Internet zareagował na zamach na Trumpa. Nie, nie pokażę wam memów
Donald Trump omal nie zginął w zamachu - jak zareagował internet? Z jednej strony mamy wysyp śmieszków i memów, z drugiej teorii spiskowych.
Na początku była powaga. Na oczach całego świata doszło do zamachu na byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych (i kandydata na kolejnego). Kula minęła o włos jego głowę, a dramatyczne zdjęcia obiegły wszystkie serwisy internetowe i przeszły do historii. Świat wstrzymał oddech, można powiedzieć. Ale tylko na moment. Bo już po chwili zaczęły pojawiać się memy i teorie spiskowe. W zasadzie naprzemiennie.
Rozpoczęła się produkcja memów na skalę przemysłową
Po sieci krąży na przykład słynny autoportret Vincenta Van Gogha z zabandażowanym uchem i twarzą Donalda Trumpa oraz tysiące innych żartów sytuacyjnych w formie grafik lub wideo. Rodzime memy zestawiają kandydata na prezydenta USA z byłym komendantem głównym policji, który w telewizji wystąpił z opatrunkiem na uchu po słynnym wybuchu granatnika. Po drugiej stronie politycznej barykady mamy nabożne obrazki (i dlatego groteskowe) pokazujące Trumpa chronionego przez Jezusa. Na jednym z nich, Jezus idzie z Trumpem po wodzie, na innym przytula polityka i miliardera (ciekawe czy równie mocno przytula umierające z głodu i katowane dzieci, które nie potrafią ukraść show, bo żyją na antypodach głównego nurtu).
Memy jako zbiorową świadomość (taki heglowski duch obiektywny) można uznać za kanalizację emocji związanych z zamachem na człowieka, który ma szanse rządzić ponownie Stanami Zjednoczonymi. Emocje są oczywiście różne (jakby duch obiektywny się rozszczepił). Jedni płaczą, przeklinają, inni – nie ma co ukrywać – odczuwają zawód. W zależności od strony barykady, można dostrzec zasadnicze różnice w reakcji, ale łączy je jedno: bardzo silne emocje.
Spiskowe teorie to druga strona tego samego medalu. Jedni, już chwilę po ataku, mówili, że to ustawka Trumpa, który pamiętając sukces wyborczy Reagana po zamachu, miał zapewnić sobie tym samym ponowny wybór na prezydenta. Nikt nie potrafi jednak wytłumaczyć, w jaki sposób miliarder skoordynował ruch głową ze snajperem tak, by rana powstała na małżowinie usznej, a nie czaszce. Dlatego twierdzą, że kula nawet nie minęła głowy byłego prezydenta. Druga strona ma swoją teorię – za zamachem stoi Biden, który po ostatnich wpadkach i pomyleniu Zełenskiego z Putinem, miał sięgnąć po ostateczne środki, by wyeliminować z gry zbawiciela Ameryki.
Do powyższego zbioru reakcji na zamach można dodać jeszcze trzeci. Oto w przestrzeni medialnej obrodziło specjalistami od balistyki i ochrony najważniejszych osób w państwie, którzy po ANALIZIE materiałów dostępnych w internecie wydają orzeczenia na temat przebiegu zdarzenia. I tak, jeden z bardzo aktywnych użytkowników serwisu X, mieniący się dziennikarzem, podważa charakter rany powstałej na małżowinie usznej Donalda Trumpa. W innym miejscu ten sam „dziennikarz” stwierdza, że Trump złapał się za ucho wcześniej niż padł strzał i nie pomagają tłumaczenia, że kula karabinowa jest szybsza niż prędkość dźwięku.
Teraz już tak będzie zawsze
To oczywiście nie pierwsza sytuacja, gdy memy i teorie spiskowe zalały internet. Media niestety nie pomagają w walce z dezinformacją. Oto z jednego z polskich portali, mogliśmy się dowiedzieć, że Joe Biden zareagował na zamach i podjął ważną decyzję… o przerwaniu odpoczynku. Trudno powiedzieć, czy nagłówek był przejawem sarkazmu wydawcy czy też jest on autorem słynnego clickbaitu „Piłkarze zjedli śniadanie” (odpowiadam: oczywiście nie jest, ale mógłby).
Jest jeszcze jedna warstwa tej sytuacji. Również związana z mediami. Takie wydarzenia, jak zamach na Trumpa nie sprawiają, że dziennikarze rzucają się, by weryfikować fakty, poznać prawdę o tym czy innym wydarzeniu. Myślenie jest bardzo – wybaczcie, musiałem – późno kapitalistyczne: skoro już trafiło się nam się wydarzenie, które pozwala narobić ruchu, to tłuczemy temat bez opamiętania, weryfikacji informacji i udawania, że chodzi o coś więcej niż monetyzację i CTR-y.
Tak, zdaję sobie sprawę, że 5 minut po opublikowaniu tego tekstu pojawią się komentarze mówiące o tym, że autor chce się podpiąć pod klikalny temat i udaje przyzwoitkę internetu. Trudno, piszcie, co chcecie, macie do tego prawo, ale pozwólcie, że szczerze powiem wam, że tak nie jest.
Internetowe wzmożenie wokół zamachu na Trumpa bardzo mnie zasmuciło, pokazuje bowiem, że żyjemy w świecie, w którym z jednej strony akt przemocy wydarzający się na oczach milionów jest wyśmiewany przez memy, a z drugiej powoduje pękniecie tamy i powódź dezinformacji.
Zdjęcie ilustracyjne: Steicha / Shutterstock