Air Force One prezydenta USA okradziony. Akcja jak z filmu
Prezydencki samolot Air Force One to nie tylko imponujący środek transportu, ale i symbol władzy Stanów Zjednoczonych. Okazuje się jednak, że niektórzy traktują go jak sklep z pamiątkami. W ostatnim czasie nasiliły się przypadki kradzieży drobnych przedmiotów z pokładu maszyn.
Dziennikarzom nakazano zaprzestać kradzieży pamiątek z oficjalnego samolotu prezydenta USA Joe Bidena. Kontrola inwentarza Air Force One po wizycie Bidena na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych wykazała, że w przedziale prasowym brakowało kilku pozycji. Wśród przedmiotów, które zniknęły z odrzutowca, znajdują się poszewki na poduszki, okulary i talerze.
Prezydenckie M&M's tak, poszewki nie
Dziennikarze podróżujący z prezydentem USA na pokładzie Air Force One od dawna otrzymują drobne upominki, takie jak pudełeczko czekoladek M&Ms z nadrukiem prezydenckiej pieczęci. Niestety, apetyt na pamiątki rośnie w miarę jedzenia. W ostatnim czasie z samolotu zaczęły znikać również sztućce, ręczniki, a nawet poszewki na poduszki.
Więcej o niezwykłych samolotach przeczytasz na Spider`s Web:
Stowarzyszenie Dziennikarzy Białego Domu zareagowało na te doniesienia z oburzeniem. W rozesłanym do reporterów mailu ostrzeżono, że tego typu zachowanie jest niedopuszczalne i "źle odbija się na całej branży". Podkreślono, że Air Force One to nie prywatny samolot, a kradzież przedmiotów z jego pokładu jest nie tylko niemoralna, ale również nielegalna.
Biuro pracowe prezydenta wysłało też maila: "Hej, jeśli przez pomyłkę zabrałeś coś z samolotu, możemy pomóc Ci w bezpiecznym zwróceniu przedmiotów".
Thiller zmieszany z komedią
To jednak nie wszystko. W Waszyngtonie doszło do spotkania, które śmiało mogłoby być sceną w dobrym thrillerze politycznym. Jedynie powód spotkania był jak z komedii. Przy pomniku Andrew Jacksona na Lafayette Square pracownik Białego Domu spotkał się z reporterem, który przekazał mu zaginioną z Air Force One poszewkę.
Reporter nie był osobą, która zabrała ją z samolotu, ale był zaangażowany w sprawę jej odzyskania, by oczyścić choć trochę imię dziennikarzy i reporterów towarzyszących prezydentowi.