REKLAMA

Na panel o ekologicznej modzie Joanna Przetakiewicz poleciała helikopterem. Czekaj! Nie wracaj jeszcze do plastikowej słomki

Wiem, to kuszące. Wiem, mnie też to boli, bo to nie wyjątek, a reguła – milionerzy pod każdą szerokością geograficzną stosują ekościemę, a jak przychodzi co do czego, to ważniejsze jest 10 minut wygody. To jednak nie oznacza, że powinniśmy sami rezygnować z ekologicznych działań.

plastik w oceanie
REKLAMA

Od początku był to festiwal hipokryzji. Moim zdaniem coś takiego jak moda ekologiczna nie ma prawa istnieć. Chcesz być eko, nie kupujesz nowych ciuchów albo znacząco ograniczasz ich liczbę, co oznacza, że nie podążasz za trendami. Prosta sprawa. Festiwal hipokryzji zamienił się jednak w znacznie gorszy festiwal żenady, kiedy Joanna Przetakiewicz postanowiła na debatę udać się helikopterem. Pewnie może się tłumaczyć jak pan Filipiak, który lata prywatnym samolotem, bo przecież "gdyby go nie miał, latałby wielkim starymi Boeingami, które mają dużo większą emisję CO2 na pasażera niż jego samolot". Na dodatek robi biznesy w 90 krajach, wiec przestać żreć mięsne kotlety i cicho siedzieć, a nie do interesów poważnych ludzi się mieszać.

REKLAMA

Narracja jest teraz prosta. To my rezygnujemy z plastikowych słomek, męczymy się z nierozerwalnymi korkami, zabrania się nam wjeżdżać do miast samochodami, ludzie krzywo się patrzą, gdy kupujemy kilogram schabu, a ci sobie latają prywatnymi samolotami i gwiżdżą na ekologię. Gdzie tu sens, gdzie logika, przede wszystkim – gdzie sprawiedliwość?

Rozumiem takie podejście.

A jednocześnie mu się sprzeciwiam

To problem systemowy. Zgadzam się z Janem Śpiewakiem, który uważa, że właśnie z tego powodu bogaci ludzie powinni płacić wysokie podatki, bo jak się okazuje ich fanaberie kosztują sporo środowisko. Wprawdzie nie sądzę, że powstrzymałoby to takiego Neymara, który pieniędzy ma nawet więcej niż lodu, bo przecież ten się topi, a majątek piłkarzy stale rośnie. Ale już może pani Przetakiewicz uznałaby, że jej się to nie opłaca. A nawet jeśli nie ona, to któryś z tych bogaczy, którzy w ostatnim czasie z chęcią przesiedli się to prywatnych samolotów.

Ale wiecie, dlaczego słomkowa presja ma sens? Jeszcze kilka lat temu nikt nie zwróciłby uwagi na taki lot poza garstką eko-świrów. A na pewno nie wywołałoby to takiego oburzenia. Jasne, dalej bogacze na rzekomo ważne spotkania, z których tak naprawdę nic nie wynika, latają samolotami, ale odbiór takiego zachowania jest już inny. Czyn Joanny Przetakiewicz teoretycznie temu przeczy, ale jednak reakcje i dyskusje są inne, niż byłyby dawniej, więc pozytywna zmiana zachodzi. Dziś celebryci za swoje pozorne ekologiczne wybory są wyśmiewani, słusznie krytykowani. Świadomość więc rośnie.

Greenwashing jest piekielnie niebezpieczny, ale mimo wszystko przybywa produktów, które faktycznie nie szkodzą środowisku lub robią to mniej, niż wcześniej. Spójrzcie na wybór mięsnych zamienników. Gdybyśmy kilka lat temu nabywcy tekturowych kotletów sojowych powiedzieli, że w pierwszym lepszym dużym markecie będzie mógł sobie kupić marchewkowego łososia, a od wyboru mleka roślinnego zakręci mu się w głowie, pewnie uznałby nas za jeszcze większych wege-wariatów od niego. A tu proszę, to nasza rzeczywistość.

Zgoda, że te wszystkie rezygnacje z plastikowych słomek to trochę karmienie własnego ego. Ale to też jest ważne, o czym kilka lat temu pisał Marcin Napiórkowski, właśnie w temacie słomek i ich rzekomego wpływu na walkę z zanieczyszczeniami plastikiem.

Nasza decyzja podjęta w jednym miejscu i czasie może przynieść nieoczekiwany rezultat w innym punkcie globu. Te połączenia, rozciągające się na tysiące kilometrów czy dziesiątki lat, czasem bardzo trudno dostrzec. Stąd gąszcz sprzecznych wyjaśnień, w które wikłamy się pragnąc zrozumieć, jak właściwie działa otaczający nas świat (i akcje charytatywne, w których bierzemy udział).

Nie wykluczam, że jestem naiwny. Ale wierzę, że to właśnie te małe, pozornie nic nieznaczące wybory konsumenckie sprawiły, że nawet największe firmy zmieniły swoje podejście do tematu ekologii. W wielu przypadkach pewnie tylko pozornie, ale znajdą się też przykłady na realne, potrzebne działania. Na które kilka lat temu by się nie zdecydowano, bo PR-owo by się to nie opłacało. A jednak żyjemy w innej rzeczywistości. To nie jest tak, że przejście na przysłowiową papierową słomkę (bo dotyczy to już większej liczby produktów!) niczego nie daje, niczego nie zmienia.

Nikt nie mówił, że będzie lekko

REKLAMA

Świadomość, że kiedy my stoimy pod kontenerami i zastanawiamy się, czy śmieć trzeba wrzucić do żółtego, czy jednak niebieskiego pudła, a w tym czasie Europę zalewa chiński badziew, a gdzieś w Azji z fabryk wylatują tony zanieczyszczeń, może być deprymujący. Tyle że tak naprawdę nie jesteśmy ofiarami ekoterroru, tylko działamy we wspólnej sprawie. Właśnie dlatego, że tam przymyka się oczy na te kwestie, my musimy pokazać, że one mają znaczenie. Szkodliwe czyny gdzieś nie mogą być pretekstem, by usprawiedliwiać swoje zaniedbania.

Jednocześnie domagam się większego udziału państw w walce ze zmianami klimatu. Wymagania, by firmy odpowiadały za swoje działania. I chociaż nie uważam, że to jednostka jest w stanie zwalczyć problemy, to mimo wszystko nasze wybory, zachowania, poglądy zmieniają sytuację.

W każdej rozmowie czy książce promującej postawy ekologiczne padnie hasło, że bez zmian systemowych nie będzie skutecznej walki ze zmianami klimatu. Dlatego trzeba głosować na odpowiedzialnych polityków, wspierać prawdziwie etyczne inicjatywy. Ale jednocześnie można dokładać swoją cegiełkę nawet w najdrobniejszych kwestiach, nie przejmując się tym, że inni mają je w nosie. A może właśnie warto wykorzystać to do zmotywowania siebie. W końcu chyba nikt nie chce być postrzegany jako buc-hipokryta, który ma piękne hasła na ustach, ale tak naprawdę działa zupełnie inaczej.

Wierzę, że oburzenie, które właśnie teraz przetacza się przez media społecznościowe, jest dowodem na to, że idziemy w lepszą stronę. Dlatego szkoda byłoby, gdyby ktoś zrezygnował ze swoich działań, myśląc, że to na nic. Nic bardziej mylnego – trzeba dalej iść w tę stronę, wywierać jeszcze większą presję na polityków i celebrytów. Też chciałbym, żebyśmy mieli do czynienia z lawiną, która zgarnie złe praktyki, ale… jeszcze trzeba na to poczekać. Póki co spadają coraz większe kamyki i to też dobra wiadomość.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA