Nie tylko zegarki i okulary...
Google Glass, Pebble, Galaxy Gear czy mityczny zegarek, nad którego przygotowaniem ma pracować Apple – to głównie te produkty wymienia się w większości przypadków przy jakiejkolwiek wzmiance na temat tzw. „ubieralnej technologii”. Pomimo ogromnego medialnego szumu, nic nie wskazuje jednak na to, aby w najbliższym czasie miały one opuścić niszę. Czy jednak mylą się ci, którzy przewidują, że w ciągu nadchodzących 5 lat wartość rynku takich właśnie gadżetów zbliży się nawet do 20 mld dolarów?
Przede wszystkim warto pamiętać o jednym
– rynek niewielkich, elektronicznych dodatków, które możemy nosić przypięte do ubrania, ręki czy nawet (w pewnym stopniu) zamiast niektórych części garderoby, nie jest nowy. Korzystając z powszechnej definicji tej kategorii możemy zaliczyć do niej bez problemu chociażby wprowadzoną na rynek w 2006 roku drugą generację iPoda Shuffle, a niektórzy prawdopodobnie zgodziliby się i na popularne niegdyś zegarki z kalkulatorem, nie wspominając już nawet o koszulce pokazującej moc sygnału WiFi w naszym otoczeniu.
Rynek „cyfrowej galanterii” ewoluuje.
Ewoluuje wraz z rozwojem dostępnych technologii, spadkiem kosztów produkcji tego typu miniaturowych urządzeń o coraz większej mocy, a także dzięki temu, że w większości sytuacji dodatki te mają nowego, idealnego partnera – smartfon, który odnajdziemy w kieszeni sporej części mieszkańców świata. Z takiej symbiozy skorzystać mogą obydwa elementy układanki – inteligentny dodatek do naszego ubrania nie potrzebuje wielkiego wyświetlacza (ba, nie potrzebuje go wcale), natomiast jeśli już go posiada, może w skróconej formie prezentować wybrane informacje z telefonu. Jeszcze kilka lat temu mogłoby nie być to ani takie proste, ani takie oczywiste.
W dalszym ciągu trudno jest jednak uwierzyć, aby w krótkim czasie miliony osób (ABI Research przewiduje prawie pół miliarda sztuk sprzedanych w 2018 roku) zmieniły swoje przyzwyczajenia i zastąpiły „zwykły zegarek” „inteligentnym zegarkiem” od Samsunga czy Apple albo zaczęły nosić „inteligentne okulary” od Google, tym bardziej, że ceny żadnego z tych urządzeń nie należą do niskich. Warto jednak spojrzeć na to, co robią nieco mniejsi producenci, którzy nie ograniczają się jedynie do okularów i zegarków (które w końcu pewnie też znajdą swoich odbiorców).
Biorąc pod uwagę produkty, które już dostępne są w sprzedaży lub najprawdopodobniej trafią do niej już wkrótce, pomijając dwa wymienione wcześniej najbardziej popularne obecnie przykłady, moglibyśmy ubrać się praktycznie od stóp do głów i nie ma w tym żadnej przesady. Zaczynając od kolczyków, pierścionków i naszyjników, przez wszelkiego rodzaju opaski na ręce, koszulki, spodnie (!), skarpetki czy nawet buty. Praktycznie wszystko, co zakładaliśmy na siebie do tej pory ma lub będzie miało już wkrótce swój odpowiednik w wersji nieco bardziej cyfrowej. Do tego dochodzą oczywiście różnego rodzaju akcesoria przypinane do ubrań – aparaty, rejestratory wideo czy rejestratory głosu.
W czym mogą pomóc nam te wszystkie przedmioty, za które przyjdzie nam zapłacić z całą pewnością więcej niż za ich analogowe odpowiedniki?
Naszyjnik firmy Novero (349 dol.) jest nie tylko ozdobą, ale także wysokiej jakości... słuchawką Bluetooth. Kolczyki mogą... odtwarzać wideo (Video Earrings 2, 50 dol.). Producenci znajdują także zastosowanie dla jeszcze bardziej niepozornych pierścionków – te mogą pełnić np. rolę klucza NFC (NFC Ring, ok. 30 dol.) albo biletów komunikacji miejskiej (Sesame Ring). Opaski na ręce są już prawdopodobnie znane większości osób (np. fitbit Flex czy bardziej zaawansowany Force), a przecież nie muszą tylko pomagać w utrzymaniu dobrej formy. Osoby sprawdzające co 10 sekund czy nie dostały nowej wiadomości na swój telefon mogą z pomocą EMBRACE+ (49 dol.) uwolnić się od tego nawyku. To oczywiście nie koniec pomysłów – w końcu w treningu nie musi pomagać nam opaska – może pomóc para skarpet , wyposażonych w zestaw czujników oraz moduł przekazujący szczegółowe informacje do naszego telefonu (Sensoria, 119 dol. za trzy pary i odpowiedni czujnik). Buty? Dlaczego nie zamienić ich w urządzenie służące dodatkowo do nawigacji (choć jest to raczej jedynie pomysł, a nie produkt gotowy do sprzedaży).
Jeśli dopuścimy do listy produkty, które możemy po prostu przyczepić do ubrania, stanie się ona jeszcze ciekawsza.
Wirtualny asystent w postaci urządzenia o rozmiarach zbliżonych do iPoda Shuffle? XOWi (99 dol.) potrafi poinformować nas o sytuacji na drodze, którą zamierzamy jechać, znaleźć najbliższą restaurację, podać informacje na temat pogody, odczytać wiadomości, utworzyć notatkę, sprawdzić na jakim kanale znajdziemy nasz ulubiony serial i wiele, wiele więcej, a przecież nie ma nawet ekranu – wystarczy przycisnąć przycisk i wypowiedzieć komendę. Kwestię powiadomień oraz przypomnień (i nie tylko) stara się rozwiązać również świeży projekt o nazwie CUBIT (69 dol.), dodatkowo umożliwiając odnalezienie naszego telefonu, jeśli przypadkiem wypadnie nam z kieszeni np. podczas spaceru w lesie.
Przykłady urządzeń, które możemy założyć na siebie i które już teraz kosztują często o wiele mniej niż 100$ można mnożyć i mnożyć. Czy wszystkie z nich mają sens? Z całą pewnością nie. Czy wszystkie pozostałe przyjmą się na rynku? Prawdopodobnie również nie. Przyglądając się jednak wynikom, jakie tego typu projekty osiągają w serwisach crowdfundingowych (większość wyraźnie przekracza zakładany przez siebie próg zbiórki), można być niemal pewnym, że istnieje już spore grono osób, których takie projekty mogą do siebie przekonać. Powodów jest wiele i fakt, czy do zakupu przekona nas moda czy faktycznie funkcjonalność danego urządzenia, nie ma tu raczej większego znaczenia.
Oczywiście przed technologią użytkową w wydaniu ubieralnym stoi jeszcze wiele przeszkód, z którymi producenci będą musieli sobie jak najszybciej poradzić.
Ceny, czas pracy na baterii (chociażby standardowego zegarka w porównaniu do inteligentnego zegarka, który miałby go zastąpić), elastyczność, różnorodność projektów pod względem wyglądu, zgodność ze smartfonami, obawy o prywatność – to tylko kilka najbardziej podstawowych problemów, których rozwiązanie nie musi być wcale takie łatwe.
Biorąc jednak pod uwagę to, z jakim zapałem zarówno najwięksi, jak i dopiero stawiający swoje pierwsze kroki producenci atakują ten rynek, nie możemy oczekiwać niczego innego niż dziesiątek fascynujących projektów, za które będziemy trzymać kciuki, aby jak najszybciej stały się produktami, a potem... naszą własnością. Tym bardziej, że nie każdy z nas chce nosić dość specyficzne okulary czy zrezygnować ze swojego ulubionego zegarka – może wystarczy niewielki klips do koszuli albo opaska na rękę, aby uzyskać efekt, którego oczekujemy.
Nie można przy okazji zapomnieć o medycznym zastosowaniu gadżetów noszonych na sobie, tym bardziej, że nie jest to wcale tak abstrakcyjna wizja.
Skoro nasz samochód potrafi samodzielnie zdiagnozować usterkę i zdalnie wysłać informację na jej temat do odpowiedniego serwisu, dlaczego nie może potrafić tego nasz smartfon połączony z odpowiednim czujnikiem umieszczonym np. na naszym nadgarstku, przesyłając odpowiednie dane do lekarza? W pewnym stopniu rozwiązania tego typu są już obecne na rynku, ale nadal pozostaje sporo miejsca na ich popularyzację i trafienie przynajmniej do części zwykłych użytkowników.
I dlatego nie należy lekceważyć pod żadnym pozorem rynku „ubieralnych urządzeń” – pomimo tego, że kategoria ta istnieje od dłuższego czasu, prawdopodobnie jesteśmy świadkami jej największego rozkwitu i sytuacji, w której jeszcze nie wiadomo dokładnie, kto będzie rozdawał karty. Kolejka jest bardzo długa – z korzyścią oczywiście dla klienta.