REKLAMA

Twórcy Tomb Raidera pokazują, że ich gra miała być horrorem. Mnie to nie dziwi, wciąż boję się Tomb Raider 2 z PSX

Z okazji zbliżającego się Halloween producenci świetnej gry Tomb Raider z 2013 r. pokazali, jak początkowo wyglądało ich dzieło. Można się w nim doszukać rasowego survival horroru. Nie dziwi mnie to. Lara Croft od zawsze flirtowała z gatunkiem grozy. Tomb Raider 2 z pierwszego PlayStation straszy mnie we wspomnieniach po dziś dzień.

Tomb Raider miał być horrorem. Twórcy pokazują wideo z wczesnej wersji
REKLAMA

Pełen akcji Tomb Raider z 2013 r. był świetnym wskrzeszeniem kultowej serii. Lara Croft wróciła w doskonałej kondycji, nie dając o sobie zapomnieć na rzecz Nathana Drake'a z Uncharted. Jednak każdy, kto przeszedł Tomb Raidera, na pewno pamięta silną zmianę nastroju w drugiej połowie gry. Wchodząc do grobowca starożytnej cesarzowej wszystko stawało się mroczniejsze, brutalniejsze, a nawet bardziej krwawe. Lara czołgająca się między dziesiątkami zwłok to jeden z mocniejszych obrazów zaserwowanych nam w tamtej produkcji.

REKLAMA
 class="wp-image-1902386"
Tomb Raider z 2013 r. robił się momentami bardzo krwawy

Producenci Tomb Raider od samego początku mieli słabość do horroru. Dokumentują to na własnym wideo.

Z okazji zbliżającego się Halloween twórcy Tomb Raidera pokazali światu, jak wyglądała ich gra na wczesnym etapie produkcji. Okazuje się, że reboot serii z 2013 r. mógł być znacznie, ale to znacznie mroczniejszy. Dokumentuje to wideo pokazujące w akcji prototyp gry. Tam Lara mierzy się z dziwnymi potworami, zwiedzając ciasne korytarze podziemnych grot. Nawet zmieniając otoczenie na świątynie i pałace, Croft wciąż walczy z humanoidalnymi maszkarami, podpalając je prowizorycznym miotaczem ognia. Możemy nawet zobaczyć efektowną sekwencję konnej ucieczki przed dziesiątkami potworów rodem z Dead Space.

Oczywiście każda gra na wczesnym etapie produkcji ulega ewolucji. Zmieniają się koncepcje, pomysły oraz mechaniki. Jednak oglądając materiał bezpośrednio od twórców, trudno nie mieć wrażenia, że Tomb Raider był w pełni świadomie tworzony jako gra mieszająca akcję i horror, z większym naciskiem położonym na ucieczkę i walkę z potworami. Sam roboczy tytuł gry - Tomb Raider Ascension - również sugeruje większe zbliżenie do horroru. Tytułowe Zejście od razu kojarzy się z serią filmów grozy o tym samym tytule, bardzo popularnym pośród widzów (chociaż niezbyt dobrym).

Mnie ta słabość do horroru nie dziwi. Tomb Raider od zawsze był straszny. Do teraz boję się drugiej odsłony z 1997 r.

Tomb Raider 2 wydane na pierwsze PlayStation w 1997 r. zachwycało z wielu różnych powodów. Gra obsługiwała karty pamięci, co było gigantycznym skokiem jakościowym względem pierwszej odsłony. Do tego wprowadzono spore obszary umożliwiające podróżowanie pojazdami, jak Wenecja z łodzią motorową oraz Tybet ze skuterem śnieżnym. Tomb Raider 2 był większy, ładniejszy, bardziej zróżnicowany i bardziej epicki od pierwszej odsłony.

Był też - jak doskonale pamiętam nawet po ponad dwóch dekadach - cholernie straszny.

Tomb Raider 2 straszył mnie na kilka zróżnicowanych sposobów. Pamiętam, że pierwszym źródłem przyspieszonego bicia serca był wielki T-Rex, ukryty w głębi początkowego poziomu. Trafiając do gigantycznej groty pod murem chińskim, monstrualny gad wyłaniał się z ciemności, ze swoimi ostrymi zębiskami. Efekt robiła zwłaszcza ta ciemność. Producenci korzystali z niej, aby oszczędzać na zasobach pierwszego PlayStation, wyświetlając wielkiego dinozaura. Jednak z punktu widzenia dziecka, wszechobecny mrok dodawał scenie aury jak z horroru. Dezorientował. Budował napięcie. Ugh.

 class="wp-image-1902404"
T-Rex ukryty w głębinach pierwszego poziomu z Tomb Raider 2

Drugim filarem strachu w Tomb Raider 2 była dla mnie sekwencja nurkowania. Lara Croft schodzi głęboko pod wodę gdzieś na środku oceanu, szukając wraku statku. Doświadczenie - jak na 1997 r. - było niezwykle sugestywne. Im głębiej schodziliśmy, tym było ciemniej. Do tego gra pozwalała płynąć w każdym kierunku. Bezmiar oceanu przytłaczał, a znikający w oczach pasek tlenu tylko potęgował napięcie. Nigdy nie przepadałem za podwodnymi obszarami w grach wideo, ale to, przez co musiałem przechodzić w Tomb Raider 2, było torturami wyższego poziomu. Bezmiar oceanu, ciemność wody, rekiny grasujące gdzieś dookoła, kończący się tlen i niemal kompletna pustka. Brr.

Najbardziej bałem się jednak podczas przechodzenia ostatnich poziomów. Świat Tomb Raider 2 zamieniał się wtedy w mroczną wizję rodem z Lovecrafta, w której tybetańskie golemy goniły za mną z wyciągniętymi ostrzami, zawodząc w sposób, który wypalił się w moim umyśle do końca życia. Gdy dzisiaj patrzę na kwadratowe modele kamiennych wojowników, nie wyglądają przesadnie przerażająco. Jednak wtedy ich obecność, połączona z mrokiem ostatnich lokacji, sprawiała, że dziecięcy strach mieszał się z ekscytacją, powodując wyjątkową mieszankę przykuwającą do telewizora kineskopowego. Swoją drogą, kilka poziomów wcześniej walczyło się z Yeti. Wystarczy spojrzeć na jego gębę, ani zrozumieć, dlaczego nie budził sympatii młodych graczy.

Tomb Raider, a ta trudno wyczuwalna granica, której nie wypada przekraczać.

REKLAMA

Jestem wielkim fanem tego, jak w kolejnych odsłonach Tomb Raidera klasyczna gra akcji stopniowo ewoluuje w coś znacznie bardziej egzotycznego. Niezależnie, czy to horror jak w Tomb Raider 2, czy też świat science fiction z późniejszych odsłon, zawsze nadawało to tej serii charakterystycznego posmaku. Dlatego bardzo możliwe, że Tomb Raider z 2013 r. był tak dobry właśnie dlatego, bo początkowo miał być bliżej horroru. Z czasem producenci wygładzili swoje dzieło, ale pewne gatunkowe naleciałości pozostały, co by wrócić do wcześniej wspomnianego grobowca cesarzowej.

Grunt, to nigdy nie przekraczać granicy, po której klimatyczna opowieść zamienia się w groteskę. Wielu czytelników Spider's Web zapewne pamięta grę Tomb Raider: The Angel of Darkness, w której nowa, mroczniejsza Lara wraca do świata żywych. Młodzi mają na produkcje tego typu swoje określenie: cringe. Chociaż z perspektywy czasu wydaje mi się, że Angel of Darkness otrzymał więcej krytyki, niż na to zasługiwał, to właśnie ta trudno wyczuwalna linia, za którą wychodzić Larze nie wypada.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA