REKLAMA

W Fortnite usunęli budowanie. Wróciłem do gry i bawię się lepiej niż kiedykolwiek

Wraz z nadejściem nowego sezonu, twórcy Fortnite tymczasowo usunęli możliwość budowania z głównych trybów swojego dochodowego battle royale. Właśnie na taką okazję czekałem. Wróciłem do sieciowej strzelaniny pozbawionej możliwości stawiania konstrukcji i bawię się lepiej niż kiedykolwiek.

Fortnite bez budowania. Wróciłem do gry i bawię się jak nigdy
REKLAMA

Mamy ich. Razem z dwójką znajomych widzimy, jak grupa innych graczy wybiega na łąkę. Są jak na patelni i zaraz zaczną skwierczeć, bo efekt zaskoczenia jest po naszej stronie. Rozpoczynamy ostrzał. Zdążyliśmy zdjąć wrogom osłony, ale nim udaje się nam ich powalić, ci otaczają się ceglanym parawanem. Następnie konstruują wysokie wieże, stawiając ścianę za ścianą w niemożliwym do osiągnięcia przez nas tempie. Przeciwnicy zyskują przewagę wysokości i wykrwawiają nas jednego po drugim.

REKLAMA

Właśnie przez system budowy przestałem grać w Fortnite. Jestem graczem wychowanym na Medal of Honor, Call of Duty czy Battlefieldzie. W ciągu lat spędzonych na serwerach sieciowych strzelanin przyzwyczaiłem się, że gdy zachodzę wroga od tyłu i ciągnę mu serią po plecach, ten zazwyczaj nie ma szansy na wygraną. W Fortnite zaskoczeni gracze potrafią jednak błyskawicznie otoczyć się pierścieniem ścian, a następnie zmienić losy bitwy. Nigdy mi się to nie podobało.

Doskonale rozumiem, że system budowy to coś, co wyróżnia Fortnite na tle innych battle royale. Jestem świadom, że starcia przegrywałem z powodu braku własnych umiejętności. Nie potrafię błyskawicznie konstruować wież i gniazd snajperskich. Dlatego jestem pełen podziwu dla tych graczy, którym taki manewr się udaje. Zamiast narzekać na grę w której jestem kiepski, po prostu ją zmieniłem. Zawsze jednak zazdrościłem fanom Fortnite'a rewelacyjnego wsparcia ze strony deweloperów. Gra jest żywa jak żadna inna. Mogłem tylko marzyć o podobnym supporcie Battlefielda czy Destiny.

 class="wp-image-2102316"
 class="wp-image-2102298"

Teraz twórcy Fortnite tymczasowo usunęli z gry budowanie. Wróciłem, sprawdziłem i bawię się jak nigdy.

Ograniczenie tego battle royale do klasycznej wymiany ognia zmniejszyło różnicę umiejętności między mną, a wieloletnimi fanami tej produkcji. Doświadczeni budowniczy stracili naturalną przewagę, przez którą porzuciłem tytuł kilka lat temu. Wymiana ognia znowu przeniosła się na ulice i do budynków. Naturalne osłony stały się ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, tak samo ukształtowanie terenu. Element zaskoczenia, przewaga terenowa, celność - Fortnite kładzie teraz silniejszy nacisk na te elementy, do których przyzwyczaili się starsi gracze.

Pierwszy kill. Drugi. Trzeci. Zacząłem posyłać kolejnych graczy (o dziwo nie tylko boty) na tamten świat z częstotliwością, jaka dawniej była dla mnie nieosiągalna. Fortnite na nowo stał się dla mnie satysfakcjonujący. Runda za rundą, zacząłem coraz śmielej sobie radzić, związując walką rywali, chociaż dawniej odruchowo od niej uciekałem. Pierwszy raz od premiery gry na Switchu miałem szczerą ochotę, aby ją odpalić po powrocie z pracy. Nie czułem takiej ekscytacji z powodu Fortnite'a od naprawdę długiego czasu. O ile kiedykolwiek.

 class="wp-image-2102325"
 class="wp-image-2102334"

Oczywiście nie mam żadnych złudzeń: system budowania wcześniej czy później wróci do Fortnite'a. To przecież charakterystyczny element tej gry, składający się na DNA popularnego battle royale. Wtedy też bez cienia żalu ponownie rozstanę się z produkcją, odstępując miejsce lepszym, skuteczniejszym (i zazwyczaj młodszym) graczom. Jednak na tutaj i teraz, bawię się absolutnie rewelacyjnie. Jeśli podobnie jak ja przeszkadzał wam system budowania, ale byliście pod wrażeniem przystępności oraz powiększającej się zawartości dla tej gry, nie ma lepszego czasu na powrót.

Jestem w szoku, jak wiele zmieniło się w grze od mojej ostatniej wizyty, jeszcze na Nintendo Switchu.

Pomijam już zmianę mapy, która jest modyfikowana i odświeżana regularnie. Chodzi o same możliwości rozgrywki. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, gdy odkryłem, że bohaterowie potrafią się teraz podciągać przy krawędziach, niczym Lara Croft. W grze znalazł się sprint z prawdziwego zdarzenia, a także świetnie zaanimowany, bardzo efektowny wślizg. Awatary potrafią nawet wyważać z impetem drzwi, wbiegając na nie bokiem.

No i te pojazdy! Gdy rozstawałem się z Fortnite, w grze był dostępny wyłącznie wózek golfowy. Teraz na mapie widzę samochody osobowe, ciężarówki, motorówki, a nawet gigantyczne czołgi z kilkoma stanowiskami ogniowymi. Gdyby tego było mało, pojazdy można modyfikować znalezionymi częściami, ulepszając zderzaki, opony, pancerz i tak dalej.

 class="wp-image-2102322"
 class="wp-image-2102304"

Same lokacje stały się z kolei bardziej interaktywne niż pamiętam z przeszłości. Poza większą liczbą automatów, na mapie pojawili się NPC oferujący potężne przedmioty. Znalazłem również maszyny ulepszające już posiadany sprzęt. Do tego dochodzi możliwość przeszukiwania różnego rodzaju kufrów czy walizek. Za moich czasów interaktywne były wyłącznie skrzynie ze skarbami oraz skrzynki z amunicją. Widzę także możliwość wędkowania oraz masę, masę innych elementów, które zostały wdrożone do gry systematycznie publikowanymi aktualizacjami.

REKLAMA

Do tego ta oprawa wizualna! Mimo artystycznej prostoty, Fortnirte jest naprawdę miłe dla oka. Gram w battle royale na PlayStation 5, odpalając wersję Unreal Engine 5. Dodatkowe efekty, jak odbicia w lustrach czy szybkach, nie przeszły mojej uwadze. Po kilkuletniej nieobecności w grze na każdym kroku napotykam na coś nowego. Jestem pod wielkim wrażeniem, jak dobrze wspierany jest ten tytuł i jak umiejętnie Epic Games odświeża jego formułę, walcząc z rutyną oraz stagnacją.

Szczerze, nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek wrócę do Fortnite. Bawię się jednak fantastycznie i trzymam kciuki, by system budowy był zablokowany jak najdłużej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA