REKLAMA

E-booki są martwe. Raport czytelnictwa pokazuje, że książka elektroniczna nie ma szans z papierową

Pora to powiedzieć wprost. E-booki są martwe i choć branża od lat pudruje trupa, to z roku na rok nie staje się on bardziej żywy. Jeśli na horyzoncie nie pojawi się jakiś nekromanta, to szans na poprawę sytuacji nie widać.

25.04.2022 16.45
kindle oasis amazon pl czytnik e-bookow premium polska gdzie kupic
REKLAMA

To będzie rok e-booków – słyszymy od ponad dekady. Niestety, podobnie jak Linux, e-booki jakoś nie mogą się doczekać swoich „pięciu minut” i od lat nie udaje im się przebić poza rynkowy margines. Najnowszy wstęp do raportu o stanie czytelnictwa w Polsce pokazuje nie tylko katastroficznie niski poziom czytelnictwa w naszym kraju, ale też dowodzi, że nad Wisłą nawet podcasty przegoniły e-booki.

REKLAMA

E-book w Polsce to kompletna egzotyka.

Z raportu Biblioteki Narodowej wynika, że w Polsce e-booki czyta zaledwie… 5 proc. czytelników:

Lekturę książek w formatach cyfrowych (niekoniecznie specyficznych dla czytników) w 2021 roku zadeklarował co dwudziesty respondent. Pod tym względem odpowiedzi nie były różnicowane w istotny sposób przez podstawowe zmienne demograficzne, takie jak płeć, miejsce zamieszkania i wykształcenie. Tym, co najsilniej wiąże się z czytaniem książek w formatach cyfrowych, jest duża liczba godzin spędzanych przed ekranami komputerów i urządzeń mobilnych. Wśród osób, które poświęcają na to 8 i więcej godzin dziennie, a więc intensywnie funkcjonują w środowisku cyfrowym, czytelników takich książek jest wyraźnie więcej. Odsetek osób słuchających audiobooków jest bardzo podobny (7%).

Co więcej, e-booki czytają ci, którzy i tak spędzają większość czasu przed ekranami. Ludzie mniej kompetentni cyfrowo, czy też po prostu mniej zaangażowani w media cyfrowe, nie sięgają aktywnie po książki elektroniczne, wybierając zamiast tego papier… a raczej – jak wynika z badania – wybierając inną formę rozrywki, bo doroczne badanie jak nigdy dotąd pokazało, że książki w naszym społeczeństwie zostały dosłownie rozjechane przez filmy i seriale.

Raport o stanie czytelnictwa w Polsce 2022. Źródło: Biblioteka Narodowa
Raport o stanie czytelnictwa w Polsce 2022. Źródło: Biblioteka Narodowa

W innych krajach sytuacja nie wygląda zresztą lepiej; zależnie od rynku e-booki mają średni udział na poziomie od 3 do 8 proc.

Sytuacji nie zmieniła nawet pandemia, gdy w czasie lockdownów zauważono pierwszy od lat istotny wzrost sprzedaży książek w formacie elektronicznym; sprzedaż spadła jednak równie szybko jak wzrosła, już po kilku miesiącach wracając do poziomu niewiele znaczących 3-8 proc.

A to prowadzi do rozważania – dlaczego?

Dlaczego e-booki się nie sprzedają?

Ta sekcja to już moje subiektywne opinie, niepodparte statystką, lecz doświadczeniem swoim i cudzym. Czytam dużo, kiedyś czytałem jeszcze więcej i był kilkuletni moment w moim życiu, gdy czytałem wyłącznie w formacie elektronicznym. Od blisko dwóch lat jednak nie przeczytałem ani jednego e-booka i jest ku temu kilka powodów.

Ceny e-booków nie zachęcają do zakupu.

Wydawać by się mogło, że z racji tego, że odpadają nam koszty druku, logistyki i sprzedaży w sklepach, książka elektroniczna powinna być znacznie tańsza od książki papierowej, prawda? Rzeczywistość pokazuje jednak, że książka elektroniczna nadal jest albo równie droga, albo wręcz znacznie droższa od papieru; zwłaszcza na Amazonie. Kilka lat temu popełniłem artykuł wyjaśniający, dlaczego wysokie ceny e-booków nie są niczym niezwykłym:

Pomijając jednak wybujałe oczekiwania konsumentów, e-booki nie powinny być aż tak drogie, jak są dzisiaj. Szybki rzut oka na rankingi bestsellerów i widać wyraźnie, że książka elektroniczna kosztuje średnio 20-25 zł dla nowych wydań, czyli niemal tyle samo, co książka papierowa. W przypadku książek natury specjalistycznej e-book jest zwykle dużo droższy od papieru.

Oczywiście jeśli odpowiednio długo poczekamy i jeśli odpowiednio "zapolujemy", kupimy e-booka znacznie taniej niż książkę papierową. Tyle że... to samo dotyczy książki papierowej. Odrobina cierpliwości i polowania na promocję zawsze może się skończyć kupieniem książki znacznie taniej niż w dniu premiery. A przecież nie o to w tym chodzi - chodzi o to, by e-booki od dnia premiery były odczuwalnie tańsze od książki papierowej, a nie o to, by trzeba było polować na okazje, aby były tańsze.

Dodajmy też, że e-book wcale nie jest bardziej ekologiczny od książki papierowej, a też z przykrością stwierdzam, że coraz więcej e-książek jest robionych na odpie*dol. Nie zliczę, ile razy natrafiłem na książkę elektroniczną z rażącymi błędami w składzie i formatowaniu, co mogło sugerować wyłącznie tyle, że wydawca oszczędził na DTP i skorzystał z programu robiącego "gotowce".

E-czytniki to kpina.

W 2018 r. ledwie 6 proc. Polaków czytało e-booki i wówczas napisałem, że nie ma w tym nic dziwnego, bo jakość czytników to ponury żart. Minęły cztery lata, a mógłbym ten tekst opublikować ze zmienioną datą i każdy jeden argument nadal miałby zastosowanie. Wszystkie czytniki prócz amazonowego Kindle’a zakrawają o nieśmieszny żart. Nawet gdy mówimy o modelach wyposażonych w bardziej zaawansowane funkcje niż niejeden Kindle, ich wykonanie woła o pomstę do nieba. Regularnie trafiają mi w ręce nowe modele e-czytników i nie licząc technologii wykonania wyświetlacza nie widać w nich choćby cienia progresu.

I nawet nie zaczynajmy rozmowy o abonamentach na e-booki, bo tu stagnacja jest jeszcze bardziej widoczna. Najpopularniejsze w Polsce rozwiązanie tego typu – Legimi – od wielu lat się nie rozwija. Ich aplikacje mobilne są ociężałe i niezbyt piękne, aplikacje na czytniki działają jakby chciały, a nie mogły, a synchronizacja między urządzeniami to loteria – czasem się uda, czasem zgubi kilka stron. Empik Go jako usługa wypada znacznie lepiej, lecz niestety na e-czytnikach nadal pozostawia wiele do życzenia, bo… nie ma e-czytników, które oferowałyby podobny poziom koherencji systemu i płynności działania co Kindle. A gdy czytelnik trafia na taki czytnik, to wcale się nie dziwię, że nie czuje się zachęcony do e-czytania.

Jesteśmy przebodźcowani, a książka to ucieczka od elektroniki.

Ten argument dla mnie był najważniejszym, ale potwierdzają też badania, zwłaszcza te wykonane w czasie pandemii; jesteśmy globalnie przebodźcowani. Spędzamy przed ekranami tyle godzin i jesteśmy bombardowani przez nie takimi ilościami informacji, że zwyczajnie mamy dość. Oczywiście wiem, że ekrany e-ink to co innego i nie męczą one wzroku tak jak ekrany LCD, lecz nie da się uciec od faktu, że nawet korzystając z e-czytnika nadal obcujemy z elektroniką.

Sam odstawiłem e-booki, bo chciałem obcować na co dzień z choć jedną formą kultury, która nie wymaga ode mnie gapienia się w ekran ani korzystania z jakiegokolwiek dodatkowego gadżetu. Ekrany sprawiły też, że jako społeczeństwo nieco zatraciliśmy zmysłowy aspekt obcowania z kulturą; i wcale nie mówię tu o mitycznym „zapachu książki” (nowe książki pachną paskudnie, nie zapraszam do dyskusji), lecz o możliwości dotknięcia kartki i fizycznym akcie przewracania stron. To nie żaden fetysz; istnieją twarde badania, które dowodzą, że dzięki fizycznemu kontaktowi z książką lepiej zapamiętujemy jej treść niż tylko gapiąc się na literki na wyświetlaczu.

Sprzedaż e-booków w Polsce i na świecie stoi w miejscu. Na poprawę się nie zanosi.

REKLAMA

Pomimo rozwoju technologii sprzedaż książki elektronicznej utknęła w martwym punkcie i raczej się z niego nie ruszy. Obiektywnie patrząc, jedyną „szansą” e-booka jest to, co dzieje się dziś na rynku papieru. Zwykli konsumenci tego nie odczuwają, ale papier w ostatnich miesiącach drastycznie podrożał, co widać już w branżach fotograficznych czy pakunkowych. Nie ma szans, żeby te wzrosty cen nie odbiły się prędzej czy później na cenach książek, co może skłonić czytelników do poszukiwania tańszej alternatywy w formacie elektronicznym.

To jednak tylko gdybanie. E-booki są praktycznie martwe i choć sam doceniam ten format, tak nie widzę dla niego świetlanej przyszłości. Z prostego powodu – czytanie e-booka to gapienie się w ekran. A jak potwierdzają badania Biblioteki Narodowej, na ekranach mamy tyle innych rzeczy do konsumowania, że książka elektroniczna spada na bardzo daleki plan.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA