Znalazł iPhone'a, który wypadł z samolotu. Nie spodziewał się tego, co zobaczył
Są metale odporne na uderzenia, są tytanowe obudowy, niektórzy potrafią sobie wybudować pomniki trwalsze niż ze spiżu, które strzelają nad ogrom królewskich piramid. Jednak po tym, co zobaczyłem doszedłem do wniosku, że najodporniejszą rzeczą na świecie jest iPhone.
Jeżeli w ostatnim czasie korzystaliście z internetu, to z pewnością słyszeliście o incydencie lotniczym z udziałem Boeinga 737 MAX 9 linii Alaska Airlines, lot nr ASA1282. W trakcie wznoszenia się z kadłuba oderwały się drzwi, kabina uległa rozhermetyzowaniu, a tylko dzięki temu, że wszyscy mieli zapięte pasy nikt nie wypadł na zewnątrz.
Pasażerowie mieli dużo szczęścia, że stało się to w początkowej fazie lotu. To swoją drogą jest doskonały przykład na to, że warto mieć zapięte pasy w trakcie całego lotu. Nagrania z wnętrza kabiny są przerażające, ale jednocześnie podziwiam spokój i opanowanie pasażerów i personelu. Aktualnie trwa postępowanie wyjaśniające przyczyny incydentu, linie lotnicze na wszelki wypadek uziemiły wspomniane Boeingi 737 MAX 9.
Okazało się jednak, że z samolotu wypadły liczne przedmioty. I właśnie jeden z nich został odnaleziony. Powiedzieć, że przecieram oczy ze zdumienia, to nic nie powiedzieć.
Więcej o katastrofach lotniczych przeczytasz w:
- Katastrofa lotnicza, o której chciałby zapomnieć świat. Nigdy w historii nie zginęło tyle ludzi w wypadku jednego samolotu
- Największa katastrofa lotnicza w historii. Małe lotnisko, gęsta mgła i dwa wyładowane pasażerami Boeingi 747
- Na wysokości 7 km z samolotu nagle zniknęło 10 foteli i dziewięciu pasażerów. Nigdy ich nie znaleziono. Wszystko przez mały błąd
Znalazł iPhone'a, który wypadł z samolotu. Wszystko w nim działa
Pewien użytkownik X (dawniej Twitter) znalazł iPhone'a, który wypadł ze wspomnianego wyżej samolotu. Podzielił się historią ze światem:
Muszę pogratulować tego, że od razu skontaktował się z Narodową Radą Bezpieczeństwa Transportu, która bada każdy incydent lotniczy na terenie USA lub z udziałem amerykańskiego samolotu. Miał usłyszeć od nich, że to już drugi znaleziony telefon, ale co ciekawe nadal nie znaleziono drzwi, które wypadły z samolotu. Jeżeli klikniecie w zdjęcia, które są w zalinkowanym wpisie, to zobaczycie, że iPhone ma urwaną końcówkę do ładowania, która ciągle tkwi w gnieździe. Oznacza to, że był podłączony w momencie incydentu, a siła działająca na niego była tak duża, że przerwała kabel.
Oczywiście niektórzy mogą zażartować, że iPhone przetrwał dzięki włączonemu trybowi samolotowemu, ale nawet to nie do końca tłumaczy fenomen tego telefonu. Podejrzewam, że był to zbieg szczęśliwych okoliczności, upadku pod odpowiednim kątem i w miękkie podłoże. Wiem jedno - gdybym był producentem etui, które widzimy na zdjęciu, to właśnie płakałbym ze szczęścia na myśl o reklamie, jaką zapewnił ten incydent lotniczy. Układałbym hasło - nasze etui przetrwa nawet upadek z samolotu. Scenariusz do reklamy napisało życie. A i Apple mogłoby się zainteresować. Imponujące, ale nadal zastanawiam się, jak to jest, że jak telefon wypada z kieszeni to na 99 proc. pęknie, a gdy spada z 16 tysięcy stóp, to wygląda jak nowy.
PS: ciekawe jaki wynik pokazało Apple Health po tym jak telefon szybko pokonał kilka kilometrów.