Jak zadbać o prywatność rozmów w internecie? Poradnik dla początkujących
Bezpieczeństwo komunikacji w Internecie to bardzo grząski grunt. Korzystając z powszechnie znanych i lubianych komunikatorów ryzykujemy, iż nasze poufne rozmowy wyciekną i wpadną w niepowołane ręce. Podpowiadamy, z jakich narzędzi korzystać, by się przed tym zabezpieczyć.
Każdy z nas ma tajemnice, które chciałby ukryć przed światem i chyba każdemu zdarzyło się przeprowadzić cyfrową konwersację, która nie powinna ujrzeć światła dziennego. Nieważne, czy jesteśmy dziennikarzem śledczym proponującym zberezeństwa dziewczynie z OnlyFans, zdradzającym mężem, żoną, czy po prostu dzielimy się uczuciami, emocjami i sekretami, których ujawnienie mogłoby mieć dla nas negatywne skutki.
Żyjemy w cyfrowym świecie, więc przekonywanie, że „o takich tematach rozmawia się w cztery oczy” brzmi jak pozdrowienia z roku 2000. Nie, dziś przy użyciu komunikatorów internetowych rozmawiamy o wszystkim. Sęk w tym, że większość z nas wykorzystuje do tego niewłaściwe narzędzia. Dwa najpopularniejsze w Polsce komunikatory to Facebook Messenger i WhatsApp. O ile nie ma absolutnie nic złego w wykorzystywaniu ich do codziennych konwersacji ze znajomymi, tak używanie ich do poufnych rozmów to proszenie się o kłopoty, zważywszy na to, jak często dochodzi do wycieków informacji z obydwu powyższych.
Jeśli masz coś do ukrycia, są lepsze opcje.
Nie chcesz rezygnować z Messengera? Wykorzystaj tajną konwersację.
Facebook Messenger oferuje opcję dla tych, którzy czasem chcą zadbać o prywatność swoich rozmów na poziomie powyżej przeciętnej. Opcja ta nosi nazwę „tajnej konwersacji” i znajdziemy ją w aplikacji na Androida oraz iOS, dotykając ikony „i” w panelu danego rozmówcy.
Po przejściu do tajnej konwersacji możemy dotknąć ikony stopera i wybrać czas, po jakim wiadomość zniknie z czatu (liczony od momentu odczytania wiadomości).
Minimalny okres to 10 sekund, maksymalny zaś - jeden dzień. Po upływie tego czasu wiadomość najpierw staje się zamazana, a potem znika zupełnie.
W trybie tajnej konwersacji rozmowy są też szyfrowane, choć nie ma co liczyć na poziom zabezpieczeń rodem z dedykowanych „tajnych” komunikatorów.
Tajnej wiadomości nie można też wysłać ot tak. Najpierw musimy rozpocząć rozmowę w zwykłym trybie, a dopiero potem przejść do tajnych wiadomości. W innym przypadku wysłanie tajnej wiadomości nie powiedzie się. Funkcja nie działa również w przeglądarce i na komputerach osobistych, a jedynie na aktywnych urządzeniach mobilnych. To dobre zabezpieczenie na wypadek, gdy współdzielimy komputer z innymi domownikami.
Podobną opcję znikających wiadomości oferuje również WhatsApp, choć ze względu na kontrowersyjne zmiany w polityce prywatności (z których potem komunikator się chyłkiem wycofał), generalnie radzimy zaprzestać korzystania z tego komunikatora.
Signal to obecnie najlepsza opcja.
Odkąd Signala polecił sam Edward Snowden, jest on bodajże najpowszechniej używanym bezpiecznym komunikatorem na rynku. Rozwija go organizacja non-profit, a aplikacja jest darmowa, pomimo tego, że nie zbiera informacji o użytkownikach. Jedyną informacją, jaką musimy podać, by utworzyć konto w komunikatorze, jest nasz numer telefonu.
Korzystając z aplikacji Signal nie musimy szukać opcji tajnej konwersacji, bo każda konwersacja jest w domyśle tajna i zabezpieczona szyfrowaniem end-to-end. W dowolnym momencie możemy zmienić wiadomości tekstowe i głosowe w wiadomości znikające. Do tego dochodzi szereg innych zabezpieczeń – Signal może np. nie zezwolić na robienie zrzutów ekranu, lub zablokować funkcje uczenia się w klawiaturze systemowej, jak ma to miejsce w trybie incognito w przeglądarce. Żadnej z tych funkcji nie oferuje Messenger, choć np. w WhatsAppie można zablokować zrobienie zrzutu ekranu.
Signal ma tylko jedną wadę. Lub zaletę, zależnie z której strony na to spojrzeć – nie synchronizuje wiadomości między urządzeniami, więc z jednej strony podnosi poziom bezpieczeństwa, ale z drugiej, jeśli zmienicie telefon, to pożegnacie się z wiadomościami. Tak samo nie zobaczycie na komputerze wiadomości napisanej z telefonu i vice versa. Synchronizuje się jedynie lista kontaktów i grupy.
Telegram podgryza duże komunikatory.
O ile Signal to opcja bardzo niszowa, przeznaczona raczej dla najbardziej przejmujących się prywatnością użytkowników (i raczej nie przekonacie do niego swoich znajomych), tak Telegram zatacza coraz szersze kręgi jako najprostsza, bezpieczna alternatywa dla Messengera czy WhatsAppa.
Jego największą przewagą nad Signalem od strony użytkowej jest fakt, że wiadomości synchronizują się między urządzeniami. Telegramowi bliżej też funkcjonalnie do „dużych” komunikatorów, bo mamy tu rozmowy wideo, rozmowy głosowe i czaty grupowe do 200 tys. członków.
Wszystkie rozmowy prowadzone na Telegramie są szyfrowane, ale żeby włączyć znikające wiadomości, należy skorzystać z sekretnego czatu i opcji "zegar samozniszczenia".
Auto-usuwanie wiadomości można też włączyć w konwersacji grupowej:
Aplikacja jest prosta w obsłudze, a sam komunikator działa szybko i niezawodnie, zupełnie jak duże narzędzia (a może nawet bardziej). W Telegramie nie znajdziemy też reklam, a jego twórcy zarzekają się, że aplikacja pozostanie darmowa po wsze czasy.
Jak dotąd obietnicom Telegrama zaufało już ponad 400 mln użytkowników (dane za 2020 r.), a liczba korzystających z niego ludzi rośnie o blisko 100 mln rok do roku. To wciąż znacznie mniej niż korzysta z Messengera, ale blisko 10-krotnie więcej niż w przypadku Signala. Jest więc szansa, że z czasem łatwiej będzie do tego rozwiązania przekonać znajomych.
Bezpieczne rozmowy w internecie są możliwe. Warto jednak zadbać o dodatkową warstwę zabezpieczeń.
Komunikatory internetowe to tylko jeden poziom zabezpieczeń i jedno miejsce, w którym dbamy o poufność konwersacji. Jeśli jednak naprawdę zależy nam na spokoju ducha, warto też zadbać o bezpieczeństwo w innych miejscach. O podstawach takich, jak stosowanie weryfikacji dwuskładnikowej w każdej możliwej usłudze nie trzeba chyba wspominać – w 2021 r. to powinna być oczywistość. Dobrze jest też dbać o dobre praktyki, np. wylogowywać się z witryn i usług na swoim komputerze, jeśli mogą mieć do niego dostęp inne osoby, jakkolwiek uciążliwe mogłoby się to wydawać.
Są też oczywiście narzędzia, którymi można podnieść poziom bezpieczeństwa naszych rozmów w sieci. Jedno z nich to Proton Mail – aplikacja, która stanowi swoisty odpowiednik bezpiecznego komunikatora dla wiadomości mailowych. Cóż bowiem z tego, że przeprowadzimy rozmowę na superzabezpieczonym Signalu, jak potem np. wyślemy podsumowanie rozmowy lub poufne pliki stosując maila w domenie polskiego portalu horyzontalnego?
Proton Mail rozwijany jest przez naukowców z CERN i MiT. Pracownicy usługi nie mają dostępu do wiadomości, bo szyfrowanie odbywa się po stronie klienta. Teoretycznie więc jest to najbezpieczniejszy sposób wysłania szyfrowanej poczty e-mail, choć dziś Proton Mail zaliczył potężne nadszarpnięcie zaufania – ujawnił IP aktywistów klimatycznych z Francji pod nakazem szwajcarskiego sądu. Może więc Proton Mail gwarantuje anonimowość na co dzień, ale nie zapewnia anonimowości przed służbami bezpieczeństwa i wymiarem sprawiedliwości.
Jeśli jednak potrzebujesz aż takiego poziomu zabezpieczeń, by obawiać się wykrycia przez służby (lub żonę węszącą romans…), trzeba się uciec do jeszcze bardziej wyrafinowanych rozwiązań, jak np. TOR. TOR Project to amerykańska organizacja non-profit, dostarczająca przeglądarkę internetową gwarantującą 100-procentowe bezpieczeństwo i anonimowość użytkownika. Pod względem funkcji i bajerów daleko jej do Chrome’a czy Edge’a, ale gdy liczy się poufność rozmów, prawdopodobnie nie ma lepszej opcji.