Czy EA zabije Zyngę?
Miniony weekend w branży gier, ale też i związanego z nimi biznesu, stał pod znakami dwóch wielkich korporacji: EA i Zyngi. Jeszcze przed rokiem o Zyndze pisano, że jest warta więcej niż Electronic Arts i Activision razem wzięci. Bańka szybko pękła, a teraz - o ironio - EA ma pewne szanse na wbicie gwoździa do trumny twórców m.in. FarmVille. Wszystko to jest możliwe dlatego, że Zynga - spójrzmy prawdzie w oczy - ordynarnie ukradła "elektronikom" grę.
Sprawa w ten weekend została skierowana do sądu, ale internauci już wydali werdykt i po raz pierwszy od dawna aż tak mocno kibicują niezbyt lubianej firmie EA. Być może po części jest to też zasługa Zyngi, która fanów ma jeszcze mniej, swoimi grami irytuje lwią część użytkowników Facebooka, a w przeszłości mówiono już kilkukrotnie, że pomysły podkrada mniejszym studiom tworzącym gry niezależne. Tym razem ktoś w Zyndze okazał się albo wyjątkowo głupi, albo wyjątkowo bezczelny, ponieważ firma postanowiła splagiatować The Sims.
Rynek gier w serwisach społecznościowych to niezwykle łakomy kąsek. To właśnie na nim, ze szczególnym uwzględnieniem Facebooka, Zynga zbudowała swoją wirtualną potęgę - która jednak okazała się istotnie "wirtualna", na dodatek krótkotrwała, powiązana z giełdowymi wahaniami serwisu Zuckerberga oraz toną mniejszych problemów wewnętrznych. W chwili obecnej w siedzibie korporacji nie jest już tak kolorowo.
Zdecydowanie lepiej ma się Electronic Arts, która działa w kilku kanałach, ostatnio zarabia głównie wirtualnie, ale gry w serwisach społecznościowych to tylko niewielki ułamek ich rynku, raczej "hobby" i dodatek do standardowych produkcji (na przykład serii FIFA). Niektórzy dziwią się czemu EA tak długo zwlekało z pozwem, a przede wszystkim "czemu właśnie teraz". Zważywszy na kondycję finansową Zyngi, jest to prawdopodobnie ostatni dobry moment na pozwanie firmy i uzyskanie jakiejś sensownej rekompensaty finansowej.
Sądy będą debatowały, choć trudno powiedzieć czy Zyndze pomógłby nawet Harvey Specter we własnej osobie, kiedy przyjrzymy się obrazkom, które od kilku dni masowo publikują internauci. Przypomnijmy - The Sims Social zadebiutowało kilka miesięcy przed The Ville. Tu nie może być mowy o przypadku, natomiast naprawdę zastanawiające jest jak można plagiatować tak bezmyślnie, by powielać nawet kolory ścian. Popatrzcie sami.
Tymczasem kontrargument Zyngi jest następujący: to nie The Ville ściąga z The Sims Social, tylko The Sims Social z CityVille. Trudno tam jednak dostrzec elementów aż tak oczywistych plagiatów, bo słowo inspiracji byłoby tu chyba nie na miejscu.
Naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć czym w tym wypadku kierowała się bogata firma, która jeszcze niedawno była rzekomo najcenniejszą marką przemysłu gier. Być może w tym szaleństwie jest jakaś metoda, której jak na razie nie dostrzegamy.
Czy EA zabije Zyngę? Nawet jeśli Zynga przeżyję tę batalię, odszkodowanie może się okazać przysłowiowym gwoździem do trumny. Ale w tym wypadku sugerowałbym raczej uruchomienie nieszablonowego sposobu myślenia, ponieważ w tego typu oparach absurdu i groteski, warto zastanowić się czy Zynga do sporu z EA nie dąży celowo. A konsekwencje mogą być różnorakie, włącznie z lukratywnym połączeniem sił w drodze "ugody", która zarazem uratuje Zyngę. Brzmi jak science-fiction, ale naprawdę ciężko mi wejść w umysł szefostwa firmy.