Wstydzisz się rozmawiać z Google Now czy Siri? Nie jesteś sam
Przemek Pająk ogłosił kilka dni temu nadejście ery post-mobile. Smartfony, i w ogóle hardware, mają zejść na dalszy plan. Przyszłością są programowalne urządzenia, które podepniemy do Internetu. Oczywiście sterowanie odbywać się będzie głosowo. Zanim ta wizja się ziści musimy jednak nauczyć się rozmawiać z naszą pralką, lodówką czy włącznikiem światła. Okazuje się, że nie jest to takie proste.
Z badań Creative Strategies wynika, że 20 proc. użytkowników, którzy zadeklarowali, że nigdy nie korzystali z usług asystenta głosowego, czuło się niekomfortowo z myślą, że mogą rozmawiać z „maszyną”. W szczególności dotyczyło aktywności w miejscach publicznych. Z raportu dowiadujemy się, że w takiej sytuacji korzysta z Siri tylko 3 proc. posiadaczy iPhone’ów. Co ciekawe znacznie mniej wstydliwi są użytkownicy Google Now. 12 proc. z nich potrafi bez zażenowania poprosić o pomoc Google w miejscu publicznym.
Co jeszcze mówią wyniki badań? Że tylko 2 proc. posiadaczy iPhone’ów nigdy nie użyło Siri. 4 proc. użytkowników Androida nie korzystało w ogóle z Google Now. Zdecydowana większość używa asystenta głosowego rzadko lub czasami (70 proc. dla Siri i 62 proc. dla Google Now).
Sondaż przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych, czyli kraju, gdzie obie usługi oferują najwięcej możliwości. Łatwo domyślić się, że jego wyniki byłyby inne w Europie. O kraju nad Wisłą nie ma nawet co wspominać. Siri nie zdążyła nauczyć się polskiego, a Google Now jest na poziomie kilkuletniego dziecka. Potrafi wybrać numer, wysłać wiadomość, odpowiedzieć, kto jest prezydentem Polski i jeszcze parę rzeczy.
Wstyd ankietowanych przed rozmawianiem z asystentem głosowym przy innych ludziach wydaje mi się normalny. Rozumiem go doskonale.
Sam nie przepadam za rozmowami telefonicznymi w miejscu publicznym, nie mówiąc o wydawaniu komend smartfonowi. Gdybym był ankietowanym znalazłbym się w opisywanej grupie. Pisałem zresztą o tym przy okazji prezentacji Google Home na konferencji I/O.
Patrząc na coraz większą liczbę ludzi, którzy nie mają najmniejszych problemów z prowadzeniem długich pogawędek przez telefon w środkach komunikacji miejskiej myślę, że bariera wstydu szybko jednak pęknie. Praktycznie codziennie dowiaduję się w autobusie, co trapi jedną z drugą, co jadł ten czy tamten i przede wszystkim ile wypił. Czasem bez własnej inicjatywy mogę posłuchać o szczegółach czyjegoś życia intymnego. Wchodzimy tu jednak na temat kultury osobistej, który z technologiami niewiele ma wspólnego.
Oprócz dającego się przełamać wstydu mam jeszcze jedno "ale", które sprawia, że tak rzadko korzystam z usług asystentów głosowych. Nadal mniej czasu zajmuje mi wybranie numeru czy sprawdzenie pogody w tradycyjny sposób. Jedno oczywiście wynika z drugiego, tzn. tego rodzaju systemy muszą nauczyć się wykonywać bardziej skomplikowane zadania. Wtedy będą użyteczne. Póki co gadanie do Google ma sens przede wszystkim podczas jazdy samochodem.
Skoro jednak "głos" jest (mimo wszystko) przyszłością, zacznijmy naukę już dziś. Oto co potrafi Google Now po polsku: