Recenzja Dead Island 2: zabiłem 1805 zombie, a fabułę zabił kiepski finał
Nie rozumiem jak tak dobra gra mogła otrzymać tak rozczarowujące, płytkie i głupie zakończenie. Dead Island 2 to świetna gra akcji w pięknym mieście, która została zainfekowana wirusem kiepskich scenarzystów. Mimo tego mamy do czynienia z niezwykle pozytywnym zaskoczeniem. Ubiłem 1805 zombie i wciąż się nie znudziłem.
Kiedy pierwszy raz zmasakrowałem zombie do poziomu bigosu wtartego w chodnik, byłem pod wielkim wrażeniem. Dead Island 2 oferuje walkę tak satysfakcjonującą, że horda nieumarłych z Los Angeles jest jak prezent dla gracza, uzbrojonego po zęby w najróżniejsze narzędzia zniszczenia. Wliczając w to (dzięki bogom!) broń palną, stanowiącą tak miły dodatek względem polskiego Dying Light 2.
Producenci Dead Island 2 są dumni ze swojego systemu anihilacji zombie i kompletnie się im nie dziwię. Żywe trupy w grze zostały podzielone na osobne warstwy skóry, kości i wnętrzności, każda możliwa do porządnego pokiereszowania. Gdy oblałem zombie kwasem, jego odzież i skóra dosłownie się roztopiła. W moim kierunku człapał worek mięsa i kości, wyciągający ręce w geście przytulenia. Makabra.
Odcinanie kończyn siekierą czy zaliczanie headshotów karabinem, walka w Dead Island 2 daje irracjonalnie wiele frajdy.
Zwłaszcza na późniejszym etapie, gdy odblokowujemy naprawdę efektowne modyfikacje do wykorzystania w warsztacie. Przykładowo, moja ulubiona strzelba myśliwska generuje małą eksplozję przy każdym trafieniu zombie w głowę, a kołkownica nie tylko zadaje ogniste obrażenia, ale również materializuje kałuże benzyny pod stopami płonących zombie. Robi się ciepło.
Przechodząc Dead Island 2 oczyściłem LA z 1805 zombie i nawet przez chwilę nie czułem znużenia podczas walk. Częściowo z powodu nowych, coraz groźniejszych typów nieumarłych pojawiających się na ulicach Los Angeles wraz z postępami głównego wątku fabularnym. Najgorszy jest szybki rzeźnik z wielkimi ostrzami zamiast dłoni, zdolny do blokowania ataków dystansowych. Nie cierpię drani.
Na szczęście każdy, nawet najtwardszy przeciwnik jest niczym wobec sił natury. Dead Island 2 kładzie gigantyczny nacisk na wykorzystanie otoczenia pełnego wybuchających kanistrów, kałuż przewodzących prąd czy porażających akumulatorów. Żywioły możemy również nakładać na posiadanie bronie, tworząc przeróżne kombinacje obrażeń. Uwielbiam rozlewać benzynę i zwabiać zombie w pułapkę ognistego kręgu. Człowiekowi przypomina się The Sims…
Niestety, w parze ze świetną walką nie idzie świetna historia. Za finał Dead Island 2 powinni wsadzać do więzienia.
Nie lękajcie się, będzie bez spoilerów. Wyobraźcie sobie natomiast grę w której tajemnicze, intrygujące stronnictwo jest stopniowo wprowadzane do opowieści. Kiedy odbiorca staje się nim zainteresowany, a wielka konfrontacja wisi w powietrzu, historia przeskakuje na boczny tor, a gracz walczy z nijakim przeciwnikiem w żaden sposób nie zasługującym na miano głównego złego. Trochę jakby Star Wars kończyło się na uduszeniu Jabby. Vader? Jaki Vader, daj pan spokój.
To nie tak, że finał Dead Island 2 jest po prostu kiepski czy rozczarowujący, jak często zdarza się w grach. On jest abominacją. Przykładem, który powinien być opisywany w książkach dla scenarzystów, w rozdziale o fatalnym wieńczeniu narracji. Poczucie niedosytu - wręcz zostania nabitym w butelkę - jest tak wielkie, że nie mogłem uwierzyć w pojawienie się napisów końcowe. Spodziewałem się swoistego "mamy cię!" przełamującego czwartą ścianę. Niestety, nic z tego. Gra kończy się w środku intrygi, bezczelnie i bez polotu.
Po napisach końcowych zostajemy sam na sam z miastem, które jest fenomenalne. Dead Island 2 zachwyca klimatem.
Unikalny, charakterystyczny vibe Los Angeles to jedna z największych zalet produkcji. Już chrzanić wzgórza Hollywood i tamtejsze studia filmowe, pojawiające się w wielu innych grach. LA z Dead Island 2 jest wyjątkowe dzięki innym miejscom swobodnej eksploracji: elitarnemu osiedlu Bel-Air z willami Muska oraz J.Lo albo plaży Venice z jej siłowniami na świeżym powietrzu.
Dead Island 2 jest pełne unikalnych miejsc, z czego część odkryjemy wyłącznie realizując zadania poboczne. Jednym z ciekawszych jest willa wynajmowana przez youtuberów na modłę Ekipy. Wielka posiadłość wręcz ugina się od smaczków. Część z nich jest bardzo niepokojąca. Wiele nietuzinkowych miejsc skrywa dodatkowe opowieści, skrzętnie chowane za zamkniętymi drzwiami oraz sekretnymi przejściami.
Z tego powodu eksploracja w Dead Island 2 byłaby czystą przyjemnością… gdyby nie nagminnie powracający zombie.
Zdaję sobie sprawę, że te moje 1805 ubitych zombie to zaledwie promil kilkumilionowej aglomeracji. Dlatego żywe trupy regularnie powracające na oczyszczone przeze mnie ulice mają sens, mimo zabijania (he-he) poczucia dokonanej progresji. Sensu nie ma natomiast system zaludniania LA żywymi trupami. Wystarczy bowiem obrócić się o 180 stopni, a ulica oczyszczona z kilkunastu maszkar ponownie zaludnia się zgnilcami.
Gdzieniegdzie producenci próbują pudrować ten mechanizm przy pomocy zombie wychodzących ze studzienek kanalizacyjnych czy szybów wentylacyjnych. Jednak przez większość czasu nieumarli pojawiają się po prostu poza zasięgiem wzroku gracza, w promieniu zaledwie kilkunastu metrów od herosa. Prowadzi to do absurdów, gdy skrupulatnie oczyszczony dom w kilka chwil ponownie wypełnia się żywymi trupami.
Twórcy mają więc szczęście, że system walki jest tak satysfakcjonujący. Gdyby był zaledwie poprawny, Dead Island 2 szybko zaczynałoby męczyć. Zamiast tego produkcja pozostaje świeża przed długi czas, w przeciwieństwie do hord przeciwników materializujących się za naszymi plecami. Większość z nich jest jednak mocno ospała, toteż nic nie stoi na przeszkodzie, by uprawiać rekreacyjny jogging między nieumarłymi.
Warto też zdawać sobie sprawę, że Dead Island 2 nie oferuje otwartego świata.
Zamiast wielkiego Los Angeles pozbawionego ekranów ładowania otrzymujemy obszar podzielony za mniejsze sektory, między którymi wyrąbujemy sobie drogę przez ciasne korytarze pełne zombie. To wyraźny krok wstecz względem poprzedniego Dead Island, odczuwalny mimo pięknej oprawy obraz bardzo szczegółowych lokacji.
Producenci próbują maskować linearną strukturę LA licznymi odnogami oraz zadaniami pobocznymi. Opcjonalne sklepy do zwiedzenia, ciasne uliczki do zbadania i dachy budynków do zdobycia - wszystko to pudruje fakt, że Los Angeles oddane w ręce graczy jest stosunkowo małe i ciasne. Świetnie się je odkrywa, eksploracja to czysta przyjemność, ale jeśli liczyliście na swobodę znaną z Dying Light czy Assassin's Creed, na pewno będziecie rozczarowani.
Bardzo dobra gra akcji, niezły survival i fatalna historia dla jednego gracza. Dead Island 2 jest lepsze niż się spodziewałem.
Biorąc pod uwagę przez jakie deweloperskie piekło przeszła ta produkcja, sam fakt jej premiery jest niemałym sukcesem. Tytuł miał zadebiutować już lata temu, jeszcze na platformy poprzedniej generacji. W międzyczasie trzykrotnie (!) zmieniło się studio pracujące nad grą. W takich okolicznościach wysoka jakość produktu zazwyczaj graniczy z cudem. Mamy zatem dowód na to, że cuda się zdarzają, bo Dead Island 2 to ponadprzeciętnie udana produkcja.
Survival mógłby być znacznie lepszy, gdyby historia nie urywała się w połowie, a linie dialogowe zostały dopracowane. Kilka modułów odstaje poziomem od reszty, jak wcześniej wspomniany system osiedlania zombie w mieście czy rozwój postaci przy pomocy kart ze specjalnymi umiejętnościami. Te wypadają blado na tle modyfikacji broni, pozwalających tworzyć naprawdę niesamowite narzędzia zniszczenia. Nie miałem też możliwości przedpremierowo sprawdzić modułu wieloosobowej kooperacji.
Największe zalety:
- Niezwykle satysfakcjonująca, brutalna, walka z zombie
- Broń palna stanowi świetną odmianę po Dying Light 2
- Los Angeles jest piękne, klimatyczne i z charakterem
- Po przejściu głównego wątku pozostaje wiele sekretów i misji pobocznych
- Nie nudzi się. Po przejściu gry wciąż mam ochotę siekać hordy zombie
Największe wady:
- Taka sobie opowieść zakończona bezczelnie słabym finałem
- Rozwój postaci nie jest tak ciekawy jak modyfikacje broni
- Nachalny system repopulacji zombie w mieście
- Małe obszary z odnogami zamiast otwartego świata
Mimo powyższych mankamentów Dead Island 2 to zasłużone 8/10. Takie solidne, nie przyznawane z litości. Produkcja Deep Silver nadrabia braki i niedociągnięcia tym, co w grach wideo zawsze powinno być najważniejsze: czystą frajdą z rozgrywki. Okładanie zombie tasakami i pałkami daje znacznie więcej frajdy niż w polskim Dying Light 2, chociaż Dead Island 2 zdecydowanie jest grą mniejszą i mniej ambitną. Jednak sama walka - no po prostu palce lizać.