Nie widać końca bezmięsnej ofensywy. Bobby Burger wprowadza do oferty kanapkę dla wegan
Największa sieć burgerowni w Polsce otwiera się na wegan. Do Bobby Burgera niebawem trafi w pełni bezmięsna kanapka.
Już 29 listopada, do wszystkich 45 Bobby Burgerów w Polsce trafi „Power Plant” – bezmięsna alternatywa dla klasycznego burgera, w której zamiast wołowiny znajdziemy roślinny kotlet firmy Linda McCartney.
Zapłacimy za niego 19 zł. Co dostaniemy w zamian?
Bobby Burger odróżnia wegan od wegetarian.
W przeciwieństwie do niektórych sieci, które swoje burgery podpisują jako „vege”, choć te wcale „vege” (w domyśle: wegańskie) nie są, Bobby Burger mówi wprost: Power Plant jest kanapką odpowiednią dla wegan.
W jego skład wchodzi wspomniana wcześniej alternatywa dla mięsnego kotleta, robiona na bazie uwodnionego teksturowanego białka soi, a także komplet warzywnych dodatków: sałata, czerwona cebula i pomidor. To wszystko zamknięte będzie w bułce z sezamem i polane wegańskim sosem classic.
Aby uniknąć wszelkich kontrowersji, jak te, które np. doprowadziły do pozwania Burger Kinga w Kanadzie i na Florydzie, roślinne zamienniki mięsa będą smażone na osobnych grillach.
Pozostając w temacie kotleta – Maciej Sobolewski z Bobby Burgera podkreśla, iż „roślinne mięso” będzie można włożyć także do innych pozycji menu. Jeśli więc ktoś miałby ochotę spróbować bezmięsnej alternatywy, ale z innym kompletem dodatków niż przy Power Plant, będzie miał taką możliwość. Oczywiście w ofercie pozostają również cztery wegetariańskie opcje dla tych, którzy rezygnują tylko z mięsa, nie z innych produktów odzwierzęcych.
Mniej mięsa, mniej plastiku.
Niejako w parze z wprowadzeniem bezmięsnego burgera do świątyni mięsa, Bobby Burger stawia kolejny krok w kierunku bycia bardziej ekologiczną siecią restauracji: z placówek zniknęły już wszystkie plastikowe słomki (zastąpiły je papierowe zamienniki), zaś do końca pierwszego kwartału 2020 z Bobby Burgera znikną wszystkie jednorazowe plastiki.
To zresztą nie jedyne kroki, jakie sieć podjęła w ostatnim czasie, by być bardziej odpowiedzialną społecznie. Z lokali została wycofana frytura (olej wielorazowego użytku), a jaja nie pochodzą z chowu klatkowego.
Wprowadzenie do oferty bezmięsnej kanapki jest jednak o wiele bardziej znaczącym krokiem, zważywszy na wpływ przemysłu mięsnego na zanieczyszczenie środowiska i zmiany klimatyczne, o korzyściach zdrowotnych dla ludzi nawet nie wspominając.
Zanim krzykniecie „lewacy chcą zabronić nam jeść mięso!”…
…jak zrobił to pewien kretyński prawicowy tygodnik, pamiętajcie, że bezmięsna kanapka to jedynie opcja. Nikt nikomu niczego nie zabrania.
Mięsożercy nadal będą mieli pod dostatkiem wołowiny i kurczaka, a menu Bobby Burgera (jak większości burgerowni) nadal będzie zdominowane przez pozycje oparte o „prawdziwe” kotlety, a nie „roślinne podrabiańce”.
Tym niemniej warto roślinnym zamiennikom dać szansę. Odpowiednio przyrządzone nie różnią się prawie w ogóle w smaku od kotleta z wołowiny, a podane w odpowiednio pysznej kanapce mogą smakować nawet lepiej.
I bardzo dobrze, że największa sieć burgerowni w Polsce wprowadza taką bezmięsną alternatywę do oferty, tym samym ułatwiając konsumentom sprawdzenie, o co w ogóle chodzi z tymi „zamiennikami”.
Osobiście żal mi, że nie mam Bobby Burgera pod ręką, ale na tę okazję nie omieszkam się przejechać do najbliższej restauracji i wypróbować „Power Plant”. I chciałbym tylko, żeby inne burgerownie poszły za przykładem sieciówki i pomyślały o tych, którzy mięsa jeść nie chcą lub nie mogą, a nadal chcieliby skosztować pysznego burgera.
Byłbym zapomniał – wielki plus za nazewnictwo, drogi Bobby Burgerze. Power Plant to wspaniała gra słów (z angielskiego Power Plant to „elektrownia”, zaś samo plant znaczy „roślina”). Jako filolog angielski z wykształcenia: doceniam.