REKLAMA

W Polsce trzeba zasypać chodniki automatami paczkowymi, żeby piesi zaczęli się liczyć

Co zrobić, żeby osiedlowe uliczki przestały być miejscem szybkościowych popisów dla kierowców? Darujcie sobie progi zwalniające, zapomnijcie o policjantach pilnujących porządku. Stawiajcie automaty paczkowe - oto nowy skuteczny lek na samochodozę.

automaty paczkowe liczba
REKLAMA

Mieszkańcy Ursynowa protestowali przeciwko montażowi kolejnego urządzenia do nadawania i odbierania paczek. Ich zdaniem czwarta maszyna doprowadziłaby do utworzenia „alei paczkomatów” i w znaczący sposób utrudniała poruszanie się po okolicy.

REKLAMA

Do planowanego paczkomatu nie ma bezpiecznego przejścia chodnikiem, znajduje się on bezpośrednio przy drodze wewnętrznej. Powoduje to, że osoby odbierające paczki będą stanowić potencjalne zagrożenie na tej drodze ponieważ są zmuszane do poruszania się po drodze, a nie po sąsiednim chodniku

– podkreślali w petycji.

Ich głosy nie zostały wysłuchane. Jak informuje portal haloursynow.pl czwarty automat już stoi i Pasaż Ursynowski stał się pierwszą na Ursynowie uliczką z aż czterema paczkomatami.

I to wszystko na zaledwie 200 m odcinku

Spółdzielnia zarządzająca terenem tłumaczy, że koniec końców mieszkańcom będzie się to opłacało. „Każdy dodatkowy przychód dla nieruchomości zmniejsza obciążania ponoszone przez ich użytkowników” – wyjaśniają przedstawiciele zarządu SBM Ursynów.

„Tylko co nam z mniejszych kosztów, jeśli bezpieczeństwo jest zagrożone?”, mogą słusznie zapytać mieszkańcy. By rozprawić się z tym problemem spółdzielnia zdecydowała się na spornym obszarze wprowadzić... strefę zamieszkania. Dzięki temu maksymalna prędkość poruszania się pojazdów wynosi 20 km/h, a piesi mają bezwzględne pierwszeństwo.

To dopiero początek roku, ale ja już mam faworyta w kategorii „absurd roku”

Nie chodzi nawet o samo zachowanie właścicieli spółdzielni – być może faktycznie chcieli dobrze. Bardziej chodzi mi o to, co musi się stać, żeby pieszy był lepiej chroniony. Scenariusz jak się okazuje jest w sumie prosty: trzeba zalać okolicę automatami paczkowymi.

Matki z dziećmi idące na spacer? Emeryci udający się do sklepu? Dzieci w drodze do szkoły? Zwykli mieszkańcy, którym powinno być komfortowo i wygodnie? Oj tam, oj tam, dadzą sobie radę. Ale kiedy istnieje ryzyko, że odbieranie paczek będzie zagrożone, to dopiero wtedy należy rozpocząć walkę z pędzącymi po osiedlu kierowcami i dać więcej przywilejów pieszym.

Nie zrozumcie mnie źle. Dobrze, że przestrzeń dla mieszkańców oddawana jest właśnie im. Tylko dlaczego władze do tego kroku popchnąć musiał przesyłkowy biznes?

Jakiś czas temu miałem nadzieję, że wielkim sojusznikiem pieszych będą fitnessowe gadżety. W końcu chcąc wypełnić limit kroków na dany dzień trzeba przejść się po okolicy. A wtedy zobaczymy dziurawe chodniki, samochody parkujące gdzie popadnie i ogólny chaos przestrzenny. Tak miała zacząć się urbanistyczna rewolucja.

Nie spodziewałem się jednak, że w tej walce towarzyszyć będą nam automaty paczkowe, jako jedyne mające na tyle siły, aby przeciwstawić się samochodozie

To ma nawet sens. Automatów paczkowych będzie tylko przybywać, więc siłą rzeczy zaczną tworzyć strefy wolne od samochodów. Jedna maszyna sama nic nie zdziała, ale w połączeniu z kilkoma wytworzy się bezpieczny obszar.

No i proszę, sam wielokrotnie narzekałem na liczbę tych urządzeń, a lada moment okaże się, że będą to jedyne tereny w mieście, gdzie będzie cicho, spokojnie i bezpiecznie. Nie licząc tylko tych momentów, kiedy ktoś podjedzie odebrać swoją przesyłkę, zostawi włączony silnik, a po chwili trzaśnie drzwiczkami. Myślę jednak, że to i tak lepsze niż samochody rozpędzające się do niedozwolonej prędkości na króciutkim obszarze, bo przecież trzeba gnać do sklepu, by później stać w kolejce.

Nie przesadzam – mieszkałem na osiedlu, gdzie właśnie takie drogi dojazdowe mylone były z torem F1 i miejscem, w którym można bić rekordy prędkości. Być może teraz zamiast progów zwalniających czy znaków trzeba w takich lokalizacjach instalować paczkomaty, jeden koło drugiego.

Więcej o automatach paczkowych przeczytasz na Spider's Web:

Właśnie na Twitterze mignął mi wątek o tym, jak w miejscu autostrady prowadzonej przez środek Seulu zdecydowano się zbudować zielony, żywy teren dla mieszkańców. Drogę zaś zastąpiła... rzeka. Teraz zaczynam wierzyć, że w Polsce podobny scenariusz może być możliwy. Trzeba tylko na całej długości najważniejszych tras w miastach zasadzić automaty paczkowe: to będzie wyraźny sygnał, że z przestrzeni nie można korzystać, bo przejeżdżające auta utrudniają odbieranie paczek. A kiedy już wyeliminuje się pojazdy będzie można zastanowić się, co z odebranym terenem zrobić.

REKLAMA

Nie ma lepszego podsumowania naszych problemów z wspólną przestrzenią jak sytuacja z Ursynowa. Mieszkańcy nie chcieli zbyt wielu maszyn, bo nie mieliby jak poruszać się po okolicy. Lekarstwem na nadmiar szybko poruszających się aut ma być więcej automatów paczkowych, które – nie da się od tego uciec – generują kolejne problemy. Kurierzy muszą się gdzieś zatrzymywać, odbierający paczki podjeżdżają do maszyn samochodami, urządzenia są źródłem nadmiarowego światła i hałasu. Leczymy objawy, ale nie chorobę.

A ta będzie miała kolejne przerzuty, bo przecież maszyn w 2024 r. będzie tylko przybywać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA