Wielka planetoida przeleci w pobliżu Ziemi. Dlaczego to ważne?
W nocy ze środy na czwartek polskiego czasu w pobliżu Ziemi przeleci dość sporych rozmiarów kosmiczna skała. Zagrożenia żadnego nie ma, większość ludzkości owego przelotu nie zauważy, generalnie nie ma się czym przejmować. Warto jednak pamiętać, że co do dnia dokładnie dziesięć lat temu mieliśmy znacznie bliższe spotkanie z kosmiczną skałą. Jego skutki były poważne. Jeżeli myślicie, że ze strony przestrzeni kosmicznej nam nic nie grozi, to jest to tylko złudzenie.
Dokładnie o godzinie 1:46 polskiego czasu, czyli już 16 lutego w Polsce, w pobliżu Ziemi przeleci planetoida 2005 YY128. O tym z pewnością dzisiaj wielokrotnie usłyszycie. Od razu ustalmy, co to znaczy „w pobliżu Ziemi”.
Minimalna odległość między nami a rzeczonym obiektem wyniesie 4,5 mln km. Dla porównania Ziemia ma niecałe 13 000 km średnicy, stacja kosmiczna znajduje się 400 km nad Ziemią, a Księżyc krąży wokół nas w odległości zmieniającej się w przedziale 360 000 - 410 000 km. Tych kilka liczb wskazuje, że jest to przelot dość odległy. Ponad dziesięć razy dalej niż Księżyc to przecież bardzo daleko.
Owszem, po części jest to prawda. Spójrzmy jednak na tę sytuację z nieco innej perspektywy. Planetoida 2005 YY128 także krąży wokół Słońca, a mimo to zawsze znajduje się dalej od nas. Dzisiejszy przelot będzie najbliższym przelotem tego obiektu w pobliżu Ziemi od ponad 400 lat. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że Ziemia nie stoi w miejscu, a bezustannie porusza się po orbicie wokół Słońca. W ciągu roku, wykonując pełen obieg wokół niego, Ziemia (i Księżyc) przemierzają miliard kilometrów. To z kolei oznacza, że Ziemia każdego dnia przemieszcza się o 2 737 850 km. Skoro Ziemia pokonuje 2,7 mln km dziennie, to nagle fakt, że tego samego dnia Ziemia i planetoida znajdują się zaledwie 4,5 mln km od siebie, zaczyna wyglądać nieco inaczej.
Sytuacja nabiera także nowego wymiaru, jeżeli uzmysłowimy sobie, że mamy do czynienia nie z niewielką skałą, która spadła sobie kilka dni temu do Kanału La Manche, a z głazem, którego średnicę szacuje się na 580-1300 m. Jeżeli chcecie sprawdzić „co by się stało, gdyby…”, możecie skorzystać z symulatora znajdującego się na stronie neal.fun.
Postanowiłem sprawdzić, co by było, gdyby taki głaz spadł na Warszawę. Okazuje się, że w najbardziej optymistycznym scenariuszu - czyli wtedy, gdyby planetoida miała „tylko” 580 m średnicy - w uderzeniu powstałby krater o średnicy 4,3 km i głębokości 455 m. Energia uwolniona w momencie uderzenia byłaby porównywalna z 19 gigatonami TNT. Kula ognia miałaby 17 km średnicy, a ubrania zapłonęłyby na wszystkich osobach, które znalazłyby się w odległości do 75 km od miejsca uderzenia. O milionach zabitych nawet nie wspomnę.
Jeżeli okazałoby się, że mamy pecha i planetoida byłaby żelazna, i miała 1300 m średnicy: krater miałby 14 km średnicy, 653 m głębokości, kula ognia - 39 km, a ubrania płonęłyby nawet w odległości 200 km od miejsca uderzenia. Populacja naszego kraju zmniejszyłaby się o ponad 1/3. Długofalowe skutki lokalnie, ale także globalne, byłyby znacznie bardziej katastrofalne.
Nie znamy wszystkich dużych planetoid
Muszę tutaj zasiać trochę niepokoju. Otóż o istnieniu planetoidy - jak sama jej nazwa katalogowa wskazuje - dowiedzieliśmy się dopiero w 2005 roku. Wcześniej jednak też istniała, też zbliżała się do Ziemi i od niej oddalała, a ludzkość była całkowicie nieświadoma jej istnienia.
Owszem, astronomowie bezustannie skanują niebo w poszukiwaniu mniejszych i większych skał kosmicznych, które mogłyby nam zagrażać. Większość tych dużych już raczej udało się zidentyfikować. Większość jednak nie oznacza wszystkie. Szacuje się, że znamy już 95 proc. wszystkich planetoid większych niż 1 km i zbliżających się na mniej niż 50 mln km do Ziemi. Z pewnością w otoczeniu Ziemi znajdują się też inne skały, które potencjalnie - gdyby znalazły się w nieodpowiednim miejscu - mogłyby nie tylko doprowadzić do zniszczenia miast, ale także do zagłady wszelkiego życia na Ziemi. Skoro nie wiemy o ich istnieniu, to znaczy, że nie wiemy też, czy nie znajdują się właśnie na kursie kolizyjnym z Ziemią. Do czego taki brak wiedzy może doprowadzić mówią nam dinozaury, ale nie tylko.
Dziesięć lat temu w Czelabińsku
Dokładnie dzisiaj, 15 lutego 2023 roku mija dziesięć lat od dnia, kiedy zupełnie z zaskoczenia w atmosferę Ziemi weszła znacznie mniejsza skała kosmiczna. 15 lutego 2013 roku w godzinach porannych nad Czelabińskiem w Rosji pojawił się na niebie niezwykle jasny obiekt. Głaz o średnicy 20 metrów wtargnął w ziemską atmosferę, rozgrzał się, a następnie eksplodował. Szczątki owego głazu spadły na terenie niezamieszkanym, dzięki czemu udało się uniknąć najgorszego scenariusza. Mimo to fala uderzeniowa wywołana eksplozją w powietrzu wybiła szyby w wielu budynkach Czelabińska. Niemal 1500 osób trafiło do szpitali z ranami spowodowanymi przez szkło z wybitych okien. Co ważne, nikt wcześniej nie wiedział o istnieniu tego obiektu w bezpośrednim otoczeniu Ziemi.