Ten mały sprzęt dokonał niemożliwego. W końcu mam naprawdę czysto w domu
Robot sprzątający tu, odkurzacz pionowy tam, i człowiekowi wydaje się, że ma w domu porządek. Są jednak takie miejsca i przypadki, gdzie do gry musi wejść sprzęt, który naprawdę potrafi posprzątać skutecznie. Spokojnie, wcale nie musi być ogromny, drogi, skomplikowany i wcale nie musimy zalewać naszego domu chemią.
Żeby można od razu pokazać, w czym tkwi problem - mam w przedpokoju bardzo trudną do utrzymania w czystości kombinację, tj. jasne, "nierówne" panele oraz do kompletu jasne, również chropowate fugi. W katalogu wyglądało to wszystko pięknie, ale utrzymanie tego w czystości jest właściwie niemożliwe. Oczywiście korzystam z wszelkich form zautomatyzowanej pomocy, ale - jeśli chodzi o panele - nie zawsze to wystarcza. Jeśli natomiast chodzi o jasne fugi - nic "automatycznego" tego nawet nie rusza.
W rezultacie wygląda to tak:
Czyli panele są miejscami zabrudzone - tam, gdzie mają bardziej porowatą/chropowatą strukturę, natomiast fugi są po prostu czarne od brudu, co zdecydowanie odbiera całej kompozycji noty za styl. W skrócie: całość wygląda tak, jakby zawsze była brudna, mimo tego, że są przecierane codziennie raz albo dwa i wydają się czyste.
Czy to oznacza, że muszę się poddać i zaakceptować taki stan rzeczy? Ani trochę nie.
W tym momencie, cały na biało, wjeżdża Kärcher SC 2.
Dokładniej - parownica Kärcher SC 2 Deluxe EasyFix, w zestawie z uniwersalną ściereczką podłogową, powłoczką z mikrofibry na dyszę ręczną, dyszą punktowa, dyszą ręczną, okrągłą szczotką, dyszą podłogową, szczotką szczelinową i dwiema rurami ssącymi (0,5 m każda). I choć zadanie, które przed nim stoi, jest bardzo wymagające, to cały sprzęt jest nie tylko niedrogi, ale i niesamowicie kompaktowy oraz lekki. Cała konstrukcja ma masę mniej niż 3 kg i nawet po napełnieniu wodą (1 l) można ją bez wysiłku przenosić w dowolne miejsce w domu. Z jej ukryciem po zakończeniu sprzątania też nie będzie najmniejszego problemu.
To skoro mam już sprzęt - do dzieła. Spokojnie, nie będzie tutaj zanudzania specyfikacją techniczną - tylko proste sprawdzenie, czy i jak Kärcher SC 2 spisuje się praktyce.
Obsługa SC 2 jest tak prosta, że łatwiej już się nie da.
Odkręcamy korek, który odsłania nam wlew wody, nalewamy maksymalnie litr wody, podłączamy urządzenie do zasilania i czekamy, aż czerwone światło na rączce - po około 4-5 minutach - zmieni się w światło zielone. Następnie ustawiamy jeden z dwóch poziomów pary, wybieramy nasadkę, jaką będziemy pracować i naciskamy przycisk. Para w ruch i my też.
Sam zacząłem od ogólnego mycia z wykorzystaniem ssawki podłogowej i ściereczki EasyFix:
Gdyby ktoś pytał, po co ta cała metka, to nie jest to metka, tylko element, który umożliwia nam np. zdemontowanie brudnej ściereczki bez konieczności zabawy z dotykaniem brudnego materiału. Naciskamy stopą, zdejmujemy i już możemy np. założyć czystą, a po brudną wrócić później.
Efekt takiego szybkiego i pobieżnego mycia parownicą był... nie, nie napiszę, że zaskakujący, bo doskonale wiem, jak myją parownice. Wystarczy tylko napisać, że na poniższym zdjęciu dokładnie widać, które dwa kafle zostały oczyszczone SC 2, a którym przydałoby się dalsze mycie.
Widać tutaj też przy okazji trzy inne rzeczy. Po pierwsze - fugi między kaflami dalej pozostają raczej nietknięte. Po drugie - Kärcher SC 2 bardzo ładnie umył gładkie fugi przy pionowo ustawionych, również kaflowych obrzeżach. Natomiast nie umył samych obrzeży, ale była to po prostu kwestia tego, żeby zmienić trochę taktykę mycia i po raz pierwszy od pięciu lat - nie przesadzam - umyć ten element.
I coś, co wyglądało tak:
Po jednym czy dwóch przejazdach z pomocą SC 2 zaczęło wyglądać tak:
Już prawie zacząłem się czuć, jakbym od nowa wyremontował przedpokój i korytarz, ale niestety jedno nie dawało mi dalej spokoju - wspomniane fugi między kaflami.
Zmieniłem więc nasadkę, dając odpocząć tej ogólnopodłogowej, na pistolet parowy:
Nałożyłem okrągłą szczotkę, po czym zabrałem się za czyszczenie tego:
Co udało mi się bez większego wysiłku i w dosłownie kilka chwil zamienić w coś takiego:
Podejście do innej fugi, która wyglądała tak:
Zakończyło się tak:
Wszystko to zwykłą wodą, bez chemii, bez uporczywego szorowania, a nawet bez użycia specjalnych akcesoriów marki Kärcher, które mogłyby jeszcze tę pracę uprzyjemnić i przyspieszyć - czyli np. bez parowej szczotki turbo (mam i polecam) albo specjalnej szczotki do fug. Przy okazji akcesoriów - jeśli kupicie urządzenie marki Kärcher do końca grudnia tego roku i do 14 stycznia zarejestrujecie je na stronie producenta, to możecie otrzymać bonusowe akcesoria za darmo. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj, ale od siebie napiszę tylko jedno - aż szkoda nie skorzystać z tej oferty. Tym bardziej, że np. w przypadku SC 2 dostaniecie zestaw okrągłych szczoteczek i dodatkowe ściereczki EasyFix, a tych nigdy za wiele.
Świetnie przy tym widać, jak ogromna jest różnica między fugą umytą SC 2, a fugą w stanie "codziennym", tj. mytą różnymi innymi sposobami.
Idealnie też widać, jak prezentuje się ta podłoga w wersji z fugami "jak nowe", a jak z fugami zapełnionymi brudem. Wybieram bramkę numer jeden, tym bardziej, że wysiłku w tym zero. Nawet schylać się nie trzeba.
Skoro uporałem się z korytarzem, to czas wybrać się do łazienki.
Przy czym może od razu zadeklaruję, że to na pewno nie jest moja łazienka i została specjalnie tak przygotowana z myślą o testach. Albo na poważnie - nawet nie wiedziałem, że jest taka brudna, więc przepraszam wszystkich za poniższe zdjęcie, to naprawdę nie było celowo:
Pięknie nie jest, zdecydowanie. Parownica Kärcher SC 2 w ruch, trochę roboty - nie więcej niż jakieś 5 minut - ssawką i ściereczką podłogową, trochę szczotką okrągłą, szybkie spłukanie i:
Jedyne, czego nie zrobił Kärcher SC 2, to poprawienie fug, które zostały lata temu niedbale położone i wysuszone. Cała reszta, wliczając w to fugi, zakamarki odpływu i ściany (z wyjątkiem fragmentu, który chyba przegapiłem) wyglądają tak, jak powinny i są... po prostu czyste. Przy jednoczesnym włożeniu w to zera wysiłku - po prostu stałem, machałem odpowiednimi nasadkami i po kilku minutach moja łazienka wyglądała w końcu "po ludzku".
A skoro to poszło tak dobrze, to mając trochę bardziej rozbudowany zestaw testowy, postanowiłem też umyć szybę prysznicową z pomocą dyszy do czyszczenia okien (potwierdzam, nie zostawia smug):
I odświeżyć oraz naprostować pomięty dywanik z pomocą nakładki do odświeżania dywanów:
Biorąc przy tym pod uwagę, jak brudna okazała się okolica prysznica, szybko posprzątałem też parownicą resztę łazienki - ot tak, na wszelki wypadek.
Na tym jednak się nie skończyło, bo z wykorzystaniem parownicy Kärcher SC 2 udało mi się zrobić jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze - wyczyściłem od środka... kaloryfery. Nie wiem, czy to powszechnie przyjęta praktyka, ale u mnie już wielokrotnie tego typu sprzęt świetnie sprawdził się do "przedmuchania" przestrzeni wewnątrz kaloryferów, co w domu pełnym psiego i kociego futra przynosi czasem zaskakujące efekty.
Po drugie - do parownicy Kärcher SC 2 można podłączyć naprawdę ciekawe urządzenie do... wygładzania zagnieceń. Wziąłem więc z szafy najbardziej pogniecioną - sposobem przechowywania oraz suszeniem w suszarce automatycznej - koszulkę i spróbowałem.
Koszulka na początku wyglądała tak:
Następnie zetknęła się z gorącą parą:
I proszę bardzo:
Od dawna nie miałem tak wyglądającej koszulki, bo nigdy nie chce mi się rozstawiać deski do prasowania, szukać żelazka (nawet nie wiem, czy mam), żeby potem i tak wyprasować wszystko krzywo i obiecać sobie, że nigdy więcej nie będę tego robił. Jak widać - da się to zrobić z bardzo przyjemnym efektem końcowym, po prostu wieszając koszulkę na wieszaku i sięgając po SC 2.
A myślałem, że ten dzień skończę tylko z umytymi podłogami i fugami. Skończyło się na błyszczącej czystością łazience, przedpokoju w stanie "jak nowy" i... wyprasowanej koszulce. Ktoś będzie miał niespodziankę, jak wróci po pracy do domu.