REKLAMA

Bitcoin, czyli chciwość umiera ostatnia

Wygląda na to, że już nie warto mieć pieniędzy. Albo je rząd zrabuje albo znikną gdzieś w odmętach Internetu.

Bitcoin, czyli chciwość umiera ostatnia
REKLAMA
REKLAMA

W ubiegłym tygodniu przeczytałem sporo o Bitcoinie - cudownym pieniądzu, którego nie emituje żadne państwo. Serwis BBC przypomniał słowa ekonomisty Friedricha Hayeka, który w 1976 r napisał, że zawsze mieliśmy zły pieniądz. Bo nie pozwalano, aby lepszy dały nam prywatne przedsiębiorstwa.

Aż wreszcie pojawił się ów Bitcoin, nazwany „pierwszą zdecentralizowaną walutą cyfrową”. Ale chyba już wcześniej mieliśmy takie „cyfrowe pieniądze”. Wydając je dokupowaliśmy sobie piłę tarczową i sruuu... kilku zombiaków wracało do piachu, a my mogliśmy wyłączyć grę z poczuciem triumfu. Ale to były wirtualne waluty, używane tylko na potrzeby rozrywki.

Tymczasem Bitcoin to waluta na serio. Jak dolar, euro a nawet nasz złoty. Dość trudno jednak „ogarnąć” Bitcoina, bo większość związanych z nim materiałów dotyczy kryptografii, sieci P2P oraz węzłów generujących. To mniej więcej tak, jakby próbować zrozumieć rolę złotego, czytając o szyfrowanej wersji protokołu „http”, łączącej ze stroną internetowego banku.

Jedno jest boleśnie jasne: w ubiegłym tygodniu, w ciągu jednego dnia, wartość Bitcoina spadła z 266 do 105 dolarów, co odbiło się głośnym cyfrowym echem (na początku tego tygodnia wynosi 96 dolarów). Pojawiło się mnóstwo wytłumaczeń: a to że zbyt wiele osób zakładało konta, aby kupić Bitcoina i przeciążyło system. Co w jakiś niezwykły sposób doprowadziło do spadków, a nie wzrostów - jakby się stało w takiej normalnej, a nie wirtualnej gospodarce. A to, że nastąpił atak DDoS, więc ci, którzy zdołali się dostać do systemu, zaczęli panicznie wyprzedawać Bitcoiny. A to, że facet od serwera zaspał do pracy albo akurat zabrakło prądu.

Co by się takiego nie stało, jedno właściwie wydaje się pewne - trudno traktować poważnie walutę, która na początku roku kosztowała 14 dolarów, po czterech miesiącach urosła do prawie 300 dolarów, aby w jedno popołudnie zwalić się do 100 dolarów. Dzieci czasami wykonują takie sztuczki, dmuchając balona. A ekonomiści fachowo nazywają to pękaniem bańki spekulacyjnej.

moneta

Co dość ciekawe, Bitcoin miał właśnie chronić od szaleństwa, jakie owładnęło pieniądzem na świecie. Bo choć mecze piłki nożnej wciąż niewzruszenie komentuje Dariusz Szpakowski, to cała reszta reala zmieniła się nie do poznania. W przeszłość odchodzi świat jaki znaliśmy albo raczej jaki sobie wyobrażaliśmy. Do niedawna nawet przez myśl nam nie przemknęło, że jakiś kraj może zbankrutować. Sądziliśmy ponadto, że nasze oszczędności bankowe posiadają solidne gwarancje powołanych do tego instytucji. Tymczasem w ostatnich miesiącach dowiedzieliśmy się, że Irlandia i Grecja stanęły na krawędzi bankructwa, a Cypr rabuje oszczędności swoich obywateli. Wszystko to zapewne efekt uruchomienia Wielkiego Zderzacza Hadronów albo globalnego oziębienia.

Utrata zaufania do „państwowych” pieniędzy mogła spowodować początkowy sukces Bitcoina, wyrażający się w gwałtownie rosnącym kursie. Bo jak ktoś ma kasę, to nie lubi jej tracić i wciąż szuka dla niej bezpiecznej oazy. Choć akurat Bitcoin okazał się raczej fatamorganą.

Mam jednak nadzieję, że to nie naiwność skierowała ludzi w stronę Bitcoina, ale chciwość. Nadzieja na olbrzymie zyski. Z punktu widzenia świata i gospodarki chciwość na szczęście umiera ostatnia.

Gdyby nie chciwość, Fenicjanie pewnie nie wynaleźliby pieniądza - wciąż nasze skromne potrzeby zaspakajalibyśmy wymieniając worek mąki na futro z niedźwiedzia. Być może w XXI wieku pomyślelibyśmy o zniesieniu pańszczyzny.

W przypadku Bitcoina wielu przekonało się, że wcale nie jest tak łatwo zarobić na czymś, co gwałtownie drożeje. Tak jest jednak zbudowany świat. Im więcej ryzykujemy, tym więcej możemy zyskać. Dlatego zawsze popłatny będzie zawód mordercy.

PS Życie coraz bardziej zaskakuje - obecnie należy mieć ładowarkę nawet do papierosa. Dlatego możemy coraz mniej rozumieć z otaczającej rzeczywistości. Ja w każdym razie z Bitcoina - mimo wielu lektur - nie rozumiem właściwie niczego.

REKLAMA

W związku z tym powinienem zostać wydalony z Internetu. Bo w sieci każdy zna się na wszystkim.

Piotr Lipiński – reporter, fotograf, filmowiec. Pisze na zmianę o historii i nowoczesnych technologiach. Autor kilku książek, między innymi „Bolesław Niejasny” i „Raport Rzepeckiego”. Publikował w „Gazecie Wyborczej”, „Na przełaj”, „Polityce”. Wielokrotnie wyróżniany przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i nominowany do nagród „Press”. Laureat nagrody Prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich za dokument „Co się stało z polskim Billem Gatesem”. Bloguje na www.piotrlipinski.pl. Żartuje ze świata na www.twitter.com/PiotrLipinski. Nowy ebook „Humer i inni” w księgarniach Virtualo – goo.gl/ZaNek Empik – goo.gl/UHC6q oraz Apple iBooks – goo.gl/5lCGN

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA