REKLAMA

Narzekają, że brzydko pachną i źle wyglądają. Polskie miasto nie radzi sobie z... kioskami

Wydawać by się mogło, że kioski znikają z naszych ulic po cichu, ale ich odejście trochę zamieszania jednak robi. Chociaż nie pełnią dawnych funkcji, to wcale nie chcą przejść na śmietnik historii.

mniej niż minutę temu
Narzekają, że brzydko pachną i źle wyglądają. Polskie miasto nie radzi sobie z... kioskami
REKLAMA

Lubię przez przypadek natknąć się na logo „Era” na studzience czy zobaczyć szyld dawnej wypożyczalni kaset VHS bądź kafejki internetowej. To żadna nostalgia. Nie zatrzymuję się wówczas na ulicy, nie wzdycham, nie mruczę pod nosem, że kiedyś było lepiej. Cała przyjemność bierze z obserwowania, jak trudno jest wygumkować stare. Przy takich okazjach zastanawiam się, co współczesne czasy zostawią innym. Niektórzy w podobny sposób reagować będą na wielkie maszty? Panele fotowoltaiczne na balkonach będą podobną sensacją, co dziś anteny satelitarne? Dostrzegłem ostatnio kilka „talerzy” na budynku i automatycznie cofnęły mnie w czasie. To jak błąd systemu, kiedy widzisz coś, czego już dawno nie powinno być.

REKLAMA

Tak samo mam właśnie z kioskami

Tyle że znalezienie ich to znacznie trudniejsza sztuka. „Kioski, które jeszcze istnieją, umierają w spokoju przy ulicach małych miast” – pisała na łamach Spider’s Web+ Magdalena Okraska. Tak to właśnie sobie wyobrażałem: punkt był, nagle go nie ma, wylądował na wielkim cmentarzysku kiosków. I chociaż niewykluczone, że w wielu przypadkach tak rzeczywiście bywa, to Gdańsk pokazuje, że przesunięcie kiosku nie jest taką prostą sprawą.

Na niszczejące obiekty od dłuższego czasu skarżyli się redakcji trójmiasto.pl mieszkańcy Gdańska. Z niektórych wydobywają się nieprzyjemne zapachy. Rządzący jednak rozkładają ręce. Chociaż kiosk może leżeć na terenie należącym do miasta, to przeważnie stanowi własność prywatną. A skoro tak, nie można do niego wejść bez zgody właściciela.

Problem w Gdańsku jest jednak poważny, bo niszczejących kiosków jest naprawdę dużo. Radni apelowali o rozwiązanie kwestii. Miasto wlepiało kary za zajęcie pasa drogowego bez zezwolenia zarządcy drogi, ale w niektórych przypadkach to nic nie daje. Wystarczy, że właściciel mieszka zagranicą i jego adres jest nieznany.

Kioski przy ul. Kościuszki, Szklary i 3 Maja posiadały pozwolenie na budowę obiektu tymczasowego. Oznacza to, że po upływie wskazanego w pozwoleniach terminu podlegają rozbiórce. Obowiązek ten wynika wprost z decyzji, w związku z czym Wydział Architektury i Urbanistyki podjął działania mające na celu wyegzekwowanie tego obowiązku

- informował w odpowiedzi na interpelację wiceprezydent Piotr Kryszewski.

Kioski obrazują ciekawy problem

Teoretycznie łatwo wrzucić je do szuflady z napisem „relikt przeszłości”, ale jak pisała Magdalena Okraska to wcale nie tak, że kioski nie przystosowały się do rzeczywistości:

Gdy chwilę nad tym pomyśleć, okaże się, że kioski nie oferują przecież wcale przestarzałego asortymentu rzeczy niepotrzebnych i nie są tylko "dla starych ludzi". Oprócz prasy możemy kupić w nich zdrapkę (polecam Ekstrapensję za 5 zł), puścić kupon Lotto (uzależnienie niezależne od wieku) czy zaopatrzyć się w potrzebny "na już" apap.

Ba, zaczęło mi brakować kiosków, gdy okazało się, że nie mam gdzie kupić biletu papierowego – a aplikacja nie mogła chwilowo pomóc.

Sytuacja z Gdańska pokazała korzenie problemu, który dziś doskwiera nam jeszcze bardziej niż w czasach kiosków. Nagle okazało się, że wiele punktów stawianych było byle jak, na niejasnych zasadach. W tym przypadku kłopot pojawił się, gdy biznes się wyniósł, a budki zaczęły niszczeć. Dobrze obrazuje to jednak podejście do wspólnej przestrzeni: jak prywatne, to niech stoi, chociaż szpeci okolicę. I co z tego, że nie działa.

Na obronę kiosków trzeba dodać, że kiedy działały, to faktycznie ulokowane były w miejscach, gdzie ludzie z nich korzystali: blisko przystanków, na osiedlach, w okolicy często odwiedzanych punktów. Teraz rażą, bo nikt o nie dba, więc ich widok musi kłuć w oczy. Ale jednocześnie przymyka się na te obiekty, które dalej funkcjonują i znacznie bardziej utrudniają poruszanie się po chodnikach. Być może to próba jakiekolwiek okiełznania bałaganu. Skoro nie potrafimy poradzić sobie ze współczesnymi rzeczami, to chociaż uporządkujmy relikty przeszłości.

REKLAMA

Z tego płynie cenna nauczka – jeśli o pewne kwestie nie zadba się zawczasu, to później rozwiązanie problemu może być naprawdę kłopotliwe.   

Zdjęcie główne: Juandev/Wikimedia Commons/CC-BY 3.0

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA