Co za zdjęcia z teleskopu Webba! Fenomenalne pierścienie Neptuna, jakich ludzkość nie widziała
Kosmicznemu Teleskopowi Jamesa Webba sodówa uderzyła do głowy. Spodobało mu się najwidoczniej, jak cała ludzkość zachwyca się wykonywanymi przez niego zdjęciami. Odległe galaktyki, niedawno Jowisz, wczoraj Mars, a dzisiaj fenomenalne pierścienie Neptuna.
Dokładnie tak, dobrze przeczytaliście. Nie tylko Saturn ma własne pierścienie. Owszem, pierścienie Saturna są zdecydowanie największe i najwyraźniejsze, ale z pewnością nie są jedyne.
Przedstawione dzisiaj zdjęcie jest najwyraźniejszym zdjęciem Neptuna od ponad trzydziestu lat. Nic zatem dziwnego, że na zdjęciu mamy okazję dostrzec pierścienie planety tak wyraźnie, jak nigdy jeszcze ich nie widzieliśmy. Więcej! Jednego z tych pierścieni nigdy wcześniej nie widzieliśmy.
Neptun - rzadko widziany gość
Neptun został z bliska sfotografowany tylko raz. Dokonała tego sonda Voyager 2, kiedy przelatywała w pobliżu planety w 1989 roku. Od tego czasu jednak nic do lodowego olbrzyma się już nie zbliżyło. Nie było zatem okazji wykonać zdjęcia pierścieni, które co do zasady są delikatne i zawierają stosunkowo mało materii. Neptun znajduje się 4,5 mld km od Słońca i jest ostatnią planetą Układu Słonecznego.
Na wszystkich dotychczasowych zdjęciach Neptun jest niebieski. Warto jednak pamiętać, że zdjęcia wykonywane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba wykonywane są w zakresie promieniowania podczerwonego.
Kamera NIRCam, która wykonała powyższe zdjęcie, obserwuje przestrzeń kosmiczną na długościach fali od 600 nm do 5000 nm, a więc zahacza o kawałek zakresu promieniowania widzialnego i obejmuje całą bliską podczerwień.
Z uwagi na to, że zawarty w atmosferze planety gazowy metan pochłania promieniowanie w tym zakresie, na zdjęciu tak naprawdę widać tylko chmury znajdujące się w najwyższej warstwie atmosfery.
Na zdjęciu wykonanym przez Webba oprócz planety i pierścieni, możemy także podziwiać księżyce Neptuna. Najjaśniejszy z nich, Tryton widoczny jest na górze zdjęcia, daleko od planety. Z jednej strony jest to największy księżyc planety, ale z drugiej pokryty zamrożonym azotem odbija średnio 70 proc. padającego na niego promieniowania słonecznego.
Zresztą to nie ilość odbijanego światła jest najciekawszą cechą Trytona, a jego orbita. Z uwagi na to, że księżyc ten nie powstał przy planecie, a jedynie został przez nią ukradziony z Pasa Kuipera (pasa planetoid rozciągającego się poza orbitą Neptuna), porusza się on w kierunku przeciwnym do orbity pozostałych księżyców oraz do ruchu samej planety wokół własnej osi.
Warto jednak pamiętać, że powyższe zdjęcie to dopiero przedsmak. Naukowcy już teraz przygotowują się do kolejnej rundy obserwacji Neptuna przy pomocy Webba w przyszłym roku.