No i skończyło się rumakowanie. Najczęściej odwiedzana piracka strona na świecie zniknęła z Internetu
Miliony użytkowników od rana nerwowo wpisują w wyszukiwarkę KissAnime.ru i nic się nie dzieje. Nic dziwnego. Jedna z największych pirackich stron na świecie właśnie przestała działać. Na dobre.
O ile to Pirate Bay jest prawdopodobnie największą piracką stroną jeśli chodzi o zasoby, tak KissAnime.ru dzierży berło tej najczęściej odwiedzanej. A przynajmniej tak wynika z analityki Similarweb, według której witryna była odwiedzana przez 95 mln użytkowników miesięcznie.
Oficjalnymi danymi KissAnime nigdy się nie chwaliło. I już się nie pochwali. Po latach walki wydawców treści sąd w końcu nakazał zamknięcie strony.
KissAnime nie działa. Nie działa też KissManga.com
Gdy w tej chwili spróbujemy dostać się na stronę z japońskimi animacjami, lub jej siostrzaną witrynę KissManga, z japońskim komiksem, powita nas jedynie komunikat o tym, iż została ona zamknięta przez posiadaczy praw autorskich. Permanentnie.
Jak donosi TorrentFreak, jest to prawdopodobnie pokłosie dwóch oddzielnych wyroków sądowych w dwóch różnych krajach. Za zdjęcie z sieci KissAnime w największej mierze odpowiada główny poszkodowany przez pirackie praktyki strony – dystrybutor FUNimation. Trzy lata temu firma rozpoczęła bój z KissAnime, uzyskując w amerykańskim sądzie nakaz ujawnienia jej właścicieli. W dużej mierze do zamknięcia KissAnime.ru i KissManga.com przyczyniła się także zmiana prawa autorskiego w Japonii – świeża poprawka delegalizuje piractwo mangi jak również strony, które linkują lub indeksują nagrania z zewnętrznych serwerów.
A tak właśnie działało KissAnime.
Strona pozostawała aktywna przez tak długi czas, ponieważ w świetle prawa jej działalność była „legalna". Jakkolwiek dostępna na niej zawartość łamała prawa autorskie w dość oczywisty sposób, tak de facto KissAnime nie było dystrybutorem tych nielegalnie pozyskanych treści, a jedynie odtwarzaczem, w którym można było obejrzeć anime pochodzące z różnych źródeł. Wiele wskazuje jednak na to, że KissAnime od dłuższego czasu testowało także własne serwery – one również zostały zamknięte, o czym informował jeszcze kilka godzin temu komunikat na stronie.
Zamknięcie KissAnime może być początkiem lawiny.
KissAnime mogło być największą, ale nie jedyną globalną witryną udostępniającą nielegalnie anime. Na identycznej zasadzie działają setki stron z animacjami na świecie, podobnie zresztą jak z mangą. Zamknięcie KissAnime i KissManga może stać się precedensem, wykorzystywanym przez posiadaczy praw autorskich do zamykania kolejnych stron gromadzących fanów japońskiego komiksu i animacji.
A ci i tak nie mają lekko. Większość witryn pokroju KissAnime już kilka lat temu wyparowało z wyszukiwarki Google. Rzut oka na narzędzie Similarweb pokazuje, że KissAnime w ogóle nie miało ruchu z przekierowania – 100 proc. ruchu na stronie odbywało się w sposób organiczny, czyli użytkownicy wpisywali nazwę strony w pasek adresu, a nie w wyszukiwarkę.
Trzeba otwarcie powiedzieć, że piractwo i łamanie praw autorskich w jakiejkolwiek formie jest niedopuszczalne. Z drugiej jednak strony… miłośnicy anime, do których sam należę, naprawdę nie mają dokąd pójść, by oglądać swoje ulubione serie. Pozwólcie, że wyjaśnię.
Nawet jeśli większość czytelników Spider’s Web nie należy do fandomu, tak chyba każdy zna serię Dragon Ball. Swego czasu ogromnie popularna, nadawana z przerwami w polskiej telewizji. Spróbujcie znaleźć w Polsce całą serię w legalnie działającym serwisie streamingowym. Nie ma. I to jest właśnie clou problemu.
Dwie największe platformy VOD dla miłośników anime – Crunchyroll i Funimation – obwarowane są srogimi geoblokadami. Ten drugi np. w ogóle nie jest dostępny w Europie, nawet gdy użyjemy VPN-u. Crunchyroll zaś jest dostępny w wielu krajach, w tym w Polsce, ale jego oferta choćby w naszym kraju jest radykalnie zubożona względem zasobów w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych. Netflix w ostatnim czasie robi co może, by poszerzyć swoje zasoby japońskiej animacji; produkuje nawet własne serie animowane, by odpowiedzieć na gigantyczne zapotrzebowanie. To jednak maciutka kropelka w oceanie serii, które są wydawane każdego roku w Japonii i na świecie. Do tego Netflix wciąż musi poddawać się tym samym prawom autorskim, która ograniczają geograficznie dostęp do serii w innych serwisach. Dla przykładu - w amerykańskiej wersji Netfliksa obejrzymy szalenie popularne anime Attack on Titan. W Polsce - nie.
Fani anime najzwyczajniej w świecie nie mają gdzie legalnie czytać i oglądać swoich ulubionych treści.
I to sprawia, że strony takie jak KissAnime i KissManga miały się tak dobrze. I wcale się nie dziwię, że od kilku godzin w mediach społecznościowych wrze, bo najczęściej odwiedzany serwis z anime przestał działać. Fani są wściekli, bo KissAnime – pomimo całej swojej nielegalności – było jednym z lepszych źródeł do oglądania serii, zarówno od strony organizacji treści, jak i jakości odtwarzania.
I mam tylko nadzieję, że rwetes jaki podniósł się po zamknięciu KissAnime przyczyni się do zachęcenia serwisów z mangą i anime, by otworzyły się na inne kraje, w których zwyczajnie nie ma gdzie legalnie obejrzeć nowych serii i przeczytać nowych komiksów. Póki co jednak fani nie mają innego wyjścia, jak znaleźć sobie inną nielegalną stronę i tam oddawać się rozrywce. Do czasu, aż nowa strona również zostanie zamknięta i zabawa zacznie się od nowa.