REKLAMA

EA na E3 – DICE w natarciu, Battlefield w formie, Star Wars w odpowiednich rękach

Kontynuacje znanych marek, koncentracja na zyskownych tytułach sportowych, rewelacyjne Plants vs Zombies: Garden Warfare oraz Gwiezdne Wojny  – tak w skrócie można podsumować konferencję Electronic Arts.

EA na E3 – DICE w natarciu, Battlefield w formie, Star Wars w odpowiednich rękach
REKLAMA
REKLAMA

Zaserwowane na otwarcie konferencji Plants vs Zombies: Garden Warfare zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Po intro nawiązującym do serii Battlefield, EA pokazało tytuł, którego w ogóle się nie spodziewałem, co więcej, w który naprawdę mam ochotę zagrać.

Kontynuacja popularnej gry na smartfony i tablety, przeniesiona w trzeci wymiar, z wszystkimi dobrodziejstwami najnowszej wersji silnika Frostbite, wygląda po prostu powalająco. Chociaż podstawowa idea gry – obrona naszego ogrodu przed bajkowymi żywymi trupami, jest dokładnie taka sama co w klasycznym Plants vs Zombies, sposób rozgrywki uległ ogromnym zmianom. Od teraz nie tylko będziemy sadzić, ale również sterować rozmaitą roślinnością, stając oko w oko z rozkładającymi się przeciwnikami. PopCap nie próżnował od czasu ogromnego sukcesu swojej aplikacji. Idealny wzór do naśladowania dla upadającej Zyngi. To, co  budzi moje obawy, to przystępność znacznie bardziej skomplikowanego tytułu dla najmłodszych odbiorców.

Titanfall to kolejna nowa marka zaserwowana przez Elektroników. Pierwszoosobowa strzelanina, nastawiona na walkę przez sieć, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Jest co prawda efektownie, ale olbrzymie mechy i plecaki odrzutowe to nieco za mało, żeby odróżnić ten tytuł od dziesiątek jemu podobnych. Zwłaszcza, kiedy część z gier tego typu jest darmowa, opierając się na mikrotransakcjach. Afterfall to typowa gra „na otwarcie” nowej generacji konsol. Tak było w przypadku stosunkowo podobnego Lost Planet, które debiutowało w 2006 roku na X360. Kto dzisiaj pamięta jeszcze tę markę, nawet w kontekście nadchodzącej części trzeciej?

Dalszą część konferencji EA zaczęło od promowania dwóch silników – EA Sports Ignite oraz Frostbite 3. Pomimo dwóch lat pracy nad Ignite i Frostbite, Elektronicy twierdzą, że wciąż nie osiągnęli limitu możliwości swoich nowych narzędzi, które będą stale rozwijane. Za przykład wykorzystania Frostbite posłużyło Star Wars: Battlefront, tworzone w Los Angeles przez DICE. Niestety, poza krótką „zajawką” miłośnicy Gwiezdnych Wojen nie dostali niczego więcej. Nawet pomimo tego, jestem spokojny co do jakości nowej produkcji na licencji Disneya. DICE tworzy genialne (Battlefield: Bad Company 2) oraz bardzo dobre (Battlefield 3) tytuły wieloosobowe. Battlefront jest w naprawdę dobrych rękach. Z niecierpliwością czekam na więcej szczegółów. Po aplauzie i wybuchu okrzyków dziennikarzy zgromadzonych na widowni, wyraźnie poczułem, że nie jestem w tym jedyny.

Następnie na celownik trafiła kolejna odsłona serii Need for Speed, z dopiskiem Rivals. Chociaż gra wygląda bardzo dobrze, nowe wyścigi od EA wydały mi się najmniej ciekawym punktem programu. Ciężko się dziwić, w kontekście Project Cars na PS4 oraz Forzy Motorsport 5 na XONE. Szkoda, że twórcy nie odważyli się ponownie obrać drogi utartej przez znacznie bardziej realistycznego Shifta – nie pamiętam lepszej osłony Need for Speed z ostatnich lat. Najciekawszą nowością w Rivals wydaje się być płynna, elastyczna granica między rozgrywką dla pojedynczego gracza a trybem wieloosobowym.

Za ciekawy smaczek trzeba uznać oglądanie poczynań dwóch graczy przez trzeciego, korzystającego z tabletu, za pomocą specjalnej aplikacji. Nie mogło zabraknąć również nadchodzącego filmu, wykorzystującego markę gry, w reżyserii Scotta Waugha, odpowiedzialnego za koszmarne Torque: Jazda na krawędzi oraz xXx. Premiera filmu jest zaplanowana na wiosnę 2014 roku.

Ogromnym zawodem była dla mnie prezentacja Dragon Age: Inquistition. Po koszmarnej, rozczarowującej części drugiej BioWare ma ogromny dług do spłacenia fanom. Po krótkiej animacji wiadomo, że twórcy nie wycofają się z prostej, nieco komiksowej grafiki. Najprawdopodobniej pojawi się również broń palna. Jako rozczarowany fan Origins cieszę się z powrotu Morrigan, najbardziej charyzmatycznej i ciekawej z wszystkich postaci uniwersum Dragon Age. Premiera jesienią 2014 roku.

Na ten moment rodzimy Wiedźmin zjada zasilaną przez Frostbite produkcję na śniadanie. Mimo tego trzymam kciuki za twórców – w tej marce drzemie ogromny potencjał, zmarnowany przez naciski EA w związku z jak najszybszą premierą Dragon Age 2, w świetle dużego sukcesu pierwszej części. Tym razem BioWare ma znaczne więcej czasu. Można więc oczekiwać naprawdę solidnego tytułu od studia, które kiedyś cieszyło się renomą najlepszych producentów gier cRPG na świecie.

Kiedy nadszedł czas na gry sportowe, potwierdziły się smutne wiadomości o czasowym zawieszeniu bokserskiego Fight Night. EA Sports postanowiło przerzucić zasoby na promocję walk w klatkach na licencji UFC, za którą zapłaciło ogromne pieniądze. Szkoda, ponieważ seria Fight Night to jedne z najbardziej udanych gier sportowych, jakie Elektronicy dali światu.

Trzeba jednak przyznać, że EA Sports UFC wygląda naprawdę niesamowicie. Bo średnio udanym EA MMA Elektronicy postanowili ponowić próbę podboju serc fanów popularnego martial arts. Za pomocą systemu MMAi oraz Ignite walki mają niczym nie różnić się od starć, jakie widzimy na ekranach telewizorów. Trzymam kciuki za to, żeby tym razem twórcy wyciągnęli wnioski z fatalnego sterowania, jakie zaimplementowali do EA MMA. Premiera UFC od Electronic Arts będzie miała miejsce wiosną 2014 roku.

Miłośnicy wirtualnej koszykówki nie mieli wielu powodów do zadowolenia. Podczas krótkiego materiału dotyczącego NBA LIVE 14 (tylko na konsole nowej generacji!) twórcy skupili się na promocji systemu bounceTek, zwiększającego realizm, możliwości i doznania płynące z gry oraz społecznościowego NBA Live World.

Zdominowany przez Messiego i FC Barcelonę pokaz FIFY 14 również nie należał do tych najbardziej konkretnych. Poza wywiadami ze znanymi piłkarzami promocją tytułu zajął się również występujący na scenie raper Drake. Elektronicy skupili się na pokaźnie nowych zachowań kibiców, którzy dzięki Ignite mają zachowywać się tak naturalnie, jak nigdy wcześniej. Wszystko dzięki zaawansowanym obliczeniom związanym z tym, co dzieje się na murawie i dobraniu do tego odpowiednich, znacznie bardziej dynamicznych reakcji. Nowa FIFA ukaże się jesienią tego roku, po raz kolejny punktualnie jak w zegarku.

Oczywiście nie mogło zabraknąć Battlefielda 4. DICE pochwaliło się zniszczeniami lokacji w czasie rzeczywistym. Wciąż jestem sceptyczny. System destrukcji z poprzedniej odsłony był wyraźnym krokiem wstecz w stosunku do kapitalnego Bad Company 2. Konsolowych graczy na pewno ucieszy możliwość rozgrywania starć do 64 graczy (konsolowa wersja Battlefielda 3 mieści raptem 32 graczy). Pytanie, czy taką samą ilość graczy pomieści edycja na X360 i PS3, wciąż stoi otworem. Potwierdzono możliwość walki w powietrzu, na lądzie oraz na morzu. Ciekawą nowością jest powrót systemu dowódcy, który ostatni raz widzieliśmy w drugiej odsłonie serii, z 2005 roku. Po raz kolejny potwierdzono istotną rolę Battleloga, którego nowa odsłona trafi na smartfony i tablety. Mam nadzieję, że twórcy nie zmienią genialnego rozwiązania z poprzedniej odsłony, w wersjach na komputery osobiste – za pomocą Battleloga w przeglądarce podłączamy się do sieciowej rozgrywki. Podczas połączenia i ładowania mapy gra pozostaje zminimalizowana, wyświetlając się na ekranie dopiero w momencie, kiedy możemy już chwycić za broń i ruszyć do walki.

Ciekawą informacją jest również nieustanne 60 klatek na sekundę, jakie zachowa nowy Battlefield. Przez chęć utrzymania takiej płynności rozgrzeszyłem Call of Duty: Ghosts z grafiki, która już teraz odstaje od konkurencyjnych produkcji, nawet po przeskoczeniu na nowy silnik. Jak pokazuje przykład DICE, gra może być jednocześnie bardzo piękna i bardzo płynna. Chociaż pokaz gry wieloosobowej zupełnie nie odpowiadał temu, co naprawdę dzieje się na serwerach Battlefielda, jedno jest pewne – dostaniemy więcej tego samego. Jeśli jesteście fanami strzelaniny DICE, powinniście być w siódmym niebie. Zwłaszcza, że twórcy wsłuchali się w głos graczy – tym razem nie zabraknie oskryptowanej destrukcji potężnych wieżowców.

Na sam koniec prawdziwa perełka, ponownie od DICE. W końcu powraca Mirror’s Edge! Na zaprezentowanym materiale przygody Faith wyglądają dokładnie tak samo, jak w pierwszej części gry. Ulepszeniu uległa oczywiści grafika, na całe szczęście wciąż zachowując swój surowy, charakterystyczny rys. Chociaż nowe Mirror’s Edge na pierwszy rzut oka nie różni się praktycznie niczym od poprzedniej odsłony, tym razem można potraktować to za dobry omen. Efektowne akrobacje głównej bohaterki powinny w zupełności wystarczyć, aby zadowolić fanów tytułu, czekających na nową odsłonę prawie 5 lat.

REKLAMA

Obrany przez DICE model jest w pełni wystarczający i poza dobrze wykonanym trybem kooperacji (kłania się Portal 2), wyjątkowo nie widzę potrzeby poszerzania tytułu o kolejne składowe. Wręcz przeciwnie, tak specyficznej produkcji jak Mirror’s Edge może to tylko zaszkodzić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA