Sony zupełnie wypaczyło ideę crowdfundingu
Sony ogłosiło powstanie własnej platformy crowdfundingowej o nazwie First Flight. Za jej pośrednictwem japoński gigant chce finansować produkty, które zostały zaprojektowane przez pracowników Sony, ale nie do końca pasują do portfolio firmy.
W ten sposób Sony chce udowodnić, że zamierza nie tylko odcinać kupny od istniejących, popularnych serii produktów. Planuje też wspierać rozwiązania innowacyjne, które mogą być rewolucją na miarę pierwszego Walkmana. Obecnie platforma First Flight pozwala na kupno dwóch, a właściwie trzech produktów.
Pierwszy z nich to zegarek FES wyposażony w e-papierowy ekran, który został zaprezentowany już rok temu jako produkt nieistniejącej firmy Fashion Entertainments. Odbyła się również zbiórka na niego i zakończyła się ona sukcesem. Drugim sprzętem jest MESH, czyli zestaw umożliwiający samodzielne dodanie inteligentnych funkcji do zwykłych przedmiotów i urządzeń. W ofercie First Flight znajduje się jeszcze pilot HUIS Remote Controller, na który zbiórka wciąż jeszcze trwa.
Warto przypomnieć, że fascynację Sony crowdfundingiem widać już od jakiegoś czasu. W końcu podczas swojej konferencji na E3 firma otwarcie namawiała do wspierania kickstarterowej zbiórki na stworzenie gry Shenmue III, kontynuacji popularnej serii gier. Zbiórka kończy się dopiero za 16 dni, ale już można określić ją mianem sukcesu. Podczas gdy na stworzenie gry twórcy potrzebowali 2 milionów dolarów, uzbierali już niemal dwa razy większą sumę.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że Sony wypaczyło ideę crowdfundingu.
Zbiórki na różnego rodzaju produkty są przydatne, ponieważ są wyrównaniem szans pomiędzy dużymi firmami oraz mniejszymi, ale innowacyjnymi przedsiębiorstwami. Dzięki crowdfundingowi praktycznie każdy mógł wprowadzić na rynek produkt, który będzie mógł walczyć z o wiele większą konkurencją.
Nie wierzycie? Spójrzcie zatem na przykład z naszego podwórka - Zortrax. Ta olsztyńska firma jeszcze dwa lata temu prosiła o fundusze na stworzenie drukarki 3D, a dziś sprzedaje swój sprzęt IBM-owi i szykuje się do wypuszczenia akcji na Giełdę Papierów Wartościowych. Czy muszę coś jeszcze dodawać?
Dlatego, mimo że sam często określam crowdfunding mianem żebractwa, to w gruncie rzeczy lubię ten rodzaj sponsorowania. W końcu kto wie, może i ja kiedyś wpadnę na genialny pomysł i będę potrzebował środków na jego realizację? Wszystko jest możliwe.
Podejrzewam też, że firma taka jak Sony dysponuje znacznymi środkami. Dlatego może powinna rozważyć zaprzestanie robienia z siebie pośmiewiska i zaryzykowania. Włożenia pieniędzy w coś bardziej innowacyjnego niż nowy, jeszcze mniejszy Walkman lub kolejna inkarnacja Playstation. Szanujmy się.
Jeżeli Sony chce poznać opinię potencjalnych konsumentów na temat danego produktu, niech po prostu zrobi ankietę.
Jeśli z kolei chce mieć pewność, że głosy w niej będą szczere, niech każe wpłacić drobną kwotę, która będzie mogła zostać odliczona od ewentualnych zakupów w sklepie Sony. Jednak niech Bóg broni tę firmę przed proszeniem mnie o pieniądze, ponieważ w ten sposób się ośmiesza.
Swoją drogą zastanawiam się skąd u Japończyków, ludzi dla których obrazą jest zostawianie napiwku, pojawił się pomysł wyciągania ręki po pieniądze zwykłych ludzi? Nie wiem jak wy, ale ja chyba musiałbym upaść na głowę, by wspierać finansowo pomysły firmy, której prezes na jedną kolację zapewne wydaje więcej niż ja zarabiam w miesiąc.
To byłoby najzwyczajniej w świecie niedorzeczne.