawina ruszyła. Mam coraz mniej wiary w to, że wszelkie te spory wybuchają spontanicznie i przypadkowo. A jeśli nawet, to szybko ktoś to zauważa i nakręca.

W końcu jednak się załamałem i zostałem sobotnim kibicem. Usiadłem przed ekranem i od razu mnie wciągnęło. Z podziwem patrzyłem na sportowców z krajów, o których nie miałem pojęcia, rywalizujących w dyscyplinach, o których dawno zdążyłem zapomnieć. Wystarczyło kilka chwil, abym wiedział, kiedy popełniono błąd w trójskoku albo czy uda się zawodnikowi minąć poprzeczkę w skoku o tyczce. Piękno igrzysk – chwila przed ekranem i jest się ekspertem.

Emocje były niesamowite. Biegaczka pochodząca ze Świętej Łucji zdobyła złoty medal, koszykarze Sudanu Południowego przepięknie walczyli z Serbami o awans do dalszej rundy, Remco Evenepoel w filmowym stylu tryumfował pod wieżą Eiffla. Na mecie podniósł rower, a operator w spektakularnym stylu oddalał obraz. Takie obrazki przechodzą do historii.

A opowieści jest więcej. Owszem, pomiędzy wydarzeniami zaglądałem na Twittera doskonale wiedząc, czego mogę się spodziewać. Głupich kłótni nie brakowało, ale znalazłem też fantastyczne zdjęcia, nagrania, wspólne komentarze. Zobaczyłem, że media społecznościowe mogą wyglądać inaczej. A raczej wyglądają inaczej, jeśli odsieje się to, co nas do nich zniechęca.

Łatwo o tym zapomnieć czy takie treści pominąć, bo ważniejsze są niezdrowe emocje, które zachęcają do dołączenia do awantury. Wtedy wydaje się, że są dwa wyjścia: albo zakasać rękawy i zanurzyć się w bagnie, albo zrezygnować i odejść.

Przez taki pozorny wybór tęskni się za starym internetem

W redakcyjnej dyskusji kolega wspomniał, że coraz częściej łapie się na tym, że lepiej wspomina okres forów internetowych. Mam podobnie. Być może to zwykła zaciemniająca rzeczywisty obraz nostalgia, ale być może wtedy faktycznie dyskutowano inaczej. Na pewno ostro, na pewno przesadzając, ale mimo wszystko chodziło o rozmowę. Wiem, brzmię jak stary człowiek, który wspomina, że kiedyś to było, ale kiedy patrzy się na współczesne absurdalne spory nie można pomyśleć inaczej. Kiedyś musiało być lepiej – to niemożliwe, że taplamy się w tym od dawna.

Tomasz Markiewka w swoim facebookowym wpisie zauważył, że „różnica nie polega na tym, że staliśmy się mniej tolerancyjni dla odmiennych poglądów, ale na tym, że jak nigdy wcześniej mamy wgląd w to, co sądzą inni ludzie”.

Dlatego Rafał Gdak postuluje, abyśmy nie dali się zbulwersować. To niezwykle ważne, ale musimy do tego dołożyć coś jeszcze. Moim zdaniem powinniśmy szukać w mediach społecznościowych tego, co nas cieszy. Wbrew pozorom to nie jest jakieś utopijne przedsięwzięcie. Powstrzymując się od dyskusji z osobą, która twierdzi, że zachodu już nie ma, znalazłem wpis ekscytujący się wyczynem polskiej bokserki. Magia igrzysk, ale i dowód na to, że media społecznościowe mają też lepszą stronę.

Śledząc transmisje ze sportowej rywalizacji zobaczyłem ludzi, którzy wspólnie przeżywają emocje. Zarówno w Paryżu, jak i u siebie w kraju. Ludzi reagujących podobnie znalazłem też na Twitterze – platformie zarządzanej przez niezwykle niebezpiecznego człowieka. W końcu dowód na to, że nie brakuje na świecie momentów łączących, a nie dzielących.

REKLAMA

Nie nawołuję, aby przymykać oko na złe rzeczy, aby się nimi nie przejmować czy je marginalizować. Potrzebujemy jednak przykładów, że można inaczej. I jak się okazuje łatwo je znajdziemy. Mogę nie słuchać Taylor Swift i nie rozumieć jej fenomenu, ale z przyjemnością patrzyło się na fanów na TikToku, którzy zobaczyli swoją idolkę na żywo.

W końcu jeśli chcemy mieć lepsze media społecznościowe, musimy wierzyć w to, że nie zabraknie osób, które mogą je tworzyć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA