Tajemniczy monolit znikł z pustyni w Utah. Został po nim tylko jeden fragment
Przez cały ubiegły tydzień kawałek metalu wkopany w Ziemię na pustyni w Utah i odkryty z helikoptera przez ludzi liczących owce, zrobił w mediach niesamowitą furorę. Nie wytrzymał jednak presji i zniknął.
Tak naprawdę nic tutaj nie ma sensu. Urzędnicy stanowi liczący populację owiec na pustkowiach Utah przypadkiem odkryli osobliwy, metaliczny obiekt. Sam obiekt wyglądał jak wkopany w Ziemię kawałek srebrnego metalu o wysokości 4 metrów. Nie miał żadnych znaków szczególnych, żadnych oznaczeń, napisów itd. Pech chciał, że komuś skojarzył się z monolitem znalezionym na Księżycu w legendarnym filmie 2001: Odyseja Kosmiczna Stanleya Kubricka z 1968 r.
Wystarczyło wrzucić informację o obiekcie do sieci, aby rozniosła się ona lotem błyskawicy po całym świecie, trafiając na nagłówki takich szacownych tytułów jak New York Times czy Spider’s Web. O ile nikt z naszej redakcji nie zaczął natychmiast pakować się na wyprawę do Utah, aby samodzielnie odnaleźć i sfotografować ten obiekt, to już o wielu Amerykanach nie można tego powiedzieć.
Google Maps powie ci prawdę
Początkowo władze poinformowały o odkryciu, ale jednocześnie nie ujawniły, w jakim konkretnie miejscu obiekt się znajduje. Nie był to najlepszy pomysł. Już kilka dni później ktoś opublikował w sieci zrzuty ekranu z map Google, pokazujące dokładną lokalizację obiektu. Jak się okazuje, są ludzie, którzy uwielbiają poszukiwać różnych obiektów na rozległych zdjęciach satelitarnych. Pech chciał, że obszar, na którym stoi „monolit”, został sfotografowany z orbity po południu, więc choć obiektu samego w sobie niemal nie widać, to rzuca on charakterystyczny długi cień. To wystarczyło, aby zdradzić jego położenie. Przegląd archiwalnych zdjęć tego obszaru pozwolił ustalić przy okazji, że sam obiekt stał tam od co najmniej czterech lat.
Co się mogło stać? W kierunku tajemniczego obiektu wyruszyły całe tabuny ludzi, którzy koniecznie chcieli sobie przy nim zrobić zdjęcie, sprawdzić, czy jest pusty, czy przyciąga magnesy itp. itd. Szkoda gadać.
Zniknął tak, jak się pojawił
Teraz władze stanowe poinformowały, że problem poniekąd rozwiązał się sam. Obiekt zniknął. Żeby było śmieszniej, tak jak nie było wiadomo, kto go postawił, tak nie wiadomo kto go usunął. Być może były to zupełnie inne służby, być może osoby, które go tam postawiły kilka lat temu, a być może ktoś przyjechał, wykopał go sobie i zabrał (ukradł) na pamiątkę? Same władze zarzekają się, że nie mają nic wspólnego z tym zniknięciem.
Z drugiej strony, w tej sprawie nie jest to istotne, przecież jakby nie patrzeć każdy tutaj słuchał swojej wyobraźni, a nie jakichś tam nudnych faktów. Możemy zatem powiedzieć, że „obcy” już ludzi pobudzili do rozmowy o monolicie, więc mogli go zabrać z powrotem na pokład swojego statku. Dlaczego nie.
Z pewnością jednak wymagało to trochę zachodu. Jakby nie patrzeć, instalacja metalowa o długości ponad 4 metrów raczej nie wchodzi do Toyoty Camry. Jak zauważały osoby, które widziały monolit, był on dość dokładnie wkopany w grunt. Aby tego dokonać trzeba było na pustkowie przywieźć odpowiedni sprzęt do cięcia skał, wyciąć niemal idealny kształt w skale i osadzić w nim „monolit”.
Zaryzykuję stwierdzenie, że to bardzo dobrze, że ktoś zabrał monolit. Dopóki on tam stał, istniało ryzyko, że za chwilę dowiemy się, że postawił to jakiś artysta New Wave albo jest to pozostałość po scenografii do reklamy nowej linii kosmetyków. Zniknięcie obiektu znacząco zwiększa szansę na to, że nigdy nie dowiemy się kto go tam postawił. Tajemnica ma szansę przetrwać i bardzo dobrze. W obecnych ponurych czasach pandemicznych monolit pozwolił nam, choć na chwilę, oderwać się od codzienności.