Właśnie na takiego robota sprzątającego czekałem. Co potrafi Roborock Saros 10R?
Masz dość odkurzania i chcesz wreszcie sprawić sobie robota sprzątającego, który będzie wykonywał swoje zadania, nie zwracając na siebie uwagi? No to sprawdź, co potrafi Roborock Saros 10R. Ten odkurzacz automatyczny pomagał mi utrzymać porządek przez ostatnie dwa tygodnie. Pora opowiedzieć o tym, jak sobie z tym poradził.

Odkurzanie to czynność, której wręcz nie znoszę, nawet jeśli w tym celu korzystam z wygodnego odkurzacza pionowego - no nic na to nie poradzę. Aby zminimalizować liczbę sytuacji, gdy muszę za takowy chwycić, już wiele lat temu zdecydowałem się na robota sprzątającego. Do tego mam w domu dwa koty z długą sierścią, więc kłaki można znaleźć dosłownie wszędzie.
Na przestrzeni lat testowałem wiele różnych robotów sprzątających i co tu dużo mówić: topowe modele sprzed lat nie umywają się do tego, co producenci oferują dziś. Jednym z przykładów nowoczesnej maszyny, która zawstydza swoich starszych kuzynów, jest Roborock Saros 10R. Na początku roku miałem okazję zobaczyć na targach CES 2025 w Las Vegas, od kilku tygodni pracuje on w moim mieszkaniu.

Co potrafi Roborock Saros 10R?
Przede wszystkim mamy tu do czynienia z robotem odkurzająco-mopującym. Nie tylko radzi sobie z odkurzaniem, w tym dywanów i wykładziny, ale do tego potrafi umyć podłogę. Dzięki temu osoby żyjące w ciągłym biegu nie muszą sobie na co dzień zaprzątać głowy sprzątaniem. Saros 10R w pełni wystarcza do utrzymania porządku na co dzień, a za zwykły odkurzacz chwytam raz na dwa tygodnie.
Do tego mamy tutaj do czynienia z produktem z wyższej półki cenowej o naprawdę niezłych parametrach. Te najtańsze roboty sprzątające mają niską moc ssania, potrafią zablokować się na dywanie z długim włosiem i nie mają wielu przydatnych zaawansowanych funkcji - w tym związanych ze skanowaniem mieszkania celem stworzenia mapy oraz identyfikowaniem i omijaniem przeszkód.
Niski profil, większe możliwości
Saros 10R jest przy tym niezwykle smukły, co nie jest jedynie zaletą czysto kosmetyczną. Dzięki wysokości 7,98 cm jest w stanie wjechać pod szafki na krótkich nóżkach i sprzątać tam, gdzie nie docierają klasyczne, znacznie większe odkurzacze. Do tego dzięki wbudowanym sensorom sprawnie porusza się pod sofami, łóżkami i innymi meblami o niskim prześwicie.



Jeśli zaś o nawigacji już mowa, to Roborock Saros 10R wykorzystuje StarSight 2.0, czyli usprawniony system autonomiczny. Jak podaje producent, jako pierwszy w historii dostał podwójny półprzewodnikowy nadajnik 3D ToF. LiDAR, czyli wbudowany w robota radar, który działa z częstotliwością próbkowania rzędu 38400 Hz, czyli 21-krotnie wyższą niż w przypadku technologii LDS (Light Distance Sensor).
No dobra, ale co to oznacza w praktyce? Ano to, że dzięki precyzyjnemu skanowaniu otoczenia wraz z wykrywaniem głębi robot jest w stanie zaplanować optymalną trasę sprzątania oraz wykrywać i omijać przeszkody - nawet takie o wielkości 2 x 2 cm. Oprogramowanie ma wgrane dane ponad setki różnych typów przeszkód, na jakie może natrafić w naszych domach i stale „uczy się” nowych.
W obudowie nie zabrakło kamery RGB, która również jest wykorzystywana do tego, by analizować otoczenie. Zastosowano tutaj też boczny czujnik VertiBeam używający pionowego światła strukturalnego. Wykrywa ściany i krawędzie, eliminując tzw. martwe punkty oraz kable - i to nawet takie o grubości zaledwie 3 mm. Minimalizuje to ryzyko, że na nie wjedzie i np. ściągnie z szafki smartfon.

Roborock Saros 10R może w dodatku reagować na tzw. przeszkody niespodziewane, czyli np. poruszające się zwierzęta. Tego typu dodatki, których nie mają wszystkie roboty sprzątające, jako posiadacz dwóch kocurów bardzo sobie cenię. Oczywiście te dodatki na nic by się zdały, gdyby samojezdny odkurzacz nie spełniał swojej podstawowej funkcji.
Jak radzi sobie Saros 10R ze sprzątaniem?
Krótka odpowiedź brzmi: świetnie. Sprzęty z tej kategorii cenię sobie za to, że nie muszę o nich myśleć. Po ustawieniu harmonogramu robot sprząta wtedy, kiedy powinien - najczęściej zanim jeszcze wstanę. Nie hałasuje na tyle, żeby mnie budzić, a ja zaczynam dzień od stawania stopą na czystej podłodze. Pomaga w tym cała masa technologii, które udało się zmieścić w jego obudowie.
Za skuteczne usuwanie brudu odpowiadają dwie szczotki z gumy DuoDivide, które pomagają zbierać włosy z dywanów - w moim przede wszystkim te kocie. Skonstruowano je tak, aby włosy z końców kierowane były do środka, dzięki czemu większość z nich trafia do pojemnika i nie trzeba ich ręcznie usuwać, jak to często w tych podstawowych odkurzaczach bywa.



Dzięki technologii Dual Anti-Tangle, czyli temu, że szczotki są dwie i kręcą się z różną prędkością, włosy są skutecznie rozplątywane i usuwanie do pojemnika na kurz. Na tym jednak nie koniec, bo do tego dochodzi szczotka boczna o nazwie FlexiArm Riser, która ma asymetryczną, łukową konstrukcję i odpowiada za przesuwanie nie tylko włosów, ale i również innych zanieczyszczeń prosto pod otwór ssący i to nawet z samych narożników.
Saros 10R przypomina trochę Transformersa
Robot ma kilka ruchomych elementów, w tym adaptacyjne podwozie AdaptiLift, które umożliwia podniesienie całej obudowy o 1 cm, gdy np. robot sprząta dywan o długim włosiu. Minimalizuje to ryzyko zaklinowania się maszyny, co w przypadku starszych sprzętów zawsze mnie irytowało. System ten pozwala też robotowi dostosowywać wysokość swoich kółek (modyfikując tym samym wysokość wybranej połowy lub też całości obudowy) i w ten sposób pokonywać przeszkody takie jak progi o wysokości do 3 cm (lub do 4 cm w przypadku progów podwójnych).
Robot uczy się przy tym nie tylko naszego mieszkania, ale również przeszkód, jakie może na swojej drodze napotkać - w tym właśnie progów. Podczas kolejnych przejazdów sam wybierze najefektywniejszy sposób, by przedostać się na drugą stronę, korzystając ze strategii, która najlepiej sprawdzała się poprzednio. A co z mopowaniem podłóg? Również i tutaj pomaga modułowa budowa.



Roborock Saros 10R - stacja dokująca 10 w 1
Saros 10R ma zamontowane dwa obrotowe mopy, które może odczepiać. Przydaje się to zwłaszcza wtedy, gdy robot po myciu podłogi ma odkurzyć dywan. Zostawia je na dołączanej do zestawu stacji dokującej. Co istotne, pady są automatycznie myte gorącą wodą i suszone gorącym powietrzem. To ogromna zaleta, gdyż mycie i suszenie takowych do robotów bez tej funkcji to zawsze była spora niedogodność.
Mopowanie odbywa się przy tym nie tylko z użyciem wody - można użyć również detergentu, który jest automatycznie dozowany do pojemnika. Nie zabrakło przy tym oczywiście worka na kurz i inne zanieczyszczenia, które są automatycznie usuwane. Dzięki tego typu dodatkom po początkowym skonfigurowaniu urządzenia możemy o nim zapomnieć na długie tygodnie.
Stacja dokująca służy również do szybkiego ładowania robota, które od zera do pełna trwa 2,5 godziny. Z tej zalety jednak nie dane mi było skorzystać, bo o tym, czy robot ma energię w akumulatorze, nigdy nie musiałem myśleć - ogniwo w pełni wystarcza do posprzątania mojego ok. 50-metrowego mieszkania. Podobnie zresztą o tym, by samemu wysyłać go do pracy.




Roborock Saros 10R i automatyzacja pracy
W nowym odkurzaczu Roborocka za automatyzację procesu sprzątania odpowiada sztuczna inteligencja Roborock SmartPlan 2.0. Dzięki skanowaniu otoczenia urządzenie samo wykrywa obszary, którym powinno poświęcić więcej uwagi. Co zaś ciekawe, Saros 10R może sprzątać mieszkanie nawet wtedy, gdy nie ma połączenia z internetem za sprawą oprogramowania działającego w trybie offline.
Podoba mi się też to, że można zdecydować się na redukcję mocy ssania, a tym samym poziomu hałasu w określonych godzinach. To jest przydatne, gdy mieszkamy w bloku i np. potrzebujemy wysłać późnym wieczorem robota do posprzątania korytarza, na którym obsypał się z butów piach. Polecenia tego typu można mu wydawać zaś głosowo z użyciem takich rozwiązań jak Google Home i Amazon Alexa.
Szkoda tylko, że robot nie obsługuje języka polskiego, ale wystarczy nauczyć się kilku prostych komend np. w języku angielskim poprzedzonych frazą „Hello Rocky”. Saros 10R rozumie takie polecenia jak „clean here” („sprzątnij tutaj”) lub, co nie mniej istotne, „don't clean here” (nie sprzątaj tutaj). Ta ostatnia mi się przydaje, gdy odkurzacz próbuje wjechać mi pod biurko, gdy akurat pracuję.




A ile kosztuje Roborock Saros 10R?
Mniej, niż można byłoby się spodziewać, patrząc na specyfikację i możliwości. Zestaw, na który składają się odkurzacz automatyczny wraz ze stacją dokującą, wyceniono na 5699 zł, ale obecnie w ramach promocji (obowiązuje w dniach 13-23 marca) można kupić go za 5249 zł. Oferta dostępna jest w sklepach internetowych popularnych sieci sprzedaży, ale także bezpośrednio na stronie internetowej producenta, na której można znaleźć dodatkowe informacje na temat tego produktu oraz innych modeli.
Testowany sprzęt jest obecnie topowym robotem w ofercie Roborocka, ale niedługo dołączy do niego jeszcze bardziej wypasiony, wyglądający na wyciągnięty prosto z „Gwiezdnych wojen”. Saros Z70, bo o nim mowa, ma robotyczne ramię podnoszące z podłogi skarpetki i inne przedmioty oraz odkładającym je na miejsce. Robi on świetne wrażenie na żywo - przyjrzymy się mu w osobnym materiale.