Szkoła życia, czyli jak wyrwać się z kameruńskiej wioski na stadiony świata
Afryka to dla dzieciaków, które chcą spełniać swoje marzenia prawdziwa szkoła życia. Niektórym udaje się jednak wyrwać. Jednym z nich jest Kid – zawodowy piłkarz, którzy celuje wysoko, w Chelsea Londyn, choć zaczynał od kopania pomarańczy.
Karol Kopańko: Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z piłką?
Akume Keith: W szkole podstawowej. W Kamerunie jest to 7 klas i gdzieś tak w 3 klasie nauczyciel przyniósł nam na lekcję piłkę ze skóry. To było coś naprawdę magicznego, pierwszy raz zagraliśmy w soccera! Od tej pory chciałem tylko więcej!
Nie miałeś piłki u siebie w domu?
Dorastałem w małej wiosce, gdzie mieszkało tylko 150 osób. Nikt w moim wieku nie miał piłki, a ze starszymi zwyczajnie bałem się grać. Jeśli widzieli, że jest na boisku ktoś mniejszy to nie szczędzili kopniaków.
A rodzice? Nie mogłeś ich poprosić?
Jeśli ktoś w podstawówce, miał swoją własną piłkę, to od razu znaczyło, że jest okropnie bogaty. Mój ojciec mógł sobie pozwolić, żeby mi ją kupić, ale bardzo mu się to nie podobało. „Kopanie jakiegoś balona” – mówił – „weź się lepiej do gramatyki”.
Jak sobie radziliście?
Bardzo prosto. Jak małe dzieci – widzieliśmy, że piłka jest okrągła, więc zrywaliśmy z drzew pomarańcze – też okrągłe – i kopaliśmy gołymi stopami!
Dawały radę?
Przynajmniej była zabawa :)
//
Ale w końcu zabrałeś się za piłkę poważniej?
Tak, był taki turniej, kiedy miałem może z 10 lat, wszystkie szkoły wystawiały swoje drużyny. Bardzo się do niego przygotowywałem, ale piłka to gra zespołowa, a moja szkoła – jak już mówiłem – była malutka… W każdym meczu notowaliśmy wyniki hokejowe…
Wiedziałem jednak, że nie mogę się poddawać. Razem z całą rodziną, przenieśliśmy się 2 lata później w nowe miejsce, a ja zacząłem chodzić do większej szkoły. Niestety byłem już wtedy za stary na turniej…
Szkoda…
Byłoby szkoda, gdyby sędziowie zwracali uwagę na wiek. Tu patrzyli tylko wzrost, a że nie byłem zbyt wyrośnięty, to dopuścili mnie do gry!
W ogóle nie zaglądali w dowód?
Akurat w mój w ogóle. Ale niektórzy sobie podrabiali akty urodzenia. Takie to były czasy w Kamerunie, że nie byłoby z tym problemu.
I jak Ci poszło tym razem?
Udało się! Selekcjonerzy z największej sportowej szkoły w Kamerunie zobaczyli, że coś tam sobą na boisku reprezentuję i zaprosili mnie razem z innym kolegą, abym do nich dołączył.
To świetnie, wtedy już miałeś z górki?
Przez 3 lata. Skupiałem się absolutnie na piłce i na niczym innym. Zrobiłem duże postępy, ale pozasportowo się nie rozwijałem. Przez to nie zdałem certyfikatów z różnych przedmiotów i musiałem na rok pójść do normalnej szkoły.
To musiał być dla Ciebie ogromny krok w tył?
Nie bardzo. Zdąłem sobie wtedy sprawę, że nie będę przez całe życie kopał piłki; że muszę reprezentować sobą coś więcej, bo kariera się kiedyś skończy, a rachunki trzeba będzie płacić.
Było ciężko… Wiedziałem, że piłka jest we mnie, cieszyłem się kiedy grałem, a czułem zupełnie odwrotnie kiedy trzeba był wykuć cos na blachę.
Udało się zaliczyć egzaminy?
Tak, w końcu tak. I wtedy dopiero naprawdę rozpoczęła się moja kariera. Miałem 17 lat i podpisałem kontrakt z drużyną z drugiej ligi. Pograłem pół roku, drużyna zbankrutowała. Przeniosłem się do innej. Pograłem cały sezon, drużyna zbankrutowała.
Jakieś fatum nad Tobą chyba ciąży?
W Kamerunie drużyny często bankrutują. Często działacze robią tak specjalnie, na początku sezonu biorą jak najmłodszych graczy, debiutantów, aby płacić im, żeby ledwo starczyło na utrzymanie, a potem ogłosić, że kasa świeci pustkami i już niczego nie ma, a zwłaszcza na pensje. I do widzenia.
Dlatego przeniosłem się do Tajlandii.
To dość dalekie przenosiny, miałeś już tam kontrakt?
Coś Ty. Pojechałem tam jako turysta, a chciałem nauczać angielskiego. Miałem dość kameruńskich działaczy.
Ale znów trafiłeś na boisko.
Zobaczyłem jak się tam gra i… zachciało mi się śmiać. Mimo, że Tajlandczycy deklarowali, że są profesjonalistami to na boisku wyglądało to zupełnie inaczej. Męczyli się już pod 20 minutach i wiedziałem. Na pierwszym treningu mijałem ich jak słupki. Zanim mnie jednak przyjęli, musiałem jeszcze pograć kilka meczy… znów oszczędności…
W Tajlandii zarabia się więcej niż w Kamerunie?
Różnica jest niewielka. Tam dostawałem jakieś 800 dolarów, w Tajlandii może 50 więcej. I to w najwyższej klasie rozgrywkowej. Plus, teraz klub zapewnia mi też mieszkanie.
Masz 28 lat. Czujesz, że stać Cię na jeszcze więcej?
Moim marzeniem jest grać w Europie. U Abramowicza w Chelsea.
Dlaczego akurat tam?
Bo to jest najbardziej międzynarodowa drużyna jaka kiedykolwiek powstała. Zwłaszcza na tym mi zależy. W Tajlandii jest np. taki głupi przepis, że tylko 3 zagranicznych zawodników, może jednocześnie przebywać na boisku. Choć jesteśmy lepsi, to zwykle zmieniamy się po połowie, bo grać chce każdy…
A Polska? Myślałeś o grze w moim kraju?
Nie słyszałem dużo o Polsce, ale przeważnie wszystkie informacje dotyczyły Waszych kibiców i rasizmu na stadionach. Nie chciałbym grać tam, gdzie wyzywają mnie od małp.
Dotychczas w cyklu wywiadów ukazał się: