Windows 10 S (nie) dla wszystkich. Jest kilka dobrych powodów, by sprawdzić nowy system Microsoftu
Już teraz możesz przejść na system Windows 10 S. Bez dodatkowych opłat, bez kombinowania, choć musisz poświęcić na to nieco swojego czasu. Wystarczy licencja na Windows 10, choć… nie każda.
Microsoft udostępnił narzędzie, za pomocą którego możemy przenieść nasz komputer lub tablet na system operacyjny Windows 10 S. Niestety, większość z was – zgadując po rynkowych statystykach – na razie nie będzie mogła skorzystać z tej możliwości. Narzędzie opublikowane przez firmę Microsoft zadziała tylko na profesjonalnych edycjach Windows 10, takich jak Windows 10 Pro, Windows 10 Pro dla Edukacji, Windows 10 dla Edukacji czy Windows 10 Enterprise. Niestety, nie zadziała ono na systemie Windows 10 dla użytkowników domowych.
Nie jest jasne skąd to ograniczenie, ale gdybym miał zgadywać, wskazałbym niechęć Microsoftu do udostępniania Windows 10 S szerszej publice. Nawet witryna Microsoftu zachęca do testowania systemu, a nie jego normalnego użytkowania. Dlaczego? Powodów jest kilka, nie wszystkie są oczywiste.
Z Windows 10 S nadal są problemy, mimo iż preinstalowany jest na sztandarowym laptopie Microsoftu.
O tych problemach szerzej pisałem przy okazji recenzji komputera Surface Laptop. Wiem też od kolegów po fachu użytkujących nadal ten sprzęt, że nadal nie zostały usunięte. Problemy te to drobne, choć irytujące niedoróbki. Pomijam wskazany w powyższej recenzji problem z wyświetlaniem niektórych kontrolek interfejsu, bo nikt inny się z nimi nie spotkał. Nadal jednak Windows 10 S zachowuje się dziwnie z niektórymi aplikacjami. Przykładowo, Adobe Photoshop Express 15 po uruchomieniu reaguje o tak:
Takich drobiazgów jest więcej. Przykładowo, użytkownik może odinstalować usługę OneDrive w Windows 10 S, jeżeli ma takie życzenie. Microsoft jednak (uwaga, nie żartuję) zapomniał o zapewnieniu możliwości jej ponownej instalacji. Jeżeli usunąłeś moduł OneDrive z Windows 10 S i chcesz go zyskać na nowo, musisz przywrócić cały system do początkowego stanu fabrycznego.
Nie zapominajmy też o kluczowej dla Microsoftu kwestii: sztandarowa usługa Microsoftu, jaką jest Office 365, nie jest jeszcze oficjalnie wspierana przez firmę. Aplikacje klienckie Office, takie jak Word 2016, Excel 2016 i tak dalej są dostępne do pobrania, pracowałem na nich bez żadnych problemów. Są jednak oznaczone jako Wersja poglądowa czyli, innymi słowy, wersja beta.
Dlaczego warto interesować się Windows 10 S i czemu to świetna sprawa?
Większość z was – jak zakładam – to osoby mające obsługę komputera i jego konserwację w małym palcu. I zapewne niewielu z was rozumie po co system operacyjny, który nie umożliwia instalacji aplikacji z innych źródeł, niż certyfikowane. Zwłaszcza, że na chwilę obecną jedynym takim źródłem jest Sklep Windows, którego oferta – choć znacząco się poprawiła w ostatnich miesiącach – nadal pozostawia wiele do życzenia.
Windows 10 S rozwiązuje jednak największy z problemów Windows, a więc jego dziką otwartość i bałagan, jaki z niej wynika. Instalatory aplikacji mogą w nim robić w zasadzie co chcą, jeżeli tylko zyskają zgodę użytkownika (można odmówić, ale wtedy zakończą swoją pracę). Korzystanie z lichej jakości sterowników i oprogramowania firm trzecich negatywnie wpływa na sprawność Windows, a więc jego stabilność i wydajność. Microsoft już od czasów Windows Vista implementuje przeróżne mechanizmy minimalizujące ów negatywny wpływ na system, ale te są niedoskonałe i doskonałymi nigdy nie będą.
Windows 10 S jest zgodny zarówno z aplikacjami Win32, jak i UWP i ich pochodnymi. Każdą aplikację jednak izoluje od systemu, pozwalając jej na wymianę danych z systemem wyłącznie w ramach udokumentowanych API. Dodatkowo, nie jest możliwym (wyłączając nieznane luki w zabezpieczeniach, to jednak truizm i problem wszystkich systemów) na nim instalacja złośliwego oprogramowania.
Windows 10 S to system bezpieczny i stabilny, który zawsze będzie działał jak nowy. Niezależnie, czy w 4 dni czy 4 lata od jego aktywacji. Nie jest też tak zamknięty, jak nieszczęsny Windows RT: jeżeli złota klatka Windows 10 S zacznie nam doskwierać, możliwa jest (płatna: niecałe 200 zł) przesiadka na Windows 10 Pro.
Należy trzymać kciuki, by Windows 10 S wypalił. Choć testowanie go pozostawiam entuzjastom i adminom w firmach i szkołach.
Windows 10 S, niestety, nie nadaje się jeszcze do tego, by móc go polecić komukolwiek do normalnego użytku. Sam bym na nim nie przetrwał, choć wyłącznie z uwagi na niezbędny mi do pracy pakiet Adobe Creative Cloud, który nadal nie jest zgodny z tym systemem. Na dodatek wyżej wskazane niedoróbki są dość kompromitujące, biorąc pod uwagę fakt, że Surface Laptop już teraz jest sprzedawany z Windows 10 S na pokładzie.
Bardzo chcę, by ten projekt odniósł sukces. System operacyjny, na którym zawsze mogę polegać, który jest – w założeniu – absolutnie bezawaryjny i bezpieczny? I który oferuje mi coś więcej, niż aplikacje webowe i mobilne, tak jak Chrome OS? Cytując klasyka: shut up and take my money. Szkoda tylko, że to na razie teoria…