Sukces Microsoftu zależy od sukcesów Sony. Dlatego producent PlayStation zaufał konkurentowi
Tego sojuszu mało kto się spodziewał. Sony będzie budował usługi PlayStation na infrastrukturze należącej do producenta konsol Xbox. Jak zawsze, pragmatyzm wygrywa z emocjami. Ale dlaczego Microsoft, a nie na przykład lider rynkowy, jakim jest Amazon?
Nieważne czy korzystasz z sieci Xbox Live czy PlayStation Network – i tak korzystasz z chmury Azure. A właściwie to będziesz korzystać, bo na razie Sony i Microsoft podpisały porozumienie o współpracy. Wdrożenie na pewno jeszcze zajmie sporo czasu.
Taki sojusz nie powinien w zasadzie nikogo dziwić, a przykładów na podobne umowy partnerskie można podać od groma. Chociażby współpracę producentów iPhone’ów i Galaxy, zaciekle rywalizujących na rynku konsumenckim i ściśle współpracujących na znacznie wyższych poziomach.
Sony jednak, choć wyraźnie jest zmuszone do uzależnienia się od firmy trzeciej, nie musiało jednak współpracować z Microsoftem. Azure zajmuje na rynku odległe drugie miejsce, a jego bieżącym liderem jest Amazon Web Services (AWS). Coraz istotniejsze stają się też Google Cloud czy Alibaba. Dlaczego Microsoft?
Satya Nadella twierdzi, że chodzi o coś więcej, niż tylko bogate doświadczenie Microsoftu w branży gier.
Przez lata inwestorzy, a nawet niektórzy członkowie zarządu Microsoftu wywierali presję na firmie, by ta w końcu porzuciła markę Xbox. Pasuje ona jak pięść do nosa w zestawieniu z pozostałymi produktami i usługami tej firmy. Na dodatek jeżeli w ogóle zaczęła zarabiać na siebie – co jest wątpliwe – to dopiero od niedawna. Po co to utrzymywać?
Satya Nadella w całym swoim chmurowym wizjonerstwie wiedział, że przyszłość przetwarzania w chmurze to nie tylko hostowanie aplikacji biznesowych do sprzedaży, obiegu dokumentów czy podobnych zastosowań. Widzimy coraz większe zapotrzebowanie na hostowane w chmurze usługi wymagające od operatora tejże chmury bardzo niskich opóźnień, rozwiniętych algorytmów sztucznej inteligencji czy wreszcie wydajnego renderowania grafiki 3D. Wypisz wymaluj gry wideo.
To właśnie bogate doświadczenie w rozwoju technologii dla graczy, w tym konsol Xbox czy DirectX API, zapewniło Microsoftowi ogromny know-how w budowaniu rozwiązań pod generowanie grafiki 3D. Analiza zachowań graczy pozwala na budowanie lepszej SI. A znakomite relacje ze studiami tworzącymi gry wideo na Windows i Xboksa pozwoli firmie na uruchomienie usługi xCloud, która w oczywisty sposób stanowić będzie pokaz siły centrów danych Azure.
Zdaniem prezesa Microsoftu chodzi jednak o coś jeszcze. W ciekawym wywiadzie dla Fortune wskazuje na wzajemną zależność obu firm. To Sony wyszło z inicjatywą współpracy, nie Microsoft. Dlaczego? -Nasz model biznesowy zakłada, że jesteśmy uzależnieni od ich sukcesu. W naszym interesie jest być dla nich jak najlepszym usługodawcą – zauważa Nadella. W rzeczy samej, im wyższa konsumpcja Azure’a przez Sony, tym operator usług PlayStation będzie zarówno bardziej zadowolony i tym więcej zarobi Microsoft.
Intrygujące spojrzenie na sprawę.
Podlinkowany wyżej wywiad jest bardzo ciekawy i zachęcam do jego lektury. Nadella opowiada w nim chociażby o tym jak współpracowało się z ludźmi z działu Xbox w czasach, gdy aktualny prezes Microsoftu pracował na stanowisku szefa działu chmurowego. Dla przykładu, opowiada o Azure Sphere, technologii dla klientów B2B, która zaczynała jako moduł bezpieczeństwa dla konsol do gier. I o tym jak cheatował grając niegdyś w Cywilizację.
Najciekawszy dla mnie fragment to jednak ten, na którym się skupiłem w tym tekście. Faktycznie, na dziś Microsoft wydaje się idealnym partnerem biznesowym. To operator wiodących usług firmowych na rynku (w tym Office 365 czy Dynamics 365), jednej z najlepszych i największych chmur na rynku i którego model biznesowy zakłada bezpieczeństwo, prywatność i sukces jego partnera.
Microsoft chce, byśmy odnieśli sukces – nie z przyczyn altruistycznych, a jak najbardziej egoistycznych. Nadella tak przebudował firmę, by jej sukces zależał od partnerów – i to w niemal każdym segmencie rynku, na którym działa. Ktoś mógłby zauważyć, że właśnie z powodu tych zależności Microsoft jest firmą słabszą i mniej wpływową od konkurencji.
Pragnę jednak zwrócić uwagę na jeszcze jedną stronę medalu.
Urzędnicy Stanów Zjednoczonych aktualnie badają rynek usług cyfrowych na skutek ogromnej liczby skarg od mniejszych firm. W kuluarach mówi się o szykowanym podobnym śledztwie przez Unię Europejską. Dochodzenie ma sprawdzić czy informatyczni giganci, tacy jak Apple, Google, Amazon czy Facebook nie nadużywają swojej dominującej na rynku pozycji i nie cementują go, utrudniając na nim konkurencję. Zgadnijcie która firma nie pojawia się ani razu w tych dochodzeniach?
Dokładnie ta sama, której groził sądowy podział na skutek nadużywania pozycji rynkowego lidera przez dołączanie przeglądarki Internet Explorer i odtwarzacza Windows Media Player do systemu Windows. Ta, która (całkiem zasłużenie) przeszła już przez piekło postępowania antymonopolowego, które teraz grozi największym konkurentom Microsoftu. Satya Nadella może spać spokojnie, nigdy nie znajdzie się na miejscu Billa Gatesa i nie będzie musiał się tłumaczyć z nieetycznych praktyk.
Prawdopodobnie dlatego wygra.