REKLAMA

Psy ciężko chorują. Ale za to trawniki są ładne

W przychodni weterynaryjnej na przyjęcie czekają właściciele trzech psów. Ich czworonogi mają wysokie ciśnienie i gorączkę. Opiekunowie opowiadają, że zwierzęta chorują na zapalenie trzustki. Powód? Środki chwastobójcze pryskane na osiedlach.

psy
REKLAMA

Zatrucia zdarzały się podczas akcji odchwaszczania. Jak mówiła serwisowi krosno24.pl Natalia Frączek-Grocholska z Gabinetu Weterynaryjnego "Cywil", pierwsza fala zaczęła w drugiej połowie kwietnia. Kolejna nastąpiła w sierpniu.

REKLAMA

Właściciele chorych zwierząt wyjaśniali, że z psem wychodzili tylko przed klatkę lub znajdowali się w jej bliskiej odległości. Tak specjaliści doszli do wniosku, że przyczyną chorób muszą być środki chwastobójcze stosowane na trawnikach.

- Wystarczy, że zwierzę przejdzie się po miejscu, gdzie były ostatnio wykonane opryski, ten środek znajdzie się na łapkach, wtedy dochodzi do zatrucia. Niestety w miejscach oprysków nie ma żadnej tabliczki, która informowałaby o zagrożeniu - mówiła tuwroclaw.com lek. wet. Alicja Bagińska-Żyta. Zatrucia psów występowały też we Wrocławiu.

O problemie informowała również krakowska „Wyborcza”. Weterynarze wprost podkreślali, że ostre zapalenie trzustki u psów spowodowane jest właśnie środkami, którymi spryskuje się trawy.

W jednym z opisywanych przykładów pies dosłownie otarł się o śmierć. Weterynarz nie był w stanie rozpoznać substancji, którą zwierzę się zatruło. I nic dziwnego: same spółdzielnie nie zawsze informują, czym spryskują chwasty.

Krakowscy weterynarze nie dysponowali statystykami nt. tego, ile zwierząt choruje na skutek zatrucia się szkodliwymi substancjami. Zwracali uwagę, że ubiegły rok był pod tym względem wyjątkowy. Lek. wet. Ewa Rębiarz w rozmowie z portalem Jawny Lublin wyjaśniła, że o konkretne potwierdzenie przyczyn zgonu może być często trudno, bo badanie toksykologiczne jest bardzo drogie.

W Gdańsku skokowego wzrostu liczby zatruć nie odnotowano. Co nie znaczy, że chorych zwierząt w ogóle nie było - o obawach mieszkańców pisał serwis trojmiasto.pl. Niepokoili się również właściciele psów w Jabłonnie. Przyczyną zatruć miały być źle przeprowadzone opryski w lasach.

W rozmowie z Radiem dla Ciebie prezes fundacji Beagle w Dom Martyna Berek podkreślała, że na wylotach z lasów nie było informacji o działaniach leśników, a na stronie urzędu gminy pojawiła się tylko „krótka wzmianka”.

Problem stosowania środków chemicznych do zwalczania chwastów dostrzegł w tym roku Przemysław Ryś, radny województwa Pomorskiego. W odpowiedzi otrzymał informację, że w Gdańsku na terenach należących do miasta nie stosuje się potencjalnie niebezpiecznych środków zawierających glifosat.

Niestety miasto nie ma wpływu na to jakie środki są stosowane na terenach należących do spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, rekomenduje jednak zaprzestanie używania takich środków

– podkreślił.

Na to samo wskazywali krakowscy weterynarze. O ile w samym Krakowie miejskie parki są bezpieczne, bo miasto nie stosuje się oprysków, tak sytuacja komplikuje się na prywatnych trawnikach czy terenach należących do wspólnot i spółdzielni.

Właściciele psów ostrzegają się wzajemnie na facebookowych grupkach

Na jednej z nich – Uważaj! Trujące opryski na osiedlach Trójmiasto – znaleźć można przykłady aktualnych ostrzeżeń wywieszanych przez spółdzielnie. Jedno z ogłoszeń informowało o tym, że oprysk będzie przeprowadzany, ale nie wyjaśniono, jakie środki zostaną użyte. Dodano jednak prośbę o zwrócenie szczególnej uwagi na zwierzęta domowe.

Mieszkańcy osiedli sami pytają osoby dokonujące oprysku o to, jakie środki są wykorzystywane. Większość – jak wynika z relacji na grupie – nie potrafi udzielić szczegółowej odpowiedzi. Za to często uczulali, aby nie wychodzić z pieskiem.

Czasami na karteczce przyklejonej do drzewa mieszkańcy mogą dowiedzieć się, jaki preparat jest stosowany.  W jednym z przypadków środek zawierał glifosat. Na stronie sklepu możemy przeczytać, że nie należy stosować go „w parkach i ogrodach publicznych, na terenach sportowych, rekreacyjnych, szkół, przedszkoli, żłobków oraz placówek opieki zdrowotnej”. Na innej ze stron – że nie jest przeznaczony do stosowania w miejscach publicznych. A mimo to w Gdyni rozpylany był w okolicach przystanku.

O ile w Krakowie czy Gdańsku nie stosuje się oprysków na terenach należących do miasta – a jeśli już, to nie zawierają glifosatu, jak w Gdańsku, – tak nie wszystkie miasta mają podobną politykę. Na stronie Świętochłowic poinformowano, że od 1 do 21 września w godzinach nocnych (od 22:00 do 6:00) planowane są opryski chwastów.

Opryski dokonywane będą środkiem ochrony roślin pod nazwą Singlif 360 SL – dopuszczonym do stosowania przez użytkowników profesjonalnych (zezwolenie MRiRW nr R-12/202 wu z dnia 28.05.2021 r.), przy zachowaniu wszelkich zasad wskazanych przez producenta

– zaznaczano na stronie urzędu miasta.

I chociaż opryski mają być dokonywane jedynie w miejscach, gdzie chwasty są widoczne – dotyczy to przeważnie chodników i jezdni – to mieszkańcy są niezadowoleni. Przede wszystkim dlatego, że wykorzystywany środek zawiera glifosat.

Zdania na temat ewentualnej szkodliwości glifosatu są podzielone

- To najpopularniejszy na świecie składnik chemiczny używany w pestycydach. To nieselektywny herbicyd, który zabija wszystkie rośliny. Jest stosowany do usuwania chwastów, ale także “pielęgnacji” zieleni miejskiej. Na polach używany jest także do “dosuszania” plonów bezpośrednio przed zbiorem, mimo że nie takie jest przeznaczenie tego herbicydu.  Glifosat działa tak, że zapobiega syntezie niektórych aminokwasów w roślinach. Problem w tym, że ten sam szlak mają również bakterie, które bytują w naszych jelitach, a więc oprócz redukowania chwastów, bardzo możliwe, że redukujemy naszą korzystną florę jelitową – mówiła w rozmowie z smoglab.pl Ewa Sufin-Jacquemart, prezeską Fundacji Strefa Zieleni, należącej do Koalicji Żywej Ziemi.

Przeciwnicy glifosatu zwracają uwagę, że coś, niszczy rośliny, na pewno nie jest dobre dla przyrody. Dlatego tak wielu mieszkańców niepokoi stosowanie tego typu środków. I czasami ich głos jest słyszany.

REKLAMA

W ubiegłym roku w Lublinie spółdzielnia wycofała się z oprysków w jednej z dzielnic, o czym informował portal Jawny Lublin.

Zdarza się, że mieszkańcy obwiniają opryski, ale przyczyna jest inna. Tak było w ubiegłym roku w Warszawie. Jak się okazało problemy psów "wskazywały na zakażenie bakterią (krętkiem) z rodzaju Leptospira". "Środowiskiem dogodnym dla tych bakterii jest woda stojąca, moczary, rozlewiska, oczka wodne, a także kałuże, w których mogą przeżyć nawet do 6 miesięcy! Szybko giną jednak pod wpływem promieni słonecznych, po wysuszeniu i w wysokiej temperaturze" - wyjaśniła przychodnia weterynaryjna Specvet.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA