Sprawdziliśmy ile wart jest król benchmarków. Meizu MX4 - recenzja Spider’s Web
Smartfon Meizu, który nie tak dawno temu pojawił się w atrakcyjnej cenie na polskim rynku, z całą pewnością potrafi zrobić dobre pierwsze wrażenie. Bardzo dobra specyfikacja, świetne wyniki w syntetycznych testach, a do tego atrakcyjny wygląd i przyjemna dla oka nakładka. Czy na dłuższą metę jest to jednak urządzenie, na które faktycznie warto wydać pieniądze?
Przy zakupie tego typu sprzętów zawsze w głowie pojawia się jedna myśl - czy nie lepiej zapłacić trochę więcej, albo zrezygnować z niektórych dodatków, aby zamiast tego zakupić produkt bardziej znanej firmy? Mniejsi producenci muszą oferować coś naprawdę ekstra, aby tłumy - zamiast do konkurencji - skierowały się właśnie w ich kierunku.
Specyfikacja:
- Wymiary: 144 x 75,2 x 8,9 mm
- Masa: 147 g
- Ekran: 5,36”, 1152x1920 pikseli, IPS LCD, Gorilla Glass 3
- Procesor: MediaTek MT6595
- Układ graficzny: PowerVR G6200 MP4
- RAM: 2 GB
- Wbudowana pamięć: 16/32/64 GB
- Wejście na karty pamięci: nie
- Aparat główny: 20,7 MPX, AF, dwie diody doświetlające
- Aparat przedni: 2 MPX
- WiFi: 802.11 a/b/g/n/ac, dwuzakresowe
- GPS: tak, z aGPS, GLONASS, Beidou
- LTE: Tak
- USB: microUSB 2.0
- Czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas
- Akumulator: 3100 mAh (niewymienny)
- System operacyjny: Android 4.4.4 (aktualizacja do 5.0 w drodze)
Cena wersji 16 GB w momencie publikacji recenzji wynosiła około 1300 zł.
Wygląd zewnętrzny
Pierwsze skojarzenie, jakie budzi w nas Meizu MX4 po wyjęciu z solidnego i pomysłowego opakowania jest dość oczywiste - to nic innego, jak bardzo udana estetycznie kopia (lub też produkt inspirowany wyglądem) iPhone’a 6/6 Plus. Prawda jest jednak nieco bardziej skomplikowana.
Jak bowiem słusznie zwrócił uwagę jeden z naszych Czytelników, owszem, MX4 jest podobny do najnowszych telefonów Apple, ale jest przede wszystkim podobny do… wszystkich poprzednich sprzętów Meizu z tej linii. Podobieństwa sięgają właściwie nie tylko poprzedniego MX3, ale i nawet pierwszego, wydanego w 2012 „oryginalnego” MX’a.
Biorąc jednak pod uwagę fakt, jak blisko niemal dosłownej kopii często „ślizga” się Meizu (patrz np. M1 Note z jego charakterystycznymi, kolorowymi obudowami), trudno zakładać, że obecne podobieństwo jest całkowicie przypadkowe, a porównania do produktu Apple niechciane. W końcu zawsze dobrze być na językach (i klawiaturach) ludzi w jednym zdaniu z gigantem z Cupertino.
Samo bycie podobnym lub nie do czegokolwiek innego jest w tym przypadku przeciętnie istotne. Istotne jest co innego - to, jak dobrze wykonany jest MX4 jak na telefon z tej półki cenowej i o takich parametrach.
Owszem, w okolicach 1300 zł można znaleźć świetnie wykonane telefony - Samsung Galaxy A3 jest tego idealnym przykładem. Można też znaleźć telefony i dobrze wykonane i ze stosunkowo dobrą specyfikacją, jak np. AllView X2. Można też w końcu znaleźć mocne modele, choć nie do końca idealne pod względem estetycznym, czyli chociażby Honor 6. Jest więc w czym wybierać, ale dość trudno znaleźć jedno urządzenie, które łączy te wszystkie cechy.
Meizu MX4 jest pod wieloma względami bardzo blisko realizacji tego celu. Przede wszystkim wygląda nowocześnie, minimalistycznie, schludnie i… po prostu dobrze. Na wysoką ocenę zasługuje przede wszystkim prosty i jednocześnie efektowny front, z wyraźnie zaokrąglonymi rogami, wielkim wyświetlaczem, wypełniającym przestrzeń praktycznie od krawędzi do krawędzi, a także pojedynczym i elegancko podświetlanym przyciskiem.
Nie zabrakło oczywiście obowiązkowej kamery do rozmów wideo (umówmy się na potrzeby tekstu, że właśnie do tego służy), podstawowych czujników, czy otworu na maskownicę głośnika, ale te są właściwie niewidoczne. Nie ma tutaj nic, co byłoby w stanie oderwać naszą uwagę od treści wyświetlanych na bardzo dobrym ekranie. I w końcu o to chodzi - wszystko poza nim jest przecież w telefonie całkowicie zbędne i jest obecne tylko z powodu ograniczeń technicznych czy technologicznych.
Niestety tak mikroskopijne jak ramki boczne nie są ramki nad i pod wyświetlaczem. Pozostają jednak na tyle nieduże, że iPhone 6 Plus ze swoim niewiele większym ekranem nie tylko jest wyraźnie większy. Powinien wręcz zakopać się ze wstydu widząc, jak wiele cennej przestrzeni marnuje. W tym przypadku, najlepszym porównaniem byłoby stwierdzenie, że MX4 to po prostu ekran. iPhone 6 Plus to natomiast „ekran i całe to badziewie dookoła”.
W przypadku tak dużych przekątnych ekranu powierzchnia dodatkowa, czyli mówiąc wprost, zmarnowana, jest niezwykle istotna. Każdy milimetr plastiku, szkła czy aluminium, który oddala naszą dłoń i palce od wyświetlacza sprawiają, że korzystanie z phabletów staje się jeszcze trudniejsze. W przypadku Meizu problem ten został ograniczony do minimum.
Nie oznacza to oczywiście, że problem nie występuje. Wprost przeciwnie - przy przekątnej 5,4” nie da się stworzyć telefonu, który będzie uniwersalny i łatwy w obsłudze dla każdego. Z całą pewnością sporo osób stwierdzi, że MX4 jest dla nich zbyt wielki. I znów - kolejny phablet i kolejne ograniczenie zbędnych powierzchni, ale czarów i magii nie ma - to po prostu wielka cegła.
Na szczęście cegła nieprzesadnie ciężka. Pomimo solidnego, wzmacnianego szkła pokrywającego przód telefonu, sporego akumulatora i metalowej ramki, cała konstrukcja waży „zaledwie” 147 g. I czuć w dłoni, że choć nie jest to z całą pewnością najlżejszy telefon na świecie, to jednak nie powinien specjalnie męczyć nawet przy dłuższym użytkowaniu.
Częściowo efekt ten udało się uzyskać dzięki wykonaniu pokrywy akumulatora z przyjemnego w dotyku tworzywa sztucznego, który jest jednocześnie prawdopodobnie najsłabszym estetycznie elementem całego smartfonu (nawet pomijając lekko odstający obiektyw kamery i monotonne wykończenie).
Nie chodzi nawet o to, że prawdopodobnie z czasem będzie się dość brzydko rysowała. W końcu bez problemu możemy wymienić ją na nową, a nasz telefon odzyska dawny blask. Po prostu jest to jedyny element, gdzie można odnaleźć przynajmniej minimalne niedoskonałości, niespotykane raczej przy całkowicie jednobryłowych urządzeniach.
Gdzie dokładnie je odnajdziemy? Chociażby w miejscach, gdzie wymienna klapka styka się z resztą urządzenia. Pomimo kilku solidnych zatrzasków, w niektórych punktach niewielka szczelina pomiędzy elementami ma różną grubość. Nie ma to praktycznie żadnego znaczenia, a już tym bardziej funkcjonalnego, ale jednak osoby zwracające uwagę na takie rzeczy mogą poczuć przynajmniej drobną irytację.
Drażni to tym bardziej, że tych szczelin w ogóle nie musiało być, bo wymiana akumulatora samodzielnie nie jest możliwa. Klapkę zdejmuje się wyłącznie po to, żeby skorzystać z ukrytych pod nią portów (a właściwie tylko jednego). Samego akumulatora, choć wydaje się być w zasięgu ręki, ruszyć już nie możemy.
Gdyby tego było mało, klapka przy mocniejszym naciskaniu potrafi czasem cichutko zatrzeszczeć, a i nie zawsze przy pierwszym zatrzaśnięciu równomiernie zaskakują się wszystkie krawędzie. Na szczęście nie będziemy musieli zdejmować jej zbyt często.
To jednak właściwie wszystko, co można powiedzieć złego o jakości wykonania Meizu MX4 - nie jest doskonały.
Poza tym wszystko jest wykonane tak, jak powinno być.
Niezbyt szczupłą, aczkolwiek nieprzesadnie grubą całość (8,9 mm) otacza solidny, metalowy pas o wyraźnym wyprofilowaniu, mieszczący w sobie bardzo dokładnie wycięte otwory na wejście słuchawkowe, mikrofon i przycisk zasilania (góra), regulację głośności (lewa strona) oraz złącze USB (z MHL), grill głośnika oraz miejsce podważania tylnej pokrywy.
Jedynym problemem w tym miejscu jest przycisk zasilania. Umieszczono go na gwałtownie opadającej ku tyłowi ramce, jednocześnie nie wysuwając go specjalnie ponad jej obrys. W rezultacie przeważnie wciskamy z całej siły ramkę, dziwiąc się, dlaczego ekran nie gaśnie albo nie podświetla się. Dopiero po chwili orientujemy się o naszym błędzie, ale po co tracić cenne sekundy?
Na szczęście problem można rozwiązać korzystając z rozwiązań systemowych - podświetlając ekran dwukrotnym kliknięciem, a wygaszając go dłuższym przytrzymaniem przycisku centralnego. Aczkolwiek niezrozumiały pozostaje fakt takiego zaprojektowania tego elementu.
Wypadkową niezbyt cienkiej, ale lekkiej, dobrze wyważonej i wyprofilowanej konstrukcji ze sporą ilością materiałów dobrej jakości jest telefon, który pomimo swoich dużych rozmiarów i morza „plastiku” z tyłu sprawia w dłoni bardzo przyjemne wrażenie i jest jednocześnie wygodniejszy, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Właściwie to jest zaskakująco wygodny jak na tak duży sprzęt.
Tak jak już wspomniano - nie jest to telefon dla każdego, w tym i prawdopodobnie dla mnie. Ma jednak sporo zalet dla osób, które poszukują nie malutkiego telefonu, który z łatwością wpadnie do każdej kieszeni i będzie się tam w stanie zgubić, ale potężnego phabletu z jak największym ekranem. I tutaj mamy do czynienia właśnie z… ekranem. Poza nim tego telefonu jest absolutne minimum.
Ekran
Nie trzeba zbyt długo przyglądać się MX4, żeby stwierdzić, że stworzony został dla tych, którzy przez całe godziny nie są w stanie oderwać się od ekranu telefonu. Przekątna równa prawie 5,4”, specyficzne i niesamowicie komfortowe „szerokie” proporcje, a do tego dostosowana do nich rozdzielczość FHD. Do tego cały czas towarzyszy nam to wspominane bez przerwy poczucie, że obcujemy nie ze smartfonem, a samym jego ekranem.
Oczywiście magii tutaj nie ma - jest jedynie złudzenie, ale niewiele odbiegające od prawdy. Wyświetlacz MX4 jest po prostu bardzo duży, bardzo wygodny w obsłudze i cechuje się bardzo dobrą specyfikacją. Trudno byłoby znaleźć kogokolwiek, kto narzekałby na jakiekolwiek jego parametry, może z wyjątkiem kontrastu czy mocy podświetlenia, które mogłyby być trochę wyższe.
Nie ma jednak większych problemów z czytelnością ekranu w jakichkolwiek warunkach. Po prostu… są na rynku lepsze wyświetlacze, choć trudno ich tak naprawdę szukać w tym przedziale cenowym.
Nie można też lekceważyć specyficznych proporcji ekranu (15:9), które są jednak mieczem obosiecznym. Z jednej strony mocno panoramiczne ekrany przeważnie nie dają nam zbyt wiele, szczególnie przy czytaniu tekstu czy przeglądaniu stron internetowych. W końcu tak wąskie kolumny są zupełnie nienaturalne (chyba, że ktoś wychował się tylko na smartfonach, a nie np. na książkach), a z treści wyświetlanych poniżej naszego „pola czytania” niewiele dla nas wynika.
Meizu MX4 takiego problemu nie generuje. Tekstu w poziomie jest odrobinę (choć zauważalnie) więcej, przez co mniej męczy czytającego. Również np. oglądanie zdjęć (szczególnie tych powiększonych) rzadziej zmusza do przewijania. Cały czas jednak mamy do czynienia z ekranem w pewnym stopniu panoramicznym, więc łączone są zalety zarówno „prostokątów”, jak i „kwadratów”.
Z drugiej jednak strony, im mniej panoramiczny wyświetlacz, tym szerszy będzie cały telefon, a więc trudniej będzie sięgnąć do przeciwległej strony ekranu. Nie jest to być może problem porównywalny z Passportem, szczególnie że boczne ramki w Meizu są naprawdę minimalne, ale jednak czuć, że „mamy dalej”.
Nie zmienia to jednak faktu, że nawet pomijając bardzo dobre parametry użytkowe ekranu w MX4, ten wyświetlacz wydaje się po prostu… bardziej naturalny i bardziej chce się z niego korzystać niż z tych 16:9.
Procesor, pamięć, wydajność, temperatura
Od razu, kiedy tylko pojawiły się pierwsze wyniki syntetycznych testów MX4, telefon ten zyskał przydomek, którzy będzie towarzyszył mu jeszcze długo - król benchmarków (przynajmniej niektórych). Pytanie tylko, czy te rewelacyjne rezultaty w jakikolwiek sposób przekładają się na realną wartość dla klienta?
Odpowiedzi są niestety dwie.
Z jednej strony ośmiordzeniowy procesor MediaTeka (cztery rdzenie dla mniej i cztery rdzenie dla bardziej wymagających zadań) spisują się w większości sytuacji świetnie, sprawiając że z MX4 korzysta się po prostu bardzo, bardzo przyjemnie. Animacje systemowe są w większości przypadków bardzo płynne, gry i aplikacje uruchamiają się zaskakująco szybko, przeglądarka działa płynnie i nie klatkuje, a spora część gier, nawet tych bardziej wymagających, działa na wielkim i pięknym ekranie idealnie płynnie.
W rezultacie, w codziennym użytkowaniu większość użytkowników nie powinna w żaden sposób narzekać na MX4 pod względem wydajności. Prawie wszystko dzieje się natychmiastowo, nie ma żadnych irytujących przeskoków ani zacięć.
Sam procesor MediaTeka nie generuje też żadnych problemów, o które pytali się w komentarzach pod pierwszymi wrażeniami Czytelnicy. Udało mi się zainstalować, uruchomić i „przeklikać” około 50-60 najpopularniejszych aplikacji z Google Play i żadna nie odmówiła działania.
Jest jednak druga, zdecydowanie gorsza strona medalu. Od „króla benchmarków”, nawet jeśli ma tylko 2 GB RAM (a szkoda), oczekiwałoby się pełnej gotowości i wydajności przez absolutnie cały czas. Niestety nie zawsze tak jest.
Szczególnie przy większej liczbie uruchomionych jednocześnie aplikacji czy instalacji wielu programów naraz, telefon po prostu nie daje sobie rady. Chociażby w Google Play wybranie instalacji jednej pozycji powoduje krótkie, bo trwające może sekundę, ale jednak obecne „zamrożenie”.
Zdarzają się również problemy z niektórymi grami. Tych „problematycznych” jest wprawdzie bardzo niewiele, ale jednak występują. Przykładowo przetestowałem zdecydowaną większość gier Gamelofu i wszystkie działały sprawnie z wyjątkiem jednej - Modern Combat 5. Fakt, w tle uruchomionych było kilka programów, ale to nie powód, żeby przy każdym eksplodującym granacie klatkować tak, że odechciewało się grać. Wyrzucenie większości programów z tła trochę pomogło, ale i tak niesmak, związany również z umiarkowanie wydajnym GPU, pozostał.
Najdziwniejszy jest przy tym fakt, że nawet w samym systemie, który przeważnie działał idealnie, czasami dochodziło do drobnych „przywieszek”. Nie na tyle częstych, żeby nazwać to poważnym problemem, ale byłoby miło, żeby król AnTuTu (bo w pozostałych testach jest już różnie) faktycznie był godny tego miana.
A tak, choć nie można powiedzieć, że MX4 zawodzi czy rozczarowuje pod względem wydajności, patrząc na niego przez pryzmat syntetycznych wyników sprawia wrażenie podobne do samochodu, którego systemy bezpieczeństwa są projektowanie specjalnie pod testy zderzeniowe, a nie z myślą o bezpieczeństwie pasażerów czy kierowcy.
Jeszcze inną kwestią jest to, że nawet przy najnowszym dostępnym oprogramowaniu telefon potrafił dość szybko nagrzewać się w górnej części obudowy. Może i nie spływał z niego roztopiony plastik i nie było to bardzo przeszkadzające ciepło, ale na pewno - zwłaszcza przy graniu z telefonem w orientacji poziomej - odczuwalne i przy dłuższych sesjach mało komfortowe.
Nie da się natomiast pominąć problemu z brakiem wsparcia dla kart microSD. Maksymalna pojemność pamięci wewnętrznej naszego telefonu określana jest przez nas w momencie zakupu (i wiąże się oczywiście z różną ceną końcową). Potem możemy sobie radzić najwyżej chmurą.
Oprogramowanie
Być może (na co zwrócił uwagę inny z Czytelników) powodem takich spadków wydajności w systemie jest spora nakładka producenta, ale muszę przyznać jedno - nie mogłem się jej pozbyć z jednego prostego powodu - po prostu nie chciałem.
Flyme w tej wersji jest po prostu zbyt atrakcyjny wizualnie, zbyt spójny (czego nie można zawsze powiedzieć o nakładkach) i zbyt naturalny i łagodny dla oka, aby z niego zrezygnować. Z całą pewnością to kwestia gustu i może przy Androidzie 5.0 można byłoby już myśleć o zrezygnowaniu z niej, ale przy 4.4.4 trudno jest podjąć taką decyzję.
Nie sądziłem, że wydam taki wyrok po tym, jak dowiedziałem się, że MX4 leci do mnie na testy, ale po dłuższym obcowaniu z nim muszę to powiedzieć: to jedna z najbardziej dojrzałych wizualnie nakładek, daleko w tyle pozostawiająca większość azjatyckich konkurentów.
Trudno tutaj po prostu odnaleźć zbyt wiele elementów UI, które w jakiś sposób do siebie nie pasują lub których odmienności nie da się wytłumaczyć. Tutaj wszystko albo jest „z jednej parafii”, albo łatwo odnaleźć powód, dla którego coś wygląda inaczej. Wyjątkiem jest może jedna ikona, ale na szczęście można ją ukryć.
Nie przesadzono również z liczbą dodatkowych aplikacji, choć większość z nich możemy spokojnie zignorować. Tym bardziej, że część z nich prowadzi albo do serwisów Meizu w języku chińskim, albo takich, z których w ogóle w naszym kraju skorzystać się nie da.
Na szczęście możemy skorzystać z całego szeregu dodatkowych (i działających) dodatkowych opcji zagrzebanych w ustawieniach, zmieniających funkcjonalność ekranu głównego, a także sposób korzystania z samego, przemodelowanego menu ustawień.
Niestety ta ostatnia zmiana nie należy do najlepszych. Podczas gdy na prawie żadnym telefonie nikt nie będzie miał problemu z domyśleniem się, o co chodzi w konkretnej zakładce, tutaj taki problem występuje. Po prostu na szerokość nie mieszczą się (ani w języku polskim, ani angielskim) niektóre pozycje, które - często niespecjalnie dobrze przetłumaczone - stają się niemożliwe do zidentyfikowania.
W rezultacie czasem nie mamy pojęcia co akurat aktywowaliśmy, szczególnie jeśli nie ma to żadnego efektu natychmiastowego. A że menu nie działa w układzie poziomym, możemy po prostu przegapić część z dostępnych funkcji. Nie zawsze też pomyślano (albo nie mieści się?) ikonka ze znakiem zapytania, która potrafi pokazać, co kryje się za tym fragmentem nazwy opcji.
Szkoda, szczególnie, że kiedyś telefony miały np. ekran 2,44” i rozdzielczość 320x240 i jakoś wszystko się tam mieściło!
Odrobinę kontrowersyjny jest także sposób obsługi widelozadaniowości. Zamiast kart z miniaturkami otwartych aplikacji widzimy jedynie ich ikony. Niezbyt atrakcyjne i niespecjalnie wygodne. Podobne zastrzeżenia można mieć do braku dodatkowych przycisków systemowych, czy to w formie fizycznych klawiszy, czy wirtualnych, wyświetlanych na ekranie. Poszukiwanie gdzie w danej aplikacji jest strzałka powrotu, a gdzie menu, potrafi być czasem męcząca.
Na szczęście i to rozwiązano dość ciekawym, widocznym zawsze na ekranie opcjonalnym i wielofunkcyjnym „pływającym” przyciskiem. Włączyłem go raz na samym początku i nie wyłączyłem aż do końca.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia - stabilności oprogramowania. I tutaj zdania są dość mocno podzielone. W moim przypadku nie miałem powodów do specjalnych narzekań - raz, może dwa w ciągu testów „wysypała” się aplikacja aparatu - poza tym zupełnie nic. Patrząc jednak na opinie w Internecie, nie zawsze jest tak idealnie. Cóż, może po prostu miałem szczęście.
Aparat i kamera
Jasny obiektyw, wysoka rozdzielczość, technologie Sony, dwie lampy błyskowe - czy coś mogło pójść źle? Na szczęście nie.
Fotografie wykonywane przez Meizu są przeważnie bardzo dobrej jakości, choć też trudno porównywać je do faktycznych najlepszych modeli z okresu premiery MX4. Efekty po kliknięciu wirtualnego przycisku migawki są jednak bardziej niż zadowalające.
Przy dobrym oświetleniu zdjęcia są ostre, kolory bardzo przyjemne dla oka, zawierając jednocześnie sporo szczegółów nawet w ciemniejszych sektorach. Przy sporych powiększeniach widać wprawdzie, że nie jest to obraz idealny, ale i tak większości powinien wystarczyć. Zresztą, przy małych przedmiotach można pobawić się w zdjęcia macro, które przy dobrym i niezwykle szybkim autofokusie wypadają całkiem pozytywnie.
Uwaga, zdjęcia w pełnej rozdzielczości (około 5 MB)
Niestety nie zawsze MX4 spisuje się na medal. Szczególnie przy mocniejszym oświetleniu z tyłu fotografowanego obiektu potrafi bezsensownie przepalić zdjęcie, sprawiając, że musimy po prostu ustawić się nieco inaczej. To samo tyczy się automatycznego balansu kolorów - potrafi czasem pogubić się do tego stopnia, że musimy jeszcze raz wykonać fotografię. Na szczęście dzieje się to akurat bardzo rzadko.
Podobnie jest w przypadku zdjęć wykonanych pod wieczór lub w nocy, albo po prostu wtedy, kiedy światła praktycznie nie ma. Tutaj czasem nie pomagają nawet dwie lampy błyskowe, które zamiast robić to, co mają, generują raczej ciepłą i zawiesistą poświatę, wcale nie poprawiając kolorystyki uchwyconej sceny. Przy „szarówie” jest na szczęście wyraźnie lepiej, ale też widać sporo efektów cyfrowej obróbki, a także ewidentny brak optycznej stabilizacji.
Nie chodzi tu jednak o to, że aparat w MX4 jest zły. Wręcz przeciwnie - jest nawet bardzo dobry. Po prostu nie można od niego oczekiwać wszystkiego.
Jakość dźwięku
W kwestii jakości dźwięku (w tym i w trakcie rozmów) Meizu MX4 na szczęście staje na wysokości zadania, choć niespecjalnie wyróżnia się na tle konkurencji.
Dźwięk dochodzący zarówno z głośnika do rozmów jest względnie czysty (jak na telefon) i bardzo głośny, a ten zbierany przez mikrofon nawet z większej odległości jest przekazywany do rozmówcy bez większych zniekształceń. Wszystko to nawet przy bardzo słabym zasięgu, gdzie część starszych smartfonów radzi sobie przeciętnie.
Nie jest to jednak jakość idealna i trzeba przyznać, że podczas rozmów możemy mieć wrażenie, że głos naszego rozmówcy jest nieco przytłumiony i mniej „ostry”, niż mógłby być w rzeczywistości. Trudno jednak wymagać od Meizu, żeby oferowało taką jakość rozmów jak np. BlackBerry Passport, ale… nie jest źle.
Nieco lepiej jest przy multimediach. MX4 naprawdę dobrze radzi sobie nawet ze swoim pojedynczym głośnikiem, a także przy odtwarzaniu plików muzycznych przy podłączonych nieprzesadnie drogich słuchawkach. Jest głośno, bardzo głośno, ale jednocześnie czysto i bez zbędnego łubu-dubu.
Akumulator
3100 mAh obiecuje sporo i nie zawodzi, ale i też nie rozpieszcza. Przy standardowym użytkowaniu rezultatem, który udawało się przeważnie osiągnąć było około 1,5 dnia, przy czym telefon był na stałe podłączony do sieci WiFi, LTE lub jednej i drugiej i nie leżał nieużywany na biurku. Wszystko to bez korzystania z kilku dodatkowych trybów oszczędzania energii.
Trudno jednak było uzyskać wynik wyraźnie lepszy, a dość łatwo - gorszy. Wystarczyło kilkanaście minut intensywnej gry czy po prostu zabawy z instalacją aplikacji, a rezultat spadał ostatecznie do około jednego dnia.
Nie zdarzyło się wprawdzie ani razu, żeby MX4 wszedł na „czerwone pole” przed późną nocą, ale prawdopodobnie przy intensywnym użytkowaniu w ciągu dnia, do rana by już nie dotrwał.
Prawdopodobnie, gdyby ograniczyć użytkowanie i korzystać z trybów oszczędzania energii, udałoby się przekroczyć dwa, dni. Niemniej jednak i te 1-1,5 dnia bez najmniejszych obaw o przedwczesne rozładowanie można uznać w dzisiejszych czasach za satysfakcjonujące.
Podsumowanie
More than better - takie hasło reklamowe możemy znaleźć wewnątrz opakowania z Meizu MX4. Czy tak faktycznie jest?
Z jednej strony MX4 jest pod wieloma względami telefonem udanym, lub nawet biorąc pod uwagę cenę, bardziej niż udanym. Świetna i wygodna konstrukcja, z niewielkimi tylko wadami, atrakcyjny wygląd, dopracowane UI i dodatki, dobry aparat, bardzo dobra jakość dźwięku, satysfakcjonująca wydajność akumulatora, spory i bardzo dobry ekran, wydajne (przeważnie) podzespoły, a do tego cena, w której jeszcze jakiś czas temu mogliśmy co najwyżej przebierać w średniakach.
Czasy na szczęście zmieniły się dość mocno i kto nie chce przepłacać za wydajny i po prostu dobry sprzęt, nie musi tego robić. Nie powinien jednak oczekiwać jednego - że jego tańszy telefon będzie pod każdym względem dorównywał sztandarowym i droższym modelom konkurencji.
Kwestią osobistą pozostaje to, czy faktycznie np. S6 czy iPhone 6 są ponad dwa razy razy lepsze, ale nie da się nie zauważyć faktu, że jednak w jakiś sposób są. Tak jak przy samochodach używanych - nie ma okazji. Zawsze z czegoś musimy zrezygnować.
Szkoda tylko, że Meizu lekką ręką oddało tak wiele atutów, które mogłyby wyróżnić MX4 na rynku. Przykładowo wymienny akumulator i slot na kartę pamięci nie są może czymś niesamowicie niezbędnym, ale przy i tak już zdejmowalnej klapce tylnej (i wszystkich powiązanych niedoskonałościach) oraz nieprzesadnie smukłym korpusie można się było o to pokusić. Zawsze to coś, czym można się pochwalić, albo przerzucać w komentarzach w dyskusjach o tym, czy lepsze jest A czy B.
Pomimo jednak tego, że Meizu tak banalnej szansy nie wykorzystało, i tak udało się tej firmie stworzyć telefon nie tylko ciekawy, ale po prostu dobry. Nie idealny, ale solidny. Nie doskonały, ale zdecydowanie warty uwagi.
Zalety:
- Bardzo solidne wykonanie
- Przyjemny dla oka projekt
- Wygodny pomimo sporych rozmiarów
- Dobry ekran o ciekawych proporcjach
- Bardzo dobra wydajność w większości przypadków
- Przemyślana nakładka Flyme
- Dobry aparat w większości sytuacji i szybki AF
- Satysfakcjonująca wydajność akumulatora
- Dobra jakość dźwięku (choć nie tak doskonała przy rozmowach)
- Bardzo dobry zasięg
- Prawie pełen komplet standardów łączności
Wady:
- Drobne niedoskonałości w konstrukcji
- Niewymienny akumulator i brak slotu na kartę pamięci (a mogłyby być)
- Problemy z wydajnością w niektórych grach
- Kiepsko spolszczona nakładka
- Przeciętne zdjęcia w kiepskich warunkach oświetleniowych
- Nagrzewanie się górnej części obudowy