Nie znajdziecie czegoś takiego na całym świecie. Polskie piramidy, które wzbogaciły górski krajobraz
To nie moja opinia - właśnie tak uznał ceniony wydawca Phaidon, który umieścił kompleks uzdrowisk w Ustroniu Zawodzie w publikacji poświęconej najlepszym projektom XX wieku. Jedna z pereł polskiego modernizmu to też pretekst do trwającej do dziś dyskusji: na ile architekt może i powinien ingerować w przyrodę?
"Podhalizacja Polski postępuje" - pisał Jan Śpiewak, komentując hotelarskiego molocha, który wyrósł przy brzegu Bałtyku. Publicysta nawiązał do licznych kontrowersyjnych górskich konstrukcji, które swoim rozmiarem wręcz przysłoniły krajobraz.
Czy można budować inaczej? Owszem, można - co więcej, dało się, czego przykładem jest przepiękny kompleks uzdrowiskowy znajdujący się w Ustroniu, w dzielnicy Zawodzie.
Zawodzie to efekt ambicji władz PRL-u
Na Zawodziu, osiedlu w Ustroniu, postanowiono stworzyć wielkie sanatorium, gdzie kurować będą się śląscy robotnicy. Ci byli oczkiem w głowie lewicowego wojewody Jerzego Ziętka. Za stworzenie pensjonatów mieli odpowiadać architekci Henryk Buszko, Aleksander Franta i Tadeusz Szewczyk.
Najpierw projekt zakładał powstanie na Zawodziu czterech sanatoriów mieszczących 200 łóżek. Architekci zmieścili to w jednym budynku - imponującym ośrodku nazwanym Równica.
Już sam ten budynek to klasyka. Przypomina statek, ale nie ten morski, jak wrocławski galeriowiec Titanic. Raczej bliżej mu do statku kosmicznego. Wygląda imponująco - można pomylić go z luksusowym hotelem czy nawet nowoczesnym lotniskiem. Wyobraźcie sobie, że trafiacie tam w okresie PRL-u. Na sam widok macie pewność, że trafiacie do miejsca, gdzie najlepszej klasy specjaliści na pewno się wami zajmą.
Skoncentrowanie tylu łóżek w jednym miejscu sprawiło, że nagle teren zyskał sporo przestrzeni gotowej do wykorzystania. Architekci zrobili z niej najlepszy możliwy użytek, tworząc charakterystyczne piramidy.
Występująca w filmie dokumentalnym "Uzdrowisko. Architektura Zawodzia" historyk sztuki prof. dr hab. Irma Kozina zwraca uwagę, że w innym ustroju coś takiego powstać by nie mogło. Zdolni architekci mieli pełne wsparcie finansowe władz. Dlatego też te piramidy tak imponują. A mogły jeszcze bardziej. Powstało ich 17, ale planowano 28.
Ale zaraz! Czym tu się zachwycać?! Przecież gdzie góry, a gdzie piramidy. Co z krajobrazem, o który dzisiaj tak walczymy?
Architekci występujący w dokumencie podkreślają, że każda konstrukcja wpływa na teren. Przez to budynek siłą rzeczy staje się dobrem wspólnym. Czy wspomniany hotel nad morzem, który zajmuje olbrzymi teren, komukolwiek poza inwestorami i gośćmi będzie służył? Raczej nie.
Konstrukcja w Ustroniu jest wyjątkowa, bo wręcz wzbogaca przepiękny krajobraz Beskidu Śląskiego
Te skośne piramidy przypominają trochę same góry (coś podobnego próbowano stworzyć w Jeleniej Górze, ale w mniej efektowny i jednak udany sposób, choć to i tak ciekawa konstrukcja), tworząc podobne strome zbocza. Nie chodzi tu o dominację nad terenem. Piramidy nie są wielkie, a przez to, że jest ich kilka, stają się integralną częścią całość. Widzimy próbę współpracy i dialog człowieka z przyrodą. Dlatego to tak zachwycająca, fascynująca architektura.
Wiktor Naturski, prezes Stowarzyszenia Edukatorów Leśnych, jest pod wrażeniem tego, że inwestycja powstała z takim poszanowaniem dla miejscowej przyrody. Oczywiście każda budowa jest ingerencją. Tym bardziej w tej sytuacji, kiedy piramidy powstawały na dawnych łąkach i pastwiskach. Musiano wybudować drogi, doprowadzić wodę czy prąd.
Moim zdaniem dokonano tutaj niemożliwego. Pokazano, że architektura może wpisać się w część przyrody, stać się elementem krajobrazu, jednocześnie nie przyćmiewając go, a wręcz wzbogacając.
Pojawiają się głosy, aby dokończyć budowę piramid. To ryzykowne przedsięwzięcie, ale chyba gra warta jest świeczki, jeśli nowy projekt wpisałby się w dawny pomysł architektów. Ustroń ma perełkę, którą jednak niszczą kolejne nowoczesne, "pseudogóralskie", jak ujęła to Agata Twardoch, hotele.