Steve Ballmer był nazywany podnóżkiem Billa Gatesa. Oto historia człowieka, który zrobił z Microsoftu potęgę
Niektórzy pamiętają go tylko jako przaśnego mówcę, podnóżek Billa Gatesa, postrzelonego pieniacza i gościa, który przespał rewolucję iPhone’a. Steve Ballmer bez wątpienia nie był wielkim wynalazcą czy nawet technicznym wizjonerem. Warto jednak pamiętać, że to on umocnił i ugruntował potęgę, jaką dziś jest Microsoft. Gates oddał mu firmę w chwiejnym stanie - a Nadella odebrał jako potęgę, której przyszłość wydaje się pewna na dekady.
Steve Ballmer urodził się w 1956 r. w Detroit, w stanie Michigan, w rodzinie żydowskiej. Jego ojciec był szwajcarskim imigrantem, a matka miała białoruskie korzenie. Ballmer był uzdolnionym uczniem, który uzyskał maksymalną liczbę punktów z testu SAT i został stypendystą National Merit. W 1973 r, rozpoczął studia na Harvardzie, gdzie studiował matematykę i ekonomię. Tam też zaprzyjaźnił się z Billem Gatesem, który mieszkał w tym samym akademiku. Ballmer był również aktywny w gazecie studenckiej Harvard Crimson i zarządzał drużyną futbolową.
Po ukończeniu Harvardu w 1977 r., Ballmer podjął pracę w firmie Procter & Gamble jako asystent menedżera produktu. Po dwóch latach zrezygnował z tej pracy i zapisał się na studia MBA na Stanfordzie. Jednak w 1980 r. otrzymał propozycję współpracy od Gatesa, który niedawno założył Microsoft i potrzebował kogoś do zarządzania finansami i sprzedażą. Ballmer zdecydował się porzucić studia i dołączyć do Microsoftu jako 24. pracownik firmy. Otrzymał również 8 proc. udziałów w spółce, które w przyszłości uczyniły go miliarderem.
Microsoft? Nie przegap tych tekstów:
Steve Ballmer - przez pewność siebie i pilną naukę na szczyt.
Ballmer szybko awansował w Microsofcie, obejmując różne stanowiska kierownicze. Był odpowiedzialny za rozwój systemów operacyjnych, takich jak Windows i MS-DOS. Początkowo był przeklinany przez programistów, którymi zarządzał - Ballmer bowiem nie miał zielonego pojęcia o programowaniu, tymczasem przejął rolę projektanta całego systemu informatycznego i menedżera dwóch zespołów.
Na początku ponoć radził sobie fatalnie, stawiając coraz to absurdalniejsze wymogi w kwestii roboczogodzin i wydajności pracy. Szybko się jednak uczył i - początkowo nienawidzony przez większość swoich podwładnych - z czasem zyskał ich szacunek. I z powodzeniem doprowadził do ukończenia prac nad pierwszą wersją Windowsa, której premiera pod poprzednim bardziej kompetentnym technicznie kierownictwem była kilkukrotnie opóźniana, co coraz mocniej szkodziło wizerunkowi całek firmy.
Ballmer kierował pracami nad kolejnymi wersjami Windowsa i DOS-a oraz za wprowadzenie platformy .NET. Był również szefem działów operacyjnego, sprzedaży i wsparcia. W 1998 r. został mianowany prezesem Microsoftu, a w 2000 r. zastąpił Gatesa na stanowisku dyrektora generalnego, przejmując ostatecznie władzę w firmie.
Bill Gates przekazał posadę Steve’owi Ballmerowi, bo był nią zbyt zmęczony.
Gates nie został zmuszony przez zarząd do odejścia, zdecydował się sam na odejście. Głównym powodem miało być wyczerpanie groźnym dla Microsoftu procesem antymonopolowym. Firma była zasadnie oskarżona o nadużywanie swojej pozycji rynkowej i o nielegalne umowy z producentami komputerów, w wyniku których oprogramowanie konkurujące z tym od Microsoftu było na straconej pozycji.
Microsoft cudem uniknął urzędowego podziału firmy. I choć niezmiennie miał bardzo mocną pozycję rynkową, gigant stał na glinianych nogach. Groziła mu utrata własnościowych technologii i niechęć samych klientów - proces, w którym występował Bill Gates był transmitowanym na żywo telewizyjnym hitem. Microsoft w kilka tygodni stracił wizerunek bycia cool firmą, która wprowadziła PC do domów Kowalskich - w zamian stając się chciwym, podłym i nadużywającym prawo monopolistą. Ballmer miał wiele do zrobienia.
Na dodatek kadencja Ballmera przypadła na okres po wybuchu bańki internetowej, kiedy akcje Microsoftu mocno spadły. Firma też miała trudne do nadrobienia zaległości w kwestii usług internetowych, zaniedbując takie konsumenckie usługi, jak poczta czy wyszukiwarka. Tego Ballmerowi zresztą nigdy nie udało się do końca naprawić - Outlook jest drugą najpopularniejszą usługą pocztową na świecie a Bing drugą największą wyszukiwarką, ale też zarazem są zepchnięte na margines przez usługi Google’a.
Czy da się przebić komercyjne sukcesy Microsoftu pod wodzą Billa Gatesa? Da się, i to jak!
Steve Ballmer miał niezwykle dobry instynkt w kwestii rozpoznawania wspaniałych dla Microsoftu projektów już na wczesnym etapie projektowania. To właśnie on ostatecznie dał się przekonać do wejścia Microsoftu na rynek gier wideo za sprawą konsol Xbox. Decyzja w oczywisty sposób trafiona, dziś Microsoft jest jednym z największych i najważniejszych podmiotów na tym rynku.
Z Ballmerem i Xboxem jest zresztą związana ciekawa anegdota. Otóż druga generacja konsol Xbox - Xbox 360 - miały poważną wadę fabryczną. Okazało się, że niemal każda wyprodukowana w pierwszych partiach i sprzedana klientom konsola się zepsuje. Każda jedna, bez wyjątku. I to dość szybko. Nie trzeba tłumaczyć jaką katastrofą było to dla nadal młodziutkiego i nadal próbującego udowodnić swoją wartość i sens działu Xbox. Tymczasem, cytując książkę The Race for a New Game Machine:
Peter Moore, blady i przerażony, udał się na spotkanie ze Steve’em Ballmerem, ówczesnym prezesem Microsoftu - który raczej nie słynie z łagodnego temperamentu. - Zapytał mnie, ile będzie kosztować cała operacja ratowania Xboxa 360. Wziąłem głęboki oddech i odparłem: jakieś 1,15 mld dol. Ballmer bez mrugnięcia okiem odparł: "no to do dzieła" i wrócił do swoich zajęć. Podjął decyzję w mgnieniu oka, zamiast zatopić tę katastrofę i nas wszystkich zwolnić, co byłoby logiczne i uzasadnione. Gdyby nie on, nie byłoby dziś Xboxa One i platformy Xbox.
Ballmer nie zdołał co prawda powstrzymać popularności Wyszukiwarki Google, ale przewidział popularność prostych narzędzi webowych, których próg wejścia w kwestii ceny jest znacznie niższy niż w przypadku potężnego i drogiego Microsoft Office. Zdołał przenieść Office’a w XXI wiek i uczynić z niego multiplatformową, współpracującą z chmurą usługę o nazwie Office 365 (dziś Microsoft 365), dusząc zagrożenie ze strony G Suite (dziś Google Workspace) w zarodku. Office 365 był i jest spektakularnym sukcesem.
Przez większość swojej kadencji Ballmer prowadził też Windowsa ku kolejnym sukcesom, czego kulminacją był Windows 7, za którym do dziś tęsknią co poniektórzy z użytkowników. Steve Ballmer okazał się też osobą, która wpędziła Windowsa w tak wielkie tarapaty, że do dziś nie może się z nich w pełni wyplątać - ale o tym za chwilę.
Te i wiele innych sukcesów Ballmera doprowadziły w efekcie do potrojenie przychodów i podwojenia zysków Microsoftu podczas swojej kadencji jako dyrektor generalny. Ballmer zwiększył wartość rynkową Microsoftu z około 600 mld dol. w 2000 r. do ponad 1,5 bln dol. w 2014 r. Ballmer również zdywersyfikował portfolio Microsoftu, inwestując w takie obszary, jak chmura, sztuczna inteligencja, urządzenia mobilne i rozrywka. Chmura okazała się niezwykle cenna.
To właśnie Ballmer, zainspirowany działaniami Amazona, zdecydował o nowym Wielkim Kierunku dla Microsoftu. Tym czymś miała być publiczna chmura obliczeniowa, nieco na wzór Amazon Web Services. To prawdopodobnie była jego najlepsza decyzja w całej jego karierze. Microsoft Azure to dziś potęga, druga największa chmura na świecie. Dwie trzecie przychodów Microsoftu w jakiś sposób są dziś związane z przetwarzaniem danych w chmurze - a te związane z innymi działami przecież wyłącznie rosną.
Skoro było tak dobrze, to czemu było tak źle? Steve Ballmer przestał pełnić funkcję szefa Microsoftu. Dlaczego?
Z Ballmerem były dwa problemy. Pierwszym było stosowanie szkodliwego systemu oceny pracowników, który niszczył kulturę i innowacyjność w firmie. Ballmer wprowadził system stack ranking, który polegał na porównywaniu i klasyfikowaniu pracowników według ich wyników. System ten prowadził do rywalizacji i konfliktów wewnątrz zespołów, zniechęcał do współpracy i kreatywności, i zmuszał do opuszczenia firmy wielu utalentowanych ludzi. System ten był powszechnie krytykowany przez obecnych i byłych pracowników Microsoftu jako najbardziej destrukcyjny proces w firmie. Obrońcy Ballmera twierdzili jednak, że przynosił rezultaty. Był też często krytykowany za swój stosunek do oprogramowania open-source: Linuxa wręcz określił jako rak informatyki.
Trudno było krytykować Ballmera za nieudaną walkę z Wyszukiwarką Google i przegapienie trendu na media społecznościowe - to wynik zaniedbań wykraczających poza jego kadencję. Następca Gatesa popełnił jednak jeden kluczowy błąd, jakim był brak wiary w Apple’a i jego potencjalny sukces. Gdy pojawił się iPhone, świat się zmienił. Problem w tym, że nie od razu - a Ballmer zbyt późno spojrzał po raz drugi.
Kiedy Apple pojawił się na rynku telefonów komórkowych, była to dla Apple’a... katastrofa. Ballmer publicznie krytykował produkt za zbyt wysoką cenę (4 GB za 500 dol., 8 GB za 600 dol., wymagana umowa z operatorem), za brak zgodności z biznesowym standardem, jakim był Microsoft Exchange i za brak fizycznej klawiatury. Miał przy tym rację w dwóch kwestiach: ceny i obsługi firnowych standardów. iPhone początkowo sprzedawał się tak źle, że raptem dwa miesiące po jego premierze Apple obniżył cenę 8-gigabajtowej wersji do 400 dol. i wycofał ze sprzedaży wersję 4 GB. Obsługa Exchange’a doszła w późniejszej wersji oprogramowania.
Tego Ballmer, czyli tak szybkiej reakcji Apple’a, nie przewidział. iPhone stał się najciekawszym urządzeniem elektronicznym na rynku i obiektem westchnień znacznej części globu. IBM PC z Windowsem przestał być podstawowym i najważniejszym ekranem łączącym użytkownika z jego danymi, aplikacjami, grami i Internetem. Stał się tym iPhone, a później jego naśladowcy.
Ballmer skierował oczywiście Microsoft w ten zupełnie nowy, ultramobilny świat. Zrobił to jednak nie tylko zbyt późno, to na dodatek zbyt nieumiejętnie. Za bardzo zaufał Stevenowi Sinofsky’emu, który wcześniej prowadził z powodzeniem budowę Office’a, Windows Live i Windows 7. Zapewnił mu pełną kontrolę nad przyszłością Windowsa. Sinofsky, wpatrzony w sukces Apple’a, zdecydował, że przyszłość komputerów to interfejs dotykowy. I że Windowsa trzeba pod ten interfejs całkowicie przebudować.
Efektem tej wizji był system Windows 8. Poniekąd bardzo wygodny na urządzeniach dotykowych, tym niemniej okazało się, że dotyk jest przyszłością - ale tylko małych i przenośnych urządzeń. Ekran dotykowy w laptopie czy desktopie bywa użyteczny, ale jako uzupełnienie innej formy interfejsu. Zorientowany całkowicie na obsługę za pomocą palca Windows 8 nie tylko nie przekonał do siebie klientów Apple’a, to na dodatek zniechęcił tych do tej pory wiernych Windowsowi i zmuszając ich do interesowania się platformami Android, Mac i Chrome OS.
Na mobilnym froncie szło jeszcze gorzej. Telefony Windows Phone zbierały co prawda fantastyczne recenzje w branżowej prasie, ale pojawiły się na rynku zbyt późno, oferując początkowo mniejszą funkcjonalność i słabszy wybór aplikacji. Sprzedawały się bardzo mizernie, mimo ogromnych inwestycji w ich rozwój i marketing. Microsoft wręcz zdecydował się na przejęcie Nokii, by jakkolwiek umocnić się na rynku telefonów - bez żadnego efektu.
Przespanie tak wielkiej rewolucji nie mogło się zakończyć dla Ballmera dobrze. Znany ze swojego entuzjazmu i energii, które często przejawiały się w jego publicznych wystąpieniach dyrektor, musiał odejść.
Życie Steve’a Ballmera po Microsofcie.
W 2013 r. Ballmer ogłosił, że zamierza przejść na emeryturę w ciągu najbliższych 12 miesięcy. W 2014 roku zrezygnował ze stanowiska dyrektora generalnego i został zastąpiony przez Satyę Nadellę. Ballmer pozostał członkiem rady nadzorczej Microsoftu do 2014 r., kiedy to odszedł, aby skupić się na innych projektach.
W tym samym roku Ballmer stał się właścicielem drużyny koszykarskiej Los Angeles Clippers, za którą zapłacił rekordową sumę 2 mld dol. Ballmer jest również współzałożycielem Ballmer Group, organizacji filantropijnej, która inwestuje w edukację, zdrowie i sprawiedliwość społeczną. Ballmer jest żonaty z Connie Snyder od 1990 r. i ma troje dzieci. Według magazynu Forbes, jego majątek wynosi około 122 mld dol., co czyni go piątym najbogatszym człowiekiem na świecie.
Z pewnością nie był idealny, a jego nastawiony na wewnętrzną rywalizację styl zarządzania był szeroko krytykowany. Wszyscy jego byli podwładni twierdzą jednak, że Ballmer - choć wybuchowy, impulsywny i wymagający - był też niezwykle wobec swoich podwładnych lojalny. Nawet gdy awansował na stanowisko CEO, był osobą szukającą rozwiązań, a nie problemów.
Jednak to Ballmer, nie Nadella, jest współodpowiedzialny za rewolucję jaką przyniosła publiczna chmura i potęgę, jaką dziś jest Microsoft Azure. Również dzięki Ballmerowi istnieje drugi najważniejszy filar Microsoftu, jakim jest Microsoft 365. Niezmiennie też Xbox jest zasługą następcy Gatesa. A sam Steve Ballmer tak uporządkował Microsoft, że nawet jeśli jeden z sztandarowych produktów firmy z jakiegoś względu rynkowo upadnie - to firma przetrwa, bez większego wysiłku, nadal zarabiając krocie.
Niestety, najważniejszy jest w karierze nie bilans wszystkich sukcesów i porażek - a tylko te najświeższe z dokonań. Małe wpadki pokroju Zune’a można wybaczyć. Problemy z Vistą wynikały z ambitnego projektu Longhorn. A Google’a przespał Gates, nie Ballmer. Wpuszczenie Windowsa w gigantyczny kryzys i przespanie iPhone’a okazały się niewybaczalne i za to Ballmer przede wszystkim będzie zapamiętany. Wielka, wielka szkoda.