Wysyp premier bezlusterkowców i ani jednej ciekawej lustrzanki. Czy ten trend można jeszcze odwrócić?
Za nami targi CP+, czyli pierwsza tura nowości fotograficznych, jakie zobaczymy w 2018 roku. Jeśli reszta roku będzie wyglądać podobnie, dni lustrzanek są policzone.
Targi CP+ to coroczna impreza fotograficzna odbywająca się w Japonii. W tym roku najwięksi producenci pokazali swoje główne nowości tuż przed targami, dzięki czemu odwiedzający mogli je obejrzeć na stoiskach. Co nowego zobaczyliśmy? Show skradła firma Sony, choć Canon również pokazał, że nie osiadł na laurach.
Sony rządzi i dzieli.
- Pożegnałem się z Fuji - zagadnął mnie Tomek, mój fotograf ślubny. - Co dalej, Sony A7 III? - strzeliłem, bo sytuacja miała miejsce kilka dni po premierze tego aparatu. I nie myliłem się. Premiera Japończyków była tak mocna, że przelała czarę goryczy napełniającą się z każdym rozczarowaniem systemem Fujifilm X.
To właśnie Sony A7 III był największym pokazem siły na targach CP+. Nic dziwnego, że ten aparat wywołał ogromne poruszenie na rynku foto. Nowa Alfa bardzo sprytnie wstrzela się w potrzeby fotografów (i filmowców) pracujących komercyjnie, a przy tym aparat uzupełnia najważniejsze braki poprzednika.
W Sony A7III znajdziemy nową matrycę z poprawionymi osiągami na wyższych czułościach ISO i wydajniejszą stabilizacją. Pojawił się też grip znany z A7R III i A9, który znacznie poprawia ergonomię. Jest też podwójny slot na karty SD i - co być może najważniejsze - nowy akumulator „Z”, który nareszcie pozwala na zadowalający czas pracy. 710 zdjęć to rekord w bezlusterkowcach Sony, a może nawet w bezlusterkowcach w ogóle.
Pojawił się też joystick do sterowania punktami AF. Dodatkowo aktywny punkt można też zmienić na ekranie, także patrząc przez wizjer, kiedy wyświetlacz staje się płytką dotykową. Wisienką na torcie jest sam układ AF, który przeniesiono z Sony A9. Ma on aż 693 punkty fazowej detekcji, przy czym pokrywają one 93 proc. kadru. Dla posiadaczy lustrzanek takie liczby to jak podróż do odległej galaktyki.
Na koniec cena: 10 tys. zł. I dużo, i niedużo. Jasne, na taki aparat nie może sobie pozwolić większość pasjonatów fotografii, ale z drugiej strony, to naprawdę rozsądny poziom cenowy w stosunku do możliwości. Porównywalne lustrzanki kosztują więcej, więc można przypuszczać, że A7 III będzie wielkim hitem wśród fotografów pracujących komercyjnie.
Do ofensywy Sony dołączyła też Sigma.
Sigma również zaczęła rok od wysokiego C, choć... może lepiej byłoby napisać "od wysokiego A". Pojawiła się nowa linia obiektywów serii A (Art) z natywnym mocowaniem Sony FE. To naprawdę spektakularne wejście, bo nie zobaczyliśmy premiery jednego czy dwóch szkieł, a całej linii siedmiu obiektywów! Oto one:
- Sigma A 14 mm f/1.8 DG HSM - 1599 dol.,
- Sigma A 20 mm f/1.4 DG HSM - 899 dol.,
- Sigma A 24 mm f/1.4 DG HSM - 849 dol.,
- Sigma A 35 mm f/1.4 DG HSM - 899 dol.,
- Sigma A 50 mm f/1.4 DG HSM - 949 dol.,
- Sigma A 85 mm f/1.4 DG HSM - 1199 dol.,
- Sigma A 135 mm f/1.8 DG HSM - 1399 dol.
Nieco rozczarowuje fakt, że nie są to zupełnie nowe konstrukcje optyczne, a przerobione obiektywy lustrzankowe, przez co są one duże i ciężkie. Mimo to system Sony dzięki tym premierom stał się jeszcze bardziej atrakcyjny. Tym bardziej, że nieco wcześniej do gry dołączył też Tamron, który pokazał pierwszy natywny zoom przeznaczony pod bagnet FE. To naprawdę kompaktowy obiektyw 28–75mm f/2.8.
Canon postawił na 4K w bezlusterkowcach.
Canon M50 to pierwszy bezlusterkowiec Canona, który nagrywa w 4K. Taka premiera była bardzo potrzebna w systemie M. Aparat ma matrycę APS-C o rozdzielczości 24 milionów pikseli i oferuje odchylany o 180 stopni, dotykowy ekran, dzięki czemu powinien świetnie sprawdzić się np. we vlogowaniu.
Niestety nagrywanie w 4K jest obarczone pewnymi brakami. Przy tej rozdzielczości nie działa kapitalny system ustawiania ostrości Dual Pixel AF, a dodatkowo jest stosowany crop x1,6 nakładany na crop samej matrycy o takiej samej krotności. W skrócie: w 4K obiektywy mają znacznie węższe pole widzenia.
Kierunek jest więc dobry, ale widać, że Canon na rynku bezlusterkowców goni konkurencję. W żadnej mierze nie wyznacza nowych standardów.
Wcześniej muskuły prężył Fujifilm.
Fujifilm X-H1 pokazany w połowie lutego to mocna premiera, która wprowadza m.in, stabilizowaną matrycę i lepszą ergonomię. Ma to być bezlusterkowiec przeznaczony dla profesjonalistów. Aparat wyceniono na 8 tys. zł, co jest bardzo wysoką kwotą jak na korpus z matrycą APS-C.
X-H1 może być ciekawą propozycją dla osób będących w systemie Fujifilm, ale czy będzie na tyle dobry, by skusić fotografów przesiadających się z lustrzanek? Szczególnie w obliczu premiery Sony? Mam ku temu spore wątpliwości.
Olympus i Pentax też mają kilka ciekawych nowości w zanadrzu.
U Panasonica numerem jeden w kwestii foto pozostaje Lumix G9, czyli rewelacyjnie doposażony, choć moim zdaniem zdecydowanie za drogi korpus Mikro Cztery Trzecie. Mniejsza nowość to Lumix GX9, a w kwestii wideo królem jest Lumix GH5s, czyli prawdziwa bestia, która z pewnością trafi do arsenału studiów produkcyjnych.
Olympus chwalił się PEN-em E-PL9, czyli małym, wakacyjnym aparatem dla osób początkujących.
Co łączy wszystkie te nowości? To aparaty bez luster.
Gwoli ścisłości trzeba zaznaczyć, że na CP+ pojawiły się również lustrzanki, czyli nowy pełnoklatkowy Pentax K–1 II, który jest unowocześnioną wersją K–1. Nowością były też nudne jak flaki z olejem Canony EOS 2000D i 4000D, czyli jedne z najtańszych lustrzanek tego producenta.
To tyle. Na tym kończą się nowości z segmentu lustrzanek.
Wnioski nasuwają się same. Na rynku bezlusterkowców dzieje się naprawdę dużo.
Nowe urządzenia mają mniej lub więcej sensu, ale to właśnie tam dzieje się najwięcej. W przypadku lustrzanek końcówka 2017 i początek 2018 roku nie przyniosły żadnych ekscytujących nowości.
Pozostaje pytanie: gdzie w tym wszystkim jest Nikon? Ostatnią premierą wartą uwagi była lustrzanka D850 z sierpnia. Być może producent czeka z nowościami do września, kiedy odbędą się targi Photokina.
To właśnie Photokina 2018 może być decydująca dla przyszłości całego ryku foto. Jeśli Canon i Nikon nie pokażą zapowiadanych od dawna pełnoklatkowych bezlusterkowców, będzie im naprawdę trudno odrobić pięcioletnią stratę do Sony. A przecież Sony nie śpi i z roku na rok prezentuje coraz bardziej dopracowane konstrukcje. Już dziś wielu profesjonalistów przechodzi na bezlusterkowce, a co będzie za kolejne pięć lat? Tego trendu nie da się już powstrzymać.