REKLAMA

Netflix chce pozamiatać tam, gdzie Google wymiękł. Proszę państwa, oto przyszłość gier

Mimo upływu czasu nie cichną w mediach społecznościowych komentarze dotyczące całkowitej porażki Stadii. Co więcej, powszechnie krytykowana jest cała idea streamingu gier. Tymczasem Netflix zdaje się nie zwracać na to uwagi i wprost mówi, że ma ambicje wejść na poważnie w ten właśnie segement. Tylko czemu miałby odnieść sukces tam, gdzie Stadia poległa?

19.10.2022 17.29
netflix-jak-oplacic-konto-iphone-app-store-safari
REKLAMA

Myślimy bardzo poważnie o wejściu w rynek streamingu gier były prawdopodobnie jednymi z najważniejszych, jakie padły podczas konferencji TechCrunch Disrupt. Wypowiedział je bowiem Mike Vergu, wiceprezes działu gier w Netliksie. Pion biznesowy kierowany przez Verdu jak dotąd odnosił umiarkowane sukcesy. Choć to też zależy jaką miarą je mierzymy.

REKLAMA

Czytaj też:

Inwestycje Netflixa w gry wideo do tej pory niemal w całości ograniczały się do gier mobilnych. Żadna z nich nie stała się jakimś większym hitem, choć większość zebrała bardzo wysokie recenzje krytyków i graczy. Niektórzy uważają, że to dlatego, że to specyficzne produkcje. Pozbawione mechanizmów uzależniających i mikrotransakcji, bo zupełnie nie taki jest model biznesowy ich producentów. Gry są bowiem dostępne za darmo, oczywiście jeżeli jesteśmy subskrybentami Netflixa. Owe mechanizmy są im zatem zbędne.

Netflix od dawna mówi o branży gier jak o swoim bezpośrednim konkurencie. I ma rację.

Koniec końców wygrywa ta usługa, która skradnie uwagę odbiorcy na jego telewizorze, komputerze czy telefonie. Każda minuta spędzona z Mario to również każda minuta, jakiej odbiorca nie spędza z dzieciakami ze Stranger Things. Nic więc dziwnego, że firma interesuje się interaktywną rozrywką od dawna - najpierw w formie interaktywnych seriali, później za sprawą gier na telefony.

Problem w tym, że Netflix szykuje się teraz do podboju rynku, z którego właśnie wycofuje się Google. Stadia nie odniosła sukcesu. Gracze ogólnie stronią od streamingu, ale jeśli już się na niego decydują, to preferują ten od firm znanych od dawna ze świata gier. Po pierwsze dlatego, że streaming wówczas jest tylko dodatkiem do gier, które przede wszystkim mogą działać na konsoli lub PC. Ale również dlatego, że tym firmom ufają i mają z nimi emocjonalną relację. Rynek gier wideo jest bardzo specyficzny, ogromną rolę odgrywa w nim marketing, w tym ten szeptany i wizerunek.

I być może właśnie dlatego Netflixowi to może się udać.

Netflix to popkultura. Gry wideo to popkultura. Google to wyszukiwarka, mapy i reklamy.

Obserwując przeszłe wydarzenia w branży gier można dojść do wniosku, że emocje wokół danej firmy czy gry są równie ważne, co sam produkt i jego cena. Prawdopodobnie właśnie dlatego Gabe Newell zdołał za sprawą Steama przeobrazić Valve w potężną korporację - bo sam jest graczem i wywodzi się z tego środowiska. Zapewne również dlatego Phil Spencer zdołał uratować Xboxa - bo i on zarywa nocki z grami wideo i doskonale rozumie potrzeby swoich klientów.

Firmy takie, jak Apple czy Google nie rozumieją potrzeb graczy. Nie mają tego w swoim kulturowym DNA i nie potrafią mówić językiem swoich potencjalnych przyszłych klientów. Trudno więc się im dziwić, że ci nie są zainteresowani tym, co firmy te mają do powiedzenia. Netflix co prawda z konsolami do gier i graniem na PC za wiele wspólnego nie ma. Ma jednak jak mało kto doświadczenie z kulturą gamingowej nieodległą. Od lat skupia uwagę nerdów na całym świecie swoimi filmami i serialami fantasy, science-fiction, czy adaptacjami komiksów Marvela. Sam zresztą twierdzi, że rywalizuje o uwagę widzów, którzy są jednocześnie graczami.

REKLAMA

Dodatkowo Netflix ma już od lat gotową potężną infrastrukturę. Co prawda Content Delivery Networks dla streamingu wideo niezupełnie w pełni i od razu wystarcza do streamingu gier, głównie z uwagi na problem dwukierunkowej komunikacji i związane z nim opóźnienia w sterowaniu grą. Modernizacja i lifting istniejącej będą jednak nieporównywalnie tańsze i szybsze od budowania całości od zera. To oznacza, że firma ma większe pole do manewru, by agresywnie rywalizować cenowo ze swoją konkurencją.

Firma od Stranger Things, serialowego Wiedźmina, Domu z papieru, Narcos, Squid Game i Cyberpunk: Edgerunners zacznie oferować w ramach abonamentu własne gry przeznaczone na duże ekrany? To się jeszcze okaże, ale jestem przekonany, że tego typu ogłoszenie z miejsca przykuje znacznie większą uwagę graczy, niż cokolwiek, co w związku ze Stadią zrobił Google.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA