Ikea będzie sprzedawała własny gramofon. To... fatalna wiadomość dla miłośników winyli
IKEA wypuści gramofon własnej produkcji. To już kolejne muzyczne urządzenie od tego szwedzkiego giganta meblowego. Pytanie tylko, czy masowe wejście na rynek gramofonów od Ikei nie doprowadzi do chaosu na rynku winyli.
Jak to - przecież im większy wybór, tym lepiej dla konsumenta. Teoretycznie tak, ale obecnie rynek winylowy jest tak napompowany, że przypomina zatłoczony autobus. Za sprawą Ikei wsiądzie do niego kolejna duża liczba pasażerów, co pewnie namiesza w branży.
Ruch Ikei na pewno nie dziwi z dwóch powodów. Meblarski gigant już w 2018 planował wypuścił swój gramofon, ale wówczas nie udało się zrealizować pomysłu.
Drugi pretekst to fakt, że dźwiękowa linia jest bardzo bogata. Na tyle, że sieć sprzedaje obraz odtwarzający muzykę czy lampę ogrodową będącą bezprzewodowym głośnikiem. Brak gramofonu w takiej ofercie to spore niedopatrzenie.
Sam sprzęt jest całkiem atrakcyjny wizualnie. Cechuje go prostota - obudowa jest skromna, minimalistyczna. Spójrzcie tylko na te przełączniki. A jednocześnie nie ma tutaj klasycznego retro stylu, który ma większość gramofonów z zamykaną klapą.
Można śmiać się z Ikei, że to masówka, ale ich gramofon jest przemyślany. Niezbyt efekciarski, prosty, ale jednak na swój sposób oryginalny. Na dodatek na zdjęciach wydaje się bardzo mały, niewiele większy od samego winylowego krążka.
Pod względem jakości dźwiękowe urządzenia od Ikei są bardzo zadowalające, więc można mieć nadzieję, że i szykowany na jesień sprzęt nie rozczaruje.
Gramofon od Ikei wygląda intrygująco. To gdzie wady?
Problem nie leży po stronie samego sprzętu czy Ikei, a rynku. Moda na winyle doprowadziła do tego, że dziś niemal wszystkie premiery zależne są od największych wytwórni. W tłoczniach brakuje miejsca dla innych, bo trzeba tłoczyć płyty Adele, reedycje Queen i innych weteranów.
Pod nim podpisać mogło się wielu innych wydawców, nawet zagranicznych i znacznie większych. Nawet pozornie wydarzenia, które miały pomóc w popularyzacji czarnego krążka - jak światowy Record Store Day - tylko pogłębiły kryzys.
- Było to święto, które miało się skupiać na wspieraniu małych niezależnych sklepów winylowych poprzez wydawanie specjalnie dedykowanych albumów na ten dzień. Początkowe edycji z pewnością spełniały swoją funkcję. Niestety potężni wydawcy szybko poczuli krew i zaczęli angażować się w RSD, wrzucając swoje klasyki, urozmaicając je np. innym kolorem winyla, co mijało się z oryginalną ideą tego dnia. Cała branża od samego początku wiedziała, że jest to zwiastun kryzysu. Przez kilka lat okres przed RSD charakteryzował się tym, że tłocznie miały wydłużone okresy tłoczeń. Niezależne sklepy stały się zakładnikami idei, która już dawno rozmijała się z profilami tych sklepów - wyjaśnia w rozmowie ze Spider's Web Łukasz Wojciechowski z Astigmatic Records.
Z jednej strony wejście Ikei na rynek oznacza, że klientów przybędzie – i można śmiało założyć, że większość stanowić będą jednak fani Adele niż nagrań terenowych znad skandynawskiego jeziora, nad którym przeleciały trzy żurawie. To oczywiście nic złego, ale jak widać, ma to swoje odbicie w rynku i dostępności płyt winylowych.
Można też patrzeć bardziej optymistycznie
Dla tych nielicznych i zatłoczonych tłoczni wejście kolejnego giganta będzie oznaczać, że boom na winyle jednak tak prędko się nie skończy. A według przedstawicieli branży ta obawa sprawia, że niektórzy nie chcą otwierać nowych fabryk, gdyż mogą zostać z nimi jak Himilsbach z angielskim. Skoro jednak Ikea wierzy w gramofony, to jest sens rozszerzać działalność.