REKLAMA

Kroję ciało w Autopsy Simulator i czuję się naprawdę dziwnie

Jedna z najbardziej kontrowersyjnych polskich gier - Autopsy Simulator - wylądowała na Steam. Jest ciekawa i nietypowa, ale wydawca kompletnie przestrzelił z nieadekwatnym tytułem.

Kroję ciało w Autopsy Simulator i czuję się naprawdę dziwnie
REKLAMA

Gdy pierwszy raz otworzyłem ciało zmarłego, było w tym coś bezbożnego. Podnosząc płaty skóry i zaglądając wgłąb wnętrzności, czułem, że ograbiam zwłoki z człowieczeństwa. Zamieniam je w zwykły zbiór tkanek. Bryłę mięsa i kości, w której nie ma nic wyjątkowego ani uświęconego.

REKLAMA

Dusza? Ludzka godność? Pfff, w Autopsy Simulator liczę się ja i mój skalpel.

Gra włocławskiego studia Woodland Games wrzuca gracza w buty amerykańskiego koronera z lat 90. Zgorzkniały mężczyzna nagrywa sekcje zwłok dla studentów medycyny, pracując na nocne zmiany w prosektorium. Nagrywanie lekcji to pomysłowa sztuczka narracyjna, dzięki której gracz uczy się podstaw rozgrywki poprzez tworzenie materiałów dla studentów.

Jako gra FPP, Autopsy Simulator stawia na pozorny realizm. Mamy więc sugestywną oprawę graficzną, zbiór zróżnicowanych narzędzi do wykorzystania, kilkanaście odmiennych mechanik interakcji ze zwłokami oraz kompletny brak tabu na temat ludzkiego ciała.

Właśnie to ograbienie ciała z religijnego sacrum może początkowo szokować.

W Autopsy Simulator otwieramy i zszywamy zwłoki, tniemy czaszki, wyjmujemy mózgi i inne narządy, nakłuwamy gałki oczne i pęcherze, a nawet zaglądamy do środka żołądka i tchawicy. Nie ma tu żadnych świętości, wliczając pełne pokazywanie narządów intymnych. Na szczęście producenci uwzględnili cenzurę w ustawieniach, chociaż ta nie zawsze działa idealnie. Przykładowo, łono pewnej tragicznie zmarłej pani zostało zapikselowane, ale jej piersi już nie.

To bezkompromisowe podejście do ludzkiego ciała jako kawałka mięsa, krwi i kości kontrastuje z danymi, które trafiają na nasze biurko. Z policyjnych akt przeczytamy o przeszłości krojonych osób, okolicznościach odnalezienia zwłok i tak dalej. To już od gracza zależy, czy te informacje w jakikolwiek sposób wpłyną na jego pracę przy stole koronera. Na moją wpływało.

Nie będę ściemniał: pierwsze dwie sekcje zwłok były dla mnie nieco ciężkie.

Kocham interaktywne horrory. Groteskowa przemoc w grach nie robi na mnie wrażenia. Mimo tego nie czułem się komfortowo, otwierając pierwsze zwłoki. Chyba właśnie dlatego, że tym razem nie miałem do czynienia z jakimś potworem czy wściekłym zombie, ale nieszczęśliwie zmarłym człowiekiem, który był dla kogoś mężem oraz ojcem.

Znieczulica (albo profesjonalizm, jak kto woli) przyszła potem, gdzieś między drugą i trzecią sekcją zwłok. Duża w tym zasługa żelaznej metodologii działań głównego bohatera, zawsze postępującego krok po kroku, wedle osobliwej sztuki tego fachu. Może to brzmieć niepokojąco, ale do mojego krojenia ludzi wkradła się zawodowa rutyna.

Gigantyczny problem z Autopsy Simulator polega na tym, że gra… cóż, nie jest symulatorem.

Symulacja zakłada oddanie w nasze ręce pewnego modelu z dużą liczbą zmiennych, w którym możemy odtwarzać i reprodukować rozmaite scenariusze. Tymczasem w Autopsy Simulator gracz porusza się jak po sznurku, krok po kroku, zgodnie z instrukcjami głównego bohatera nagrywającego sekcje zwłok dla studentów.

Oznacza to, że gra nie daje nam żadnej swobody w działaniu. Nie możemy zawalić sekcji zwłok. Nie możemy zanurzyć się w bluźnierczym szale cięć. Nawet o własnej kolejności badań nie możemy zadecydować. To nie są cechy symulatora. To cechy przygodówki, w której sekcje zwłok są czymś na kształt rozwiązywanej krok po kroku łamigłówki.

Takie podejście daje polskim producentom lepszą pozycję narracyjną, ale jednocześnie sprawia, że Auropsy Simulator nie jest symulatorem. W grze boleśnie brakuje trybu swobodnego, w którym moglibyśmy na własną rękę przeprowadzać sekcje, z możliwością popełnienia błędów oraz wyciągnięcia błędnych wniosków.

Czym więc jest Auropsy Simulator? To gra przygodowa z elementami horroru

Rodzima produkcja nie zasługuje na miano symulatora z jeszcze jednego powodu - ucieka ona w klimat thrillera i horroru. Bardzo szybko autopsje dla studentów zamieniają się w mroczną opowieść o seryjnym zabójcy, pełną tanich straszaków pomiędzy badaniami, a nawet w ich trakcie. To trochę tak, jakby cudowny Microsoft Flight Simulator nagle zamieniał się w pełne akcji Ace Combat.

REKLAMA

Dlatego mam za złe wydawcy/producentowi, że zdecydował się akurat na tytuł Autopsy Simulator. Grze znacznie bliżej do jakiegoś detektywistycznego Crime Story, czerpiącego garściami z takich filmów jak Siedem czy nawet Piła.

Jako symulator, polska gra jest zbyt liniowa, zbyt prosta i ze zbyt małym poziomem skomplikowania. No i ten fabularny finał! Rozczarowujący, niepełny, przeciętnie wyreżyserowany. Autopsy Simulator wykonuje zbyt szeroki, w rezultacie bardzo bolesny szpagat między dwoma różnymi gatunkami gier, wkurzając odbiorców chcących rozbudowanego, trudnego medycznego symulatora.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA