REKLAMA

Astronauci dzwonili z pokładu Crew Dragona i robili sobie jaja. „Rachunek wyślijcie do Elona Muska”

Kilka dni temu, po dwóch miesiącach spędzonych na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, dwójka astronautów wróciła na Ziemię statkiem Crew Dragon. Od momentu wodowania do otwarcia włazu minęły prawie dwie godziny. W tym czasie astronauci... nie nudzili się.

NASA i współpraca z Rosją
REKLAMA

Bob Behnken oraz Doug Hurley jako pierwsi astronauci mieli okazję przedrzeć się przez atmosferę Ziemi na pokładzie zupełnie nowego statku Crew Dragon i wylądować nim na spadochronach na powierzchni Oceanu Atlantyckiego.

REKLAMA

Kiedy jednak manewr poszedł zgodnie z planem, a statek spokojnie unosił się na powierzchni Oceanu i oczekiwał na podjęcie przez łódź, astronautom pozostało tylko oczekiwanie na otwarcie włazu od zewnątrz. Z uwagi na trujące opary otaczające statek, załogę statku można było wyciągnąć dopiero po prawie dwóch godznach od lądowania. Co więc zatem robili nasi bohaterowie?

Na wyposażeniu Dragona znajdował się telefon satelitarny

Na konferencji prasowej, która odbyła się już pięć godzin po lądowaniu, Doug Hurley przyznał co astronauci robili czekając na otwarcie włazu:

Hurley nie powiedział, kto odebrał telefon z pokładu najnowocześniejszego statku kosmicznego i co usłyszał. Mimo to zastrzegł, że ewentualny rachunek za rozmowy satelitarne należy przesłać do Elona Muska, właściciela firmy SpaceX.

Dziennikarze podczas konferencji dopytywali się czy astronauci nie dzwonili przypadkiem na pokład statku GO Navigator, który miał ich podjąć z oceanu, np. aby zamówić pizzę.

Po tej konferencji możemy się jednak spodziewać, że astronauci ustanowili nową tradycję i każda kolejna załoga Crew Dragona po wodowaniu będzie dzwoniła do przypadkowych osób, aby zabić czas między wodowaniem, a otwarciem włazu. Nic dziwnego, wszak po takim doświadczeniu jak ognisty lot przez atmosferę, każdy ma ochotę zrobić coś dla rozluźnienia. To zdrowy odruch.

Statki kosmiczne to naprawdę małe puszki na ludzi

Od momentu odcumowania od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, do wodowania w Zatoce Meksykańskiej minęło ponad 19 godzin. Od wodowania do wyjścia z kapsuły dodatkowe 2 godzin. To prawie cała dobra spędzona z drugą osobą na bardzo małej przestrzeni.

 class="wp-image-1319341"

Można pomyśleć, że doba to nie długo i można wytrzymać, szczególnie wtedy kiedy pracy jest dużo. Zapewne tak jest, ale tutaj mówimy jedynie o locie z pokładu ISS na Ziemię. Zupełnie inaczej jest jeżeli mamy do czynienia z dalszymi lotami kosmicznymi, np. na Księżyc, a być może kiedyś na Marsa.

W przypadku takich misji, trwających od kilku dni po kilka długich miesięcy, problemy związane z przebywaniem z innymi osobami na małej przestrzeni mogą okazać się naprawdę poważną przeszkodą.

Apollo 13 to nie tylko problemy związane ze sprzętem

Apollo 13 to jedna z najsłynniejszych misji kosmicznych, choć zakończyła się ona niepowodzeniem i wbrew wcześniejszym planom, astronauci wskutek poważnej usterki nie mogli wylądować na Księżycu, a ratując życie musieli jak najszybciej wracać na Ziemię. Niemniej jednak jeszcze przed wystąpieniem usterki członkowie załogi byli tak zirytowani są nawzajem i kontrolą naziemną, że w pewnym momencie poprosili o jeden dzień przerwy od obowiązków, aby móc rozwiązać konflikty między sobą. Poziom konfliktu między członkami załogi był tak wysoki, że NASA poważnie rozważała natychmiastowe przerwanie misji w obawie przed eskalacją konfliktu.

 class="wp-image-1319344"
Załoga Apollo 13
REKLAMA

Jeszcze ciekawiej działo się w 1980 roku podczas rekordowo długiej (185 dni) misji EO-4 realizowanej na pokładzie statku Salut-6. Długotrwały stres związany z natłokiem obowiązków oraz konieczność przebywania ze sobą na bardzo ograniczonej przestrzeni doprowadził do sytuacji, w której kosmonauci pokłócili się z personelem naziemnym na tyle, że po prostu zerwali wszelką komunikację, zarówno radiową jak i wideo, z centrum kontroli i odezwali się dopiero po kilku dniach.

Choć powyższe przykładowe sytuacje z historii z perspektywy czasu są tylko anegdotami, to jednak wyraźnie pokazują, że wbrew temu co słyszymy tu i ówdzie, dalsza eksploracja Układu Słonecznego, loty na Marsa i dalej nie zależą jedynie od opracowania odpowiednich rakiet i statków kosmicznych. Ludzki umysł jest bardzo przyzwyczajony do życia na Ziemi i do odpowiedniej jakości życia społecznego. W trakcie lotu sytuacja w żaden sposób nie przypomina tego co znamy z Ziemi, a to może prowadzić do stresu, depresji i konfliktów między członkami załogi, na które za bardzo nie da się wcześniej przygotować na Ziemi.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA