Olbrzymi i megawydajny phablet od japończyków, czyli Sony Xperia Z Ultra - recenzja Spider's Web
Sony Xperia Z Ultra przez producenta klasyfikowana jest jako telefon, ale patrząc na jej wielkość znacznie bliżej jej do tabletu. Tego 6,4-calowego olbrzyma używałem przez ostatnie 3 tygodnie zarówno w pierwszym, jak i drugim kontekście. Teraz przyszedł czas, aby podzielić się z Wami wrażeniami.
Po premierze pierwszego urządzenia Samsunga o nazwie Galaxy Note konsumenci pokochali urządzenia będące pomostem między smartfonami, zwykle o przekątnej od 3 do 5 cali, a tabletami, które to z kolei mają najczęściej ekrany 7- lub 10-calowe. Dostały one nawet swoją własną nazwę: phablety. Sony Xperia Z Ultra z ekranem o przekątnej długości 6,4 cala idealnie łapie się do tej kategorii, chociaż producent usilnie nazywa ją “ultramobilnym” smartfonem.
Design
Xperia Z Ultra bazuje na poprzednim flagowym modelu firmy Sony, czyli Xperii Z. Pod względem designu jest praktycznie identyczna, tylko naturalnie sporo większa. Niestety, wykonanie phabletu pozostawia nieco do życzenia - zwłaszcza po prezentacji najnowszego topowego modelu w ofercie, czyli Xperii Z1. Nie przypadła mi do gustu plastikowa ramka, ponieważ w kilku miejscach odczepia się od całości korpusu, a przy złączu stacji dokującej wręcz leciutko odstaje i sprężynuje.
Mimo ogromnego ekranu producentowi udało się uzyskać w miarę kompaktowe wymiary, a urządzenie jest bardzo cienkie - ma zaledwie 6,5 milimetra grubości. Niestety owocuje to bardzo słabą sztywnością konstrukcji. Co prawda Xperię Z Ultra mieściłem w kieszeni jeansów, ale siadając wyjmowałem z niej urządzenie z obawie, że się wygnie lub pęknie. Z pewnością to phablet przeznaczony do noszenia w torebce lub kieszeni marynarki, a nie w spodniach.
Wykończenie i ekran
Zarówno przód jak i tył urządzenia pokrywa hartowane szkło, a w połączeniu z dość ostrymi kształtami urządzenia nadaje mu to bardzo elegancki wygląd. Testowana przeze mnie biała wersja smartfona prezentuje się bardzo dobrze, ale niestety po wzięciu Xperii Z Ultra do ręki razi plastikowe wykończenie na krawędziach. Nie do końca przemyślano też rozmieszczenie portów, np. minijack znajduje się w górnej części prawej krawędzi, a slot na karty SIM i microSD przykrywa jedna bardzo długa zaślepka.
Nie powala na kolana też wyświetlacz. Sony chwali się wieloma użytymi technologiami o poważnie brzmiących nazwach, ale ja określiłbym go raczej mianem “poprawny”. W porównaniu do telefonów sprzed dwóch lat może i wygląda świetnie, ale kładąc nawet obok zeszłorocznego HTC One X ekran phabletu Sony wypada blado, o tegorocznych HTC One i Samsungu Galaxy S4 nie wspominając. Mało zadowalające były też widoczność w słońcu i kąty widzenia.
Obsługa jedną ręką
Ze względu na olbrzymie wymiary miałem uzasadnione obawy dotyczące obsługi Xperii Z Ultra za pomocą jednej dłoni. Już w przypadku mniejszych phabletów Samsunga niezbędna była asysta drugiej ręki, więc nie robiłem sobie zbyt wielkich nadziei. Co mnie zaskoczyło, to po przyzwyczajeniu się do wielkości phabletu po dwóch tygodniach pisanie jedną dłonią szło mi o wiele sprawniej, a chwyt stał się pewniejszy. Z pewnością pomogła tu naprawdę bardzo mała grubość urządzenia i specjalny tryb klawiatury ściśniętej przy jednej z krawędzi ekranu.
Doceniłem też pomysł projektantów linii Xperia na umieszczenie przycisku blokady na prawym boku urządzenia w połowie jego wysokości. Dzięki temu nie trzeba gimnastykować dłoni w poszukiwaniu przełącznika, który umożliwi wybudzenie telefonu. Decydując się na Xperię Z Ultra użytkownik będzie musiał pozbyć się wielu przyzwyczajeń po latach używaniu mniejszych komórek. No chyba że będzie traktować ją nie jako główny telefon, a jako malutki tablet.
To w końcu telefon czy tablet?
Od początku nie byłem przekonany do Xperii Z Ultra, ale postanowiłem przynajmniej przez kilka dni korzystać z niej jako głównego urządzenia. Duży ekran bardzo szybko doceniłem podczas porannego czytana newsów i przeglądania sieci społecznościowych. Proporcje ekranu 16:9 powodują, że nadal androidowe aplikacje wyglądają “smartfonowo”, a nie “tabletowo”. Nie są nienaturalnie rozciągnięte, a kolumna tekstu w pionie jest odpowiedniej szerokości i wielkości. Prowadzenie rozmów wbrew pozorom nie sprawia jakiś większych problemów, chociaż wzbudza uśmiech na twarzach przechodniów. Nie ma co się oszukiwać.
Nie będę jednak kłamał ani naginał rzeczywistości i powiem szczerze, że z ulgą wróciłem do telefonu o bardziej klasycznych wymiarach. Po prostu phablet nie jest urządzeniem przeznaczonym dla mnie. Jeśli jednak ktoś świadomie szuka mobilnego sprzętu tego typu, to Z Ultra będzie niezłym wyborem. Mi znacznie lepiej korzystało się z niej jako sprzętu dodatkowego - był zresztą jednym z kilku moich mobilnych urządzeń przeznaczonych do pracy w biegu podczas berlińskich targów IFA. W ruchu Xperia Z Ultra była o niebo wygodniejsza niż klasycznej wielkości siedmiocalowy nowy Nexus 7.
Nakładka Sony
Jeśli chodzi o oprogramowanie użyte w Xperii Z Ultra to jest to Android 4.2 Jelly Bean z autorską nakładką Sony. Ta odmiana systemu Google przypadła mi do gustu, chociaż przez trzy ostatnie lata korzystałem prywatnie z modyfikacji od HTC o nazwie Sense UI. W przypadku Xperii Z Ultra system wygląda niemal identycznie jak w pozostałych telefonach Sony, a od oprogramowania obecnego na Xperii Z/Z1 odróżnia ją zaledwie kilka szczegółów.
Pierwszym jest wspomniany wcześniej klawiatura, która ma tryb do obsługi jedną ręką oraz wprowadzania tekstu za pomocą rysowania znaków. Chociaż w przeciwieństwie do Samsunga Galaxy Note w obudowie japońskiego phabletu nie ma rysika, to w celu pisania i szkicowania można wykorzystać dowolny przedmiot, np. długopis. Dobrą wiadomością jest też obecność wibracji, których w tablecie często brakuje. Wielu osobom, w tym także i mi, informacja zwrotna o naciśnięciu klawisza ekranowego za pomocą wibracji znacznie ułatwia korzystanie z urządzeń mobilnych.
Korzyści płynące z większego ekranu
Sony dodało kilka opcji, które pozwalają na wykorzystanie większej przestrzeni roboczej, chociaż dodatków i udogodnień jest nieco mniej niż w przypadku koreańskiego Galaxy Note. Niestety, korzystając z phabletu ma się wrażenie, że nie może się on zdecydować, jakim urządzeniem chce być. Przykładem może być tutaj przeglądarka internetowa, która w trybie portretowym wyświetla strony mobilne, a po przejściu do landscape zmienia jest na pełne witryny.
Na plus zaliczam z pewnością siatkę ikon w rozmiarze 6x6, która pozwala zmieścić więcej ikon i widżetów na pulpicie. Bardzo dobrze, że Sony zdecydowało się umożliwić używanie pulpitu Xperii Z Ultra w trybie poziomym. Co miłe, przyciski ekranowe Wstecz, Home i Multitasking nie przemieszczają się na dół ekranu i nie zjadają cennej wysokości - co przy proporcjach ekranu 16:9 jest bardzo istotne. Szkoda tylko, że akcelerometr nie działa na ekranie blokady, który zawsze jest pionowy.
Mogło być nieco lepiej
Kilka aspektów nakładki jest niestety nie do końca przemyślane. Bardzo mnie zdziwiło, że w przypadku tabletu Sony uznaje za konieczne do przeprowadzenia wstępnej konfiguracji włożenie karty SIM - bez tego nie uruchomi się kreator. Przyczepić mógłbym się też do paska powiadomień, który po wyciągnięciu zajmuje cały ekran. W przypadku tak dużego urządzenia znacznie sensowniejszy byłby pasek w wersji tabletowej, czyli wysuwający się wyłącznie na potrzebną długość i nie przykrywający obecnie używanej aplikacji. W Xperii Z Ultra nie uświadczy się też paska szybkich ustawień - te znajdują się w formie wiersza z przyciskami nad zwykłymi powiadomieniami.
Jak wspomniałem, urządzenie nie może się zbytnio zdecydować czy chce być smartfonem, czy tabletem. Za przykład mogą posłużyć dwie preinstalowane aplikacje do obsługi poczty elektronicznej. Gmail ma interfejs typowo smartfonowy z jedną kolumną, podczas gdy aplikacja poczty do Exchange ma już w wersji poziomej layout dwukolumnowy. Zabrakło mi też znanej z samsungowego TouchWiza możliwości dzielenia dużego ekranu między dwie aplikacje. Namiastką tego może być możliwość wyciągnięcia widżetów jako latających aplikacji nad ekranem.
Ultrawydajny
Jak pewnie pamiętacie, pierwszy kontakt z Sony Xperią Z Ultra miałem już pod koniec czerwca podczas oficjalnej prezentacji nowego modelu w Polsce. Pod względem specyfikacji technicznej zarówno wtedy, jak i dziś, robi on ogromne wrażenie. Spory ekran o przekątnej 6,4 cala i rozdzielczości 1080p zapewnia naprawdę dużą gęstość pikseli, a czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 800 jest prawdziwym potworem pod względem wydajności. Wspiera go 2 GB pamięci RAM, a podczas normalnego dnia pracy nie sposób “zapchać” pamięci, a Xperia Z Ultra nie dostaje zadyszki, chociaż potrafi wyraźnie się nagrzać. Reszta specyfikacji zresztą też jest topowa.
Phablet ma moduły łączności 3G i LTE, dwuzakresowe Wi-Fi z Wi-Fi Direct oraz Bluetooth ze wsparciem A2DP i NFC, a na pokładzie nie zabrakło nawet radia FM. Ilość pamięci wewnętrznej to co prawda skromne 16 GB, ale Xperia nadrabia to możliwością jej rozbudowy za pomocą kart pamięci microSD. Moje obawy budził akumulator o pojemności 3050 mAh, ale w praktyce czas pracy z dala od gniazdka był ponadprzeciętny, nawet w dni gdy Xperia Z Ultra była moim głównym “smartfonem”. Dla osób intensywniej korzystających z phabletu przygotowano dodatkowe tryby oszczędzania energii.
Podsumowanie
Duża zaletą phabletu Sony Xperia Z Ultra, o której wręcz trzeba wspomnieć, jest wodoodporność. To cecha wyróżniająca całą linię mobilnych produktów z rodziny Xperia Z od japońskiego producenta. Dzięki temu nie trzeba chować Xperii Z Ultra do kieszeni lub plecaka, gdy złapie nas na mieście deszcz - ale trzeba uważać, aby po zamoczeniu nie wyślizgnęła się z ręki. Szkło z tyłu urządzenia samo w sobie jest śliskie, a w połączeniu z cieczą jest jeszcze gorzej. Urządzenie ma jednak niestety jedną dużą wadę. Aparat fotograficzny, który niby ma osiem megapikseli, nie ma lampy błyskowej i zdjęcia robi po prostu mocno przeciętne.
Bardzo miłym dodatkiem, który znalazłem w pudełku z Xperią Z, była malutka stacja dokująca, która pozwala postawić telefon na biurku i zrobić z niego zegarek lub ramkę na zdjęcia. Przyda się też do jednoczesnego ładowania i oglądania filmu. Mimo niewielkich wymiarów podstawki, phablet stoi w niej dość stabilnie, a do ładowania nie trzeba otwierać zaślepki portu microUSB. Wystarczy włożyć Xperię Z Ultra do stacji odpowiednią stroną ze złączem dokowania.
Czy mogę polecić Xperię Z Ultra? Tak, ale przyszli nabywcy tego urządzenia, kupujący go z myślą o wykorzystaniu jako głównego telefonu, muszą się bowiem pogodzić z ograniczeniami, jakie wiąże ze sobą posiadanie phabletu. Nikomu nie radzę brać tego urządzenia Sony w ciemno i sugeruję sprawdzenie jego wymiarów w rzeczywistości. Trzeba też pogodzić się z tym, że chociaż cena jest z najwyższej półki, to nie pod każdym względem urządzenie jest topowe. Jego najsłabsze strony to wyświetlacz, plastikowa ramka oraz aparat.
Sony Xperia Z Ultra nadrabia to jednak mocą obliczeniową, wodoodpornością i komfortem, jaki daje tak duża przestrzeń robocza.
Osobom, którym podoba się stylistyka Sony i moc obliczeniowa jaką zapewnia Snapdragon 800, ale przeraża je wielkość tego phabletu, mogę polecić pod rozwagę najnowszy flagowy smartfon w ofercie japońskiej firmy - Xperię Z1. Recenzję tego urządzenia przygotuję w następnej kolejności.