Samochód z wbudowanym iPhone'em, czyli Apple CarPlay w praktyce
Mniej potrafi czasem oznaczać więcej. Dużo, dużo więcej.
Jak wygląda standardowo obsługa samochodowego systemu informacyjno-rozrywkowego? W większości przypadków, niezależnie od marki i modelu auta, mamy do wyboru dwa sposoby interakcji. Albo przeklikujemy się przez kolejne poziomy menu, albo stawiamy na teoretycznie dużo nowocześniejszą i efektowniejszą (a przy okazji i bezpieczniejszą) obsługę głosem.
Tyle tylko, że wygodna obsługa głosowa takiego systemu to przeważnie właśnie… tylko teoria. W rzeczywistości dialog z komputerem wygląda mniej więcej w następujący sposób:
/Wciśnięcie przycisku/
- Wybierz komendę, dostępne to…
- Nawigacja
- Wybrano: nawigacja
- Nowy cel
- Wybrano: nowy cel
- Kraj
- Wybrano: kraj
- Polska
- Wybrano: Polska
- Miasto: Wrocław
- Wybrano: Wrocław
I tak dalej, i tak dalej. W efekcie mało kto chętnie korzysta z obsługi głosowej, wprowadzając odpowiednie informacje albo na postoju (nie daj boże w trakcie jazdy), albo prosząc o zrobienie tego pasażera pierwszego rzędu. Który z kolei musi przeklikać się przez piętrzące się zakładki i ustawienia coraz bardziej rozbudowanych systemów.
A przecież tak być nie musi. Mamy jeździć, nie zwracać uwagi na cały system samochodowy, ale jednocześnie mieć cały czas pod ręką dostęp do potencjalnie potrzebnych informacji. Przez dodawanie kolejnych graficznych aplikacji i poziomów skomplikowania, nie osiągniemy tego rezultatu.
Ustawienia? Interfejs? A na co to komu?
Do tego właśnie wniosku najwyraźniej doszli też projektanci i pracownicy Apple. CarPlay, dostępny od jakiegoś czasu w coraz większej liczbie samochodów - w tym i w Polsce - praktycznie nie ma czegoś takiego jak ustawienia i interfejs.
Ekran główny to po prostu data, godzina, siatka sporych rozmiarów ikon, przycisk Home, działający niemal jak w iPhonie czy iPadzie. To tyle. Nic więcej.
Kto ma iPhone'a, nie musi się tu niczego uczyć. Bo i zresztą nie ma czego.
Samych ikon aplikacji też nie ma zbyt wiele. Jest standardowy zestaw podstawowych programów - telefon, podcasty, mapy Apple, książki/audiobooki, wiadomości, muzyka i aktualnie odtwarzane (podgląd aktualnie odtwarzanych treści bez względu na aplikację źródłową).
Zestaw uzupełnia jeszcze skrót do wyjścia do głównego systemu samochodowego - Apple CarPlay jest bowiem tylko nakładką na niego. Częściowo właśnie dlatego udało się uzyskać taką prostotę. Z poziomu CarPlay nie zmienimy ustawień samochodu, nie sprawdzimy średniego spalania, czy nie przejrzymy statystyk z ostatnich tras. Przynajmniej na razie.
Własne aplikacje? Tak, ale…
Ale jest ich po prostu bardzo niewiele, a do tego - co w sumie raczej niespodzianką nie jest - należą one głównie do jednej kategorii.
Streaming muzyki, podcasty, stacje radia internetowego, katalogi audiobooków - to właśnie przytłaczająca większość propozycji w App Store po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła „CarPlay”. Trafiają się też pojedyncze aplikacje z wiadomościami, ale na ich nadmiar i bogaty wybór wśród nich lepiej nie liczyć.
Bez instalowania czegokolwiek na potrzeby testów, CarPlay po podłączeniu do niego mojego iPhone’a wyświetlił dodatkowo tylko Spotify.
A właśnie, jak to się łączy?
W nowym Volkswagenie Tiguanie „po kablu”, co akurat mnie bardzo cieszy. Głównie przez wzgląd na fakt, że w rezultacie po wyjściu z samochodu zawsze mam do pełna naładowany telefon.
Przy łączności bezprzewodowej (CarPlay z odpowiednim osprzętem samochodu oferuje również i taką opcję) takiego komfortu bym nie miał. Za to mógłbym oczywiście uniknąć widoku leżącego w tunelu środkowym telefonu z plątaniną kabli.
Mało aplikacji, zero ustawień, gdzie tu coś fajnego?
Właśnie w tym, że choć cały ten system jest z pozoru prosty, by nie napisać wręcz, że prymitywny, jego funkcjonalność jest ogromna, a sposób interakcji - niemal wzorowy.
Najważniejszy w całym zestawie nie jest bowiem ekran wyświetlający ikonki aplikacji. Najważniejszy jest… przycisk obsługi głosowej na kierownicy.
I tutaj pojawia się mały-duży problem. Siri nie jest dostępna po polsku i nie ma przytłaczającej rozmiarem bazy danych na temat naszego kraju. Dlatego uprzedzam podsumowanie i jeśli ktoś spyta, czy warto już teraz dopłacić sporą kwotę do obsługi CarPlay, odpowiem prosto: nie.
Nie zmienia to faktu, że tak właśnie wygląda przyszłość.
Odstawiłem na chwilę na bok fakt, że Siri nie rozumie po naszemu i dałem jej spróbować mojego koślawego angielskiego. Pytanie po tych krótkich testach było proste: dlaczego nikt wcześniej nie zrobił tego właśnie w taki sposób?
Przykładowo w trakcie jazdy myślę o tym, żeby coś zjeść. Jak rozwiązuję ten problem przy pomocy Siri? Mówię po prostu: jestem głodny. Siri znajduje restauracje w pobliżu i wyznacza trasę do niej.
Kończy mi się paliwo i potrzebuję zjechać na stację benzynową? - Hej, Siri, kończy mi się paliwo, poszukaj stacji - Znalazłam - Ok, wyznacz trasę.
Chwila wolnego? -Podaj jakieś ciekawe miejsca w okolicy. No i jedziemy.
Inna sytuacja: jadę na drugi koniec Europy i chciałbym wiedzieć, jaka będzie pogoda na miejscu, kiedy tam dotrę. Nie klikam w aplikację Pogoda, nie przebijam się przez menu. Pytam Siri: hej, brać na jutro parasolkę do Madrytu? Siri odpowiada, że nie, nie trzeba, nie będzie padać.
I nie są to przykłady wzięte ze strony promującej Apple CarPlay - to przykłady testowanych przeze mnie zastosowań, które działają. Zresztą każdy z iPhone’em i Siri może sprawdzić, co jest mu ona w stanie powiedzieć.
Tak, te wszystkie dane mógłbym uzyskać od niemal każdego dostępnego już na rynku systemu samochodowego. Ale nie w taki sposób - nie tak łatwo, wygodnie i przyjemnie. Przy CarPlay interakcja z systemem jest niemal na równi z sytuacją, kiedy prosimy pasażera auta o sprawdzenie nam czegoś. Nie wydajemy mu jednowyrazowych komend - po prostu prosimy, normalnym językiem, żeby coś zrobił.
W trakcie kilkugodzinnej zabawy z nowym Tiguanem i jego CarPlayem, poza początkowymi minutami poświęconymi na przeklikanie się przez co tylko się da, praktycznie nie zwracałem później uwagi na wyświetlacz centralny. Liczyło się tylko to, co odpowiadała na moje pytania Siri.
Zresztą tak prawdopodobnie ma być wykorzystywany CarPlay. Spora część aplikacji praktycznie nie ma bowiem graficznego interfejsu, a przynajmniej tam, gdzie byśmy się go spodziewali. Chociażby po kliknięciu na wiadomość w naszej skrzynce odbiorczej nie zobaczymy jej treści - ta zostanie nam odczytana bez wyświetlania. Możemy oczywiście na nią odpowiedzieć - również głosowo.
Sporo GUI jest natomiast w takich aplikacjach jak Muzyka (nasze zakupy z iTunes i Apple Music) czy Spotify, ale i to wygodniej było obsługiwać głosowo.
Siri a sprawa polska
Tak, nie potrafię zbyt dobrze ukryć swojego zachwytu nad Apple CarPlay z wielu powodów, w tym i tego, że zdejmuje ze mnie konieczność uczenia się systemu samochodowego. Tyle tylko, że w tym momencie trudno jest go polecić komukolwiek.
Jasne, jeśli dostajemy go w standardzie albo nie musimy liczyć się z wydawanymi pieniędzmi, a gadanie do samochodu po angielsku nam nie przeszkadza - bierzmy.
Ale na zdrowy rozsądek - zanim nie pojawi się polska wersja Siri, po prostu nie warto. Nawet takie podstawowe czynności jak wprowadzanie adresu docelowego w przypadku wielu miejscowości będzie udręką. Możemy wprawdzie korzystać z klawiatury ekranowej, dostępnej tylko na postoju, ale dotykanie ekranu trochę kłóci się z pomysłem na CarPlay. A wprowadzenie głosowo np. „Janowice Wielkie” jest przez Siri interpretowane jako „Yeah”. Cóż.
Kiedy jednak Siri w końcu nauczy się mówić po polsku (a Apple poprawi swoje mapy w naszym kraju), każdy posiadacz iPhone’a spędzający sporo godzin za kółkiem powinien rozważyć taki dodatek.
Nie po to, żeby gadżetów, bajerów, aplikacji i ikonek w samochodzie było więcej - ale po to, żeby niezbyt przyjemnej zabawy z nimi było mniej.