Jak wybrać najlepszy fotelik samochodowy? Zwycięzca testu ADAC pokazuje, na co zwrócić uwagę
Jak wybrać najlepszy fotelik samochodowy dla dziecka? Priorytet rodziców jest przeważnie jeden - bezpieczeństwo. Tyle tylko, że na to bezpieczeństwo wpływa nie tylko zgodność z normami i wyniki testów. Nawet na tak dojrzałym i regulowanym rynku znajdziemy miejsce dla małych różnic, które... robią ogromną różnicę.
Jak więc bezpiecznie przewozić dziecko w samochodzie? Zanim przejdziemy do tych detali robiących różnicę, warto poznać podstawy.
Po co właściwie fotelik dla dziecka?
Są dwie proste odpowiedzi. Pierwsza jest taka, że fotelik samochodowy dla dziecka o wzroście do 150 cm wymagany jest przez przepisy. Kara za ich naruszenie wynosi wprawdzie - w ujęciu finansowym - zaledwie kilkaset złotych, ale na konto kierowcy trafią też punkty karne. Maksymalnie za takie złamanie przepisów można dostać jednorazowo nawet kilkanaście punktów karnych.
Druga odpowiedź jest prawdopodobnie bliższa rodzicom - chodzi po prostu o bezpieczeństwo. O ile współczesne samochody są budowane z wielką troską o bezpieczeństwo ich pasażerów i kuszą „kompletem gwiazdek”, o tyle przez tych pasażerów rozumie się przeważnie osoby dorosłe. Można to zresztą łatwo sprawdzić, zaglądając chociażby do procedur testowych EURO NCAP - nie są w nich nawet przewidziane analizy skutków wypadków dla dzieci, które siedzą w samochodzie tak, jak dorośli. A informacji na temat bezpieczeństwa zapewnianego dorosłym nie można bezpośrednio przekładać na bezpieczeństwo zapewniane dzieciom.
Powód? Pomijając oczywistą różnicę wzrostu, a więc i dopasowania do samochodowych systemów bezpieczeństwa, nawet takich jak pasy, dzieci są po prostu inaczej zbudowane niż dorośli. Różnice obejmują chociażby układ kostny, a także stosunek masy i rozmiarów głowy do reszty ciała. To z kolei powoduje, że w razie kolizji - gdzie siła wywierana na człowieka jest wielokrotnie większa, niż normalnie - delikatne kości i mięśnie dzieci muszą momentalnie utrzymać ciężar głowy porównywalny do np. 200-300 kg. Nie ma chyba potrzeby, żeby wspominać o tym, że jest to ekstremalnie niebezpieczne i jest ogromnym zagrożeniem dla życia dziecka.
A także o tym, że równowartość tych kilkuset kilogramów to wartość dla zderzenia przy prędkości zaledwie 50 km/h, czyli występującej w najzwyklejszym ruchu miejskim.
W skrócie: nie chcecie wozić dziecka bez fotelika, niezależnie od tego, czy uda wam się dopasować do niego pasy bezpieczeństwa, czy nie. Ta forma zabezpieczenia - podobnie jak wszystkie inne w samochodzie - nie zostały stworzone z myślą o bezpieczeństwie najmłodszych pasażerów.
Kiedy można przewozić dziecko bez fotelika?
Zgodnie z ustawą Prawo o Ruchu Drogowym - dla samochodów osobowych znajdziemy dwa „wyjątki”. Pierwszym jest sytuacja, kiedy przewozimy dziecko na tylnym siedzeniu pojazdu, dziecko ma wzrost co najmniej 135 cm i ze względu na masę oraz wzrost dziecka nie jest możliwe zapewnienie odpowiedniego fotelika bezpieczeństwa.
Drugim wyjątkiem jest po prostu sytuacja, kiedy dziecko ma 150 cm wzrostu albo więcej. Nie ma tutaj żadnego obowiązującego kryterium wiekowego czy wagowego.
Jak dobrać fotelik do wieku dziecka?
Nie ma oczywiście czegoś takiego, jak jeden uniwersalny typ fotelika samochodowego, który będzie pasował każdemu dziecku, niezależnie od wieku i wzrostu. Jeżeli więc chcemy wozić dziecko samochodem już od wielu niemowlęcego, musimy się przygotować na to, że będzie nam potrzebny więcej niż jeden fotelik.
Konstrukcji dostępnych na rynku jest oczywiście mnóstwo, ale można je ogólnie podzielić na trzy kategorie:
Fotelik dla niemowląt
Będziemy z niego korzystać od urodzenia dziecka do ok. 15 miesiąca życia. Przeważnie mają formę „nosidełka” z uchwytem, które ułatwi nam transport poza samochodem, i są wyposażone w wielopunktowy pas bezpieczeństwa, dopasowany do układu kostnego dziecka. Charakterystyczna dla tego segmentu jest też budowa, obejmująca sztywniejszą obudowę zewnętrzną i „hamak”, na którym układamy dziecko.
Kiedy zmienić na większy fotelik? Kiedy głowa dziecka sięga do górnej krawędzi fotelika lub ją przekracza.
Uwaga: według normy R129 (o której za chwilę), niemowlęta powinny podróżować w fotelikach ustawionych zawsze tyłem do kierunku jazdy.
Fotelik dla malucha
Z tego fotelika będziemy mogli korzystać aż do mniej więcej 4 urodzin naszego dziecka, a o przesiadce do niego można myśleć w okolicach 9 miesiąca od narodzin.
Również i tutaj znajdziemy wielopunktowe, wbudowane pasy bezpieczeństwa, przy czym tutaj są one zaprojektowane odrobinę inaczej i działają w dużej mierze tak, jak pasy samochodowe dla dorosłych podróżujących w samochodzie.
Kiedy zmienić fotelik na większy? Po tym, jak wzrost dziecka będzie większy niż ten podany w specyfikacji fotelika. Proste.
Uwaga: według normy R129 dzieci do 15 miesiąca życia muszą zawsze podróżować w foteliku zamontowanym tyłem do kierunku jazdy. O tym, co dalej - za chwilę.
Foteliki dziecięce i „podkładki”
Czyli rozwiązania, w przypadku których korzystamy już z samochodowych pasów bezpieczeństwa, bez korzystania z fotelikowych pasów czy uprzęży. Odpowiednie foteliki podwyższające spotyka się czasem jako element opcjonalnego wyposażenia samochodów różnych marek, przy czym warto pamiętać, że foteliki dla dzieci zapewniają też dodatkową ochronę boczną.
Fotelik samochodowy - przodem czy tyłem, czyli FWF czy RWF?
Odpowiedź, w świetle dotychczas przeprowadzonych testów, jest prosta - tyłem. I to tak długo, jak tylko to możliwe.
Dlaczego? Właściwie odpowiedź na to pytanie padła już na początku tekstu. W przypadku jednego z popularniejszych rodzajów kolizji, czyli zderzenia czołowego, dziecko umieszczone w foteliku FWF będzie - szczególnie w okolicach głowy - podlegać siłom, którym drobne ciało może nie być w stanie sprostać. W przypadku fotelika ulokowanego tyłem do kierunku jazdy stanowi dodatkowe oparcie dla pleców i głowy dziecka, pozwalając na równomierne rozłożenie siły.
RWF sprawdza się również podczas najechań z tyłu, i to zarówno wtedy, kiedy nasze auto się porusza, jak i wtedy, kiedy dojdzie do zderzenia, podczas gdy np. stoimy w korku. W takich okolicznościach siły działające na pasażerów są po prostu wyraźnie mniejsze, więc i konsekwencje takich wypadków będą mniej poważne.
ISOFIX czy pasy? Baza czy nie baza?
Jeśli chodzi o montaż fotelika w samochodzie, to mamy tutaj przeważnie dwa razy po dwie opcje.
Pierwszym wyborem, jaki nas czeka, jest to, czy chcemy montować w aucie bezpośrednio sam fotelik, czy bazę, do której w wygodny sposób można następnie zamontować fotelik. Zaletą tego pierwszego rozwiązania jest przeważnie to, że łatwiej „oczyścić” tylną kanapę z elementów pomagających nam w transporcie dziecka, bo mamy tylko jeden element. Przewagą bazy jest to, że możemy szybciej i łatwiej wymontować lub zamontować sam fotelik, mając jednocześnie pewność, że baza jest zainstalowana prawidłowo.
Drugim wyborem jest montaż „na pasy” albo „na ISOFIX”. Różnica tutaj jest mniej więcej taka, jak sugeruje poprzednie zdanie - fotelik albo jego bazę możemy albo zamontować za pomocą pasów bezpieczeństwa, prowadząc je w odpowiedni sposób, albo za pomocą mocowania ISOFIX. Ten drugi jest standardowym wyposażeniem większości aut sprzedawanych od lat na terenie Europy i ma jedną znaczącą przewagę nad pasami.
Tą przewagą jest fakt, że prawidłowe zamontowanie fotelika lub bazy z wykorzystaniem ISOFIX jest po prostu znacznie łatwiejsze. Zamiast zabawy z pasami mamy po prostu dwa punkty montażowe w fotelu lub kanapie, w które musimy wsunąć odpowiednie elementy ramy bazy lub fotelika.
I o ile właściwie wszystkie testy wskazują na to, że nie ma większych różnic w bezpieczeństwie oferowanym przez foteliki mocowane pasami i na ISOFIX, o tyle właśnie w tym, jak mocowane są foteliki przez ich użytkowników, może tkwić największa różnica.
Wszystkie są tak samo bezpieczne. W teorii.
Teoretycznie wszystkie foteliki sprzedawane na europejskim rynku muszą spełniać rygorystyczne normy, więc mogłoby się wydawać, że wszystkie powinny być tak samo bezpieczne. Niestety normy dopuszczenia do sprzedaży niekoniecznie pokrywają się zawsze z najwyższym poziomem bezpieczeństwa, co zresztą potwierdzają niezależne testy, przeprowadzane np. przez ADAC.
Niestety nawet wybór najlepszego - według niezależnych testerów - fotelika, na nic się nie zda, jeśli... zamontujemy go nieprawidłowo. Gdyby ktoś zapytał, jak to możliwe, skoro są instrukcje, ISOFIXy i wszystkie inne pomoce, to niestety - tak się po prostu zdarza. W 2018 roku Niemieckie Stowarzyszenie Ubezpieczycieli (GDV) przeprowadziło badania, z których wynikało, że niemal połowa (!) kontrolowanych fotelików nie była prawidłowo zainstalowana albo były one użytkowane w nieprawidłowy sposób.
To z kolei oznacza, że nie ma większego znaczenia, jakie normy spełnia dany fotelik. Możemy kupić najlepszy i i tak nie zapewnić dziecku najlepszej możliwej ochrony, bo po prostu popełnimy proste błędy przy montażu, których nawet nie będziemy świadomi.
Jak rozwiązał ten problem zwycięzca testu ADAC?
Skoro już wiemy, że bezpieczeństwo oferowane przez fotelik zależy i od tego, jak przygotuje go producent, i od tego, jak zamontuje go użytkownik końcowy, warto zerknąć na to, jak w obu tych kategoriach poradził sobie zwycięzca najnowszej serii testów ADAC, który jednocześnie jest... debiutantem w tym zestawieniu.
Mowa oczywiście o foteliku Thule Maple w parze z bazą ISOFIX Thule Alfi. Debiutanckiemu produktowi udało się nie tylko zebrać najwyższe noty w zakresie bezpieczeństwa, ale też ergonomii. Czyli zasadniczo w obu kategoriach, które w przypadku fotelików są najważniejsze.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to - zanim pojawią się tutaj skomplikowane skróty i długie, marketingowe nazwy - trzeba wspomnieć o tym, że Thule, jako jeden z niewielu producentów, dysponuje własnym centrum testowym dla swoich akcesoriów samochodowych, które pozwala weryfikować skuteczność działania projektowanych produktów i wprowadzać do nich odpowiednie poprawki przed wprowadzeniem ich ostatecznych wersji na rynek. Widziałem zresztą niektóre z tych testów na żywo i mogę zagwarantować - nikt z nas nie chciałby się w rzeczywistości znaleźć w sytuacjach, jakie są tam analizowane. Ale że nigdy nie wiadomo, co nam się przytrafi - lepiej mieć pewność, że taka okoliczność była już zbadana, a nie tylko „wyliczona” na komputerach.
Jeśli jednak pragniecie ładnych nazw, to Thule Maple, a także Thule Elm, czyli fotelik dla starszych dzieci (0,5 - 4 lata) wyposażono m.in. w Thule Impact Protection System, czyli specjalną warstwę ochronną i odpowiednio ukształtowaną skorupę, która dodatkowo zwiększa poziom bezpieczeństwa. Zresztą poza testami ADAC i wewnętrznymi testami Thule, foteliki Maple oraz Elm - oraz baza Alfi - pomyślnie przeszły także szwedzki test PLUS oraz oczywiście test zgodny z protokołem najnowszej wersji normy R129.
Nici z bezpieczeństwa, jeśli nie zamontujemy dobrze fotelika.
Tutaj Thule podeszło do sprawy jak... Thule. Zresztą wielokrotnie w testach różnych akcesoriów samochodowych pisałem, że coś jest „w stylu Thule”, tj. nie da się tego po prostu zamontować źle, a jeśli zamontujemy dobrze, to od razu o tym wiemy. I tak jest w przypadku zarówno Alfi, jak i Maple oraz Elm.
Przykłady? W bazie Thule Alfi element, którym dokręcamy całą konstrukcję, uniesie się dopiero w momencie, kiedy oba haki ISOFIX trafią na swoje miejsce - nie da się na tym etapie popełnić błędu, nawet w pośpiechu. Jeśli natomiast zaczniemy proces dokręcania, to o jego zakończeniu poinformuje nas wyraźne kliknięcie - nie da się więc zakończyć procesu szybciej, sądząc, że „to już”, ani dokręcić całości zbyt mocno.
Nadal jednak pozostaje potencjalny błąd przy trzecim punkcie mocowania, czyli podparciu. W tym przypadku niespecjalnie da się go popełnić, bo Thule Alfi wyposażono w wyświetlacz, który wyraźnie pokazuje, jakie elementy zostały prawidłowo zamontowane, a jakie wymagają poprawy. Komplet zielonych światełek - możemy działać. Nie ma kompletu - od razu widzimy, gdzie coś jest nie tak.
Przy zainstalowanej bazie dość często pojawia się przy tym problem - mamy wprawdzie zainstalowaną bazę, ale niekoniecznie wygodnie jest na niej zamontować sam fotelik, np. w sytuacji, kiedy nie możemy otworzyć przesadnie szeroko drzwi. Tutaj niedogodności raczej nie będzie, bo fotelik montuje się na okrągłej podstawie i wystarczy go „wrzucić” na bazę, a potem po prostu obrócić, żeby go zablokować. Obracanie ma też spory plus, w sytuacji, kiedy chcemy mieć łatwiejszy dostęp do dziecka albo np. chcemy włożyć większego dziecko do „większego” fotelika i wygodniej nam to zrobić w pozycji z obróconym do drzwi fotelikiem.
Oczywiście demontaż bazy i fotelika, a także odblokowywanie trybu obracania również są zrobione „w stylu Thule”. Wystarczy jedno kliknięcie, ale przyciski są umieszczone w taki sposób, że nie ma szans na to, żeby dostało się do nich dziecko. Czyli można jechać spokojnie.
Oczywiście Thule chciało jeszcze bardziej być Thule.
Więc na tym udogodnienia się nie kończą. Jedna baza pasuje oczywiście i do fotelików dla najmłodszych, i tych dla większych dzieci. Thule Maple jest z kolei dodatkowo zgodny z wózkami Thule, więc w jednym produkcie mamy i nosidełko, i fotelik samochodowy, i opcję wykorzystania go jako wózka spacerowego, w którym niemowlaka chronić będzie dodatkowo wodoodporny daszek z filtrem UPF50+.
Mało tego, z myślą o Thule Maple przewidziano szereg akcesoriów, obejmujący chociażby dodatkową osłonę, która pozwoli zachować dziecku odpowiednią temperaturę przy gorszej pogodzie na dworze. Zresztą jeden i drugi fotelik Thule można wzbogacić o masę dodatków, zaczynając od osłon (np. przeciwko komarom), przez specjalne pokrowce (na foteliki i siedzenia samochodu) i lusterka (do obserwowania dziecka przy wożeniu go tyłem do kierunku jazdy), aż po sprytnie mocowane uchwyty na napoje.
W efekcie - dziecko ani nie zmoknie, ani nie zmarznie, a do tego będzie podróżowało w foteliku, który niezależny test wskazał jako zwycięzcę, i foteliku, którego... nie da się źle zamontować. Nie wspominając już o tym, że Maple i Elm po prostu wyglądają świetnie, szczególnie w szarym kolorze. A to też aspekt, który ma spore znaczenie przy wyborze fotelika - nawet jeśli wiele osób nie będzie się chciało do tego przyznać.