REKLAMA

Battlefield 1 to nowy król sieciowych strzelanin - recenzja Spider’s Web

Wbrew pozorom, nie jest rewolucyjny. Nie stawia serii na głowie. Nie prowokuje trzęsienia ziemi. Battlefield 1 to doskonale znane mechanizmy, wciśnięte w gorset pierwszej wojny światowej. To wystarczy. Gra nie ma absolutnie żadnej konkurencji.

Recenzja Battlefield 1 - najlepsza gra od czasów Bad Company 2!
REKLAMA
REKLAMA

Wszakże rywalem dla gry Battlefield 1 nie będzie przecież nowe Call of Duty. To dwie zupełnie inne gry. Inna skala, inne te możliwości, inny styl rozgrywki. Od czasów Call of Duty 2 seria dokonała radykalnego skrętu w korytarzowe starcia na ciasnych mapach, w których postój oznacza błyskawiczną śmierć. Tymczasem Battlefield 1 to wojna totalna.

Bitwy na lądzie, w powietrzu i na wodzie. Do tego masowe starcia 64 graczy - Battlefield 1 zachował wszystko, co najlepsze.

To, co posiada Battlefield 1, to przede wszystkim SKALA oraz związane z tym MOŻLIWOŚCI. Tutaj nikt nie zmuszą cię do biegania za fragami. Nikt nie karze ci skakać po ścianach. Nikt nie podaje ci jednego, słusznego modelu rozgrywki, do którego musisz się dostosować.

Chcesz wsiąść do wielkiego działa i ostrzeliwać fortyfikacje wroga przez cały mecz? Proszę bardzo. Chcesz biegać z apteczkami i podnosić poległych? Nie ma problemu. Chcesz nie opuszczać potężnego czołgu? Ależ bardzo proszę. Chcesz rozłożyć się na skalnej półce, z karabinem snajperskim w ręku? Nikt nie widzi przeciwskazań.

battlefield-1-74 class="wp-image-522257"

Pomimo osadzenia gry w realiach pierwszej wojny światowej, od razu poczujecie, że to stary, dobry Battlefield. Chociaż pozornie zmieniło się wszystko, w praktyce nie zmieniło się nic. Wciąż najważniejszym trybem gry jest dominacja, w której musimy zdobywać punkty kontrolne. Tak jak wcześniej, same fragi nie gwarantują zwycięstwa, a nawet najlepszy wojownik nigdy nie będzie tak cenny, jak zgrana drużyna wykonująca zadania.

To wręcz zaskakujące, jak mało Battlefield 1 różni się od Battlefielda 4.

Starcia nie stały się znacznie bardziej kontaktowe. Wbrew materiałom reklamowym, gracze nie biegają między sobą z pałkami i saperkami, okładając się niczym jaskiniowcy. W Battlefield 1 bez problemu zdejmiemy przeciwnika z odległości 200 - 500 metrów, podstawowym karabinem wyborowym. Nie trzeba mieć do tego najlepszej broni w grze, ani nawet wyspecjalizowanej klasy.

Artyleria, pojazdy opancerzone, bomby, rakiety, ciężkie działa maszynowe - jest tutaj wszystko, co kojarzymy ze współczesnego pola bitwy. A do tego dochodzi wiele ciekawych urozmaiceń. Walka pośród gazów bojowych „robi klimat” tej grze. Tak samo jazda na koniu, z szablą w ręce. To jednak dodatki, które nie psują ogólnego modelu gry. Ten z kolei jest taki sam, jak w Battlefield 4. Czyli „graj jak chcesz i graj czym chcesz”.

Jedyną naprawdę odczuwalną zmianą jest liczba pojazdów opancerzonych. Czołgów i wozów piechoty jest znacznie, znacznie mniej. Za to jak już się jakiś trafi - dobry Boże, rozpoczyna się pogrom!

O czołgach w Battlefield 1 dyskutowaliśmy już wiele razy, ale pozwolę sobie podkreślić poprzednie wnioski: pancerną bestię pokona tylko zgrana drużyna. Bez klasy poświęconej zwalczaniu pojazdów bojowych, gracze zmuszeni są do kombinowania z uzbrojeniem i wyposażeniem. No i bardzo, bardzo dobrze! Nareszcie walka z tankiem przestaje być pojedynkiem jeden na jednego - żołnierz kontra maszyna.

Na osobną wzmiankę zasługują mapy do Battlefield 1. Te są CUDOWNE!

Jeżeli grałeś na Pustyni Omańskiej z otwartej bety Battlefield 1, trafiła ci się jedna z najgorszych, nudniejszych lokacji. Pozostałe areny prezentują się piekielnie okazale. Można napisać, że zamiast najlepszego, EA pokazało w becie, co ma najgorsze w zanadrzu. Prawdziwe dobro czeka dopiero na posiadaczy pełnej wersji gry.

Przepiękne francuskie miasto Amiens to dziesiątki alejek i mieszkań, z których można prowadzić ostrzał. Przez środek aglomeracji biegnie trakcja kolejowa. To po niej sunie ciężki pociąg z działami, wspierający przegrywającą stronę konfliktu. No i ta katedra! Palce lizać. Właśnie na tego typu widoki czekali fani strzelanin osadzonych w przeszłości.

battlefield-1-81 class="wp-image-522254"

Europejskie pola bitew to sama radość dla oczu. Liczba detali i szczegółów jest przytłaczająca. Klimat aż wylewa się z ekranu. Trzeba miski stawiać pod telewizorem, żeby mieszkania nie zalało. Miejscami warto przystać na moment i po prostu rozejrzeć się dookoła. Jako graczowi znudzonemu shooterami w teraźniejszości i przyszłości, aż chce się krzyczeć - NO NARESZCIE!

Gorzej prezentują się rejony konfliktu w bardziej egzotycznych krainach. Tutaj miejscami ciężko odróżnić Battlefield 1 od Battlefield 4. Jest sucho, jest sterylnie, miejscami jest odczuwalnie brzydziej. Wiem, że pierwsze kilkanaście poziomów doświadczenia chcę wbić w Europie, zbierając szczękę z podłogi. Dopiero potem wrócę na Bliski Wschód.

battlefield-1-72 class="wp-image-522259"

Twórcy Battlefield 1 świetnie wykorzystali czas od ostatniej bety. Rozgrywka została dopracowana.

Przede wszystkim, ekran odrodzenia nareszcie jest czytelny i zrozumiały. Dokładnie wiemy, kiedy ponownie wrócimy na pole bitwy, w którym miejscu i w jakim pojeździe. Czas do tak zwanego respawnu jest wyraźnie odliczany za pomocą sekund, a gdy z jakiegoś powodu nie możemy pojawić się w określonym miejscu mapy, dostajemy wyczerpującą odpowiedź, dlaczego tak się dzieje.

Po przeprowadzonych beta-testach producenci obiecali, że specjalne zestawy uzbrojenia, takie jak miotacz płomieni czy pancerz bojowy, zostaną lepiej oznaczone. Tak jest w istocie. Będąc w pobliżu skrzyni z tego typu dobrami, na ekranie pojawia się o tym wielki, niemożliwy do przeoczenia napis.

battlefield-1-69 class="wp-image-522263"

Kolejną zmianą na plus jest czytelność interfejsu medycznego. Gdy padniemy od strzałów, pojawia się lista medyków znajdujących się dookoła, wraz z dokładną odległością od naszego ciała. Dzięki temu mamy większe szanse przewidzieć, czy zostaniemy podniesieni. Medycy mogą być natomiast bardziej spokojni o to, że polegli kompani są świadomi ich obecności.

Tego typu zmian na plus jest znacznie, znacznie więcej. DICE naprawdę wzięło sobie do serca porady beta-testerów i odpowiednio zamieszało w kodzie. Inną wytrzymałość posiadają wierzchowce, inne obrażenia zadaje amunicja przeciwpancerna, inaczej wygląda część interfejsu. Lubię, gdy producenci pokazują, że im zależy.

Grając w Battlefield 1 najprzyjemniejsze jest jednak co innego - świadomość, że obcujemy z produktem na długie miesiące, o ile nie lata.

Po każdej rozgrywce online miałem dokładnie tę samą myśl - „Boże, ile jeszcze jest do zrobienia! Ile mam broni do odblokowania! Ile gadżetów! Ile poziomów do wbicia!” To bardzo przyjemna perspektywa, którą gwarantują jedynie najlepsi producenci gier, takich jak Skyrim, GTA czy Wiedźmin. W Battlefield 1 po prostu zawsze jest co robić.

battlefield-1-66 class="wp-image-522265"

Syndrom „jeszcze jednego meczu” złapał mnie od razu. A warto dodać, że Battlefieldowi 4 w ogóle się to nie udało. Grając w "czwórkę", niemal od początku miałem wrażenie obcowania z odgrzewanym kotletem. Przy Battlefield 1 zapach świeżości uderza w moje nozdrza, a rewelacyjna otoczka i wspaniała grafika rekompensują długą posuchę w obszarze historycznych strzelanin.

Co jest świetne?

  • Wojna totalna (na morzu, lądzie i w powietrzu) zachowana
  • Tak odmienne od Call od Duty, jak to tylko możliwe
  • Przepiękne, powalające wizualnie pola bitwy w Europie
  • Pierwsza wojna światowa jako podłoże dla gry zdaje egzamin
  • Znaczące, kluczowe poprawki po otwartej becie
  • Na dzień przed premierą nie ma problemów z serwerami
  • To gra na tygodnie, miesiące, o ile nie lata
  • Brak klasy przeciwpancernej (pomimo apeli części z fanów)

Co świetne nie jest?

  • Lokacje poza Europą są mocno nierówne wizualnie
  • Osłabiona konnica
  • Czas ładowania na konsolach (można sobie zrobić kanapkę, herbatę i zadzwonić do rodziny)
  • System medali lepszy niż w becie, ale wciąż niedoskonały
  • Snajperzy, wszędzie snajperzy

Jestem przekonany, że Battlefield 1 będzie z nami przez kilkanaście kolejnych miesięcy. Nowa gra DICE na pewno nie podzieli losu rozczarowującego Hardline’a. To nowy król, do którego będę wracał w każdy wolny weekend, razem z paczką znajomych.

Chociaż poprzeczka zawieszona przez niesamowicie grywalne Bad Company 2 nie została przeskoczona, Battlefield 1 to najlepsza odsłona od kilku ostatnich lat.

REKLAMA

PS Recenzja kampanii dla jednego gracza pojawi się w oddzielnym tekście.

PS 2 Zrzuty ekranu pochodzą z trybów multiplayer dla Xboksa One.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA