REKLAMA

Live Mesh przechodzi do historii, tęsknić nie będę

Live Mesh to przykład jak kiepsko działa komunikacja Microsoftu z konsumentami. To była, jak na swoje czasy, rewolucyjna, świetna usługa, o której nikt nie wiedział. Co więcej, wszyscy ekscytowali się rozwiązaniami konkurencji, które Live Mesh już miał. Dziś Microsoft oznajmia, że wyłącza usługę. SkyDrive przejmuje jej funkcję.

Live Mesh przechodzi do historii, tęsknić nie będę
REKLAMA

Ruch Microsoftu jest jak najbardziej słuszny. Wiadomość o tym, czym jest SkyDrive, wydaje się docierać do użytkowników. Połączenie iClouda, Dropboxa i Dokumentów Google w wykonaniu Microsoftu zyskuje coraz więcej zainteresowanych. Po co nam więc Live Mesh i czym on właściwie był?

REKLAMA

Wszystko zaczęło się trzeciego listopada 2005 roku, kiedy to Live Mesh funkcjonował jako FolderShare. Usługa należała do firmy ByteTaxi, ale tego dnia Microsoft postanowił ją kupić. FolderShare pozwalał na synchronizację danych między wieloma komputerami i ich współdzielenie z innymi użytkownikami. Coś, czego Windows Live bardzo potrzebował.

Aplikacja została dosłownie żywcem wcielona w ekosystem Microsoftu i dopiero niecałe trzy lata później została uaktualniona. Przebudowano webową część usługi i uaktualniono klienta. Microsoft uprościł też usługę, usuwając z niej obsługę grup dyskusyjnych i zaawansowane wyszukowanie poprzez zdalny pulpit. Klient Windows Live FolderShare był podstawową usługą synchronizacji w Windows Vista.

Nie za bardzo pamiętam kiedy nazwa FolderShare została porzucona. Pamiętam, że tak się stało, ale kiedy dokładnie, nie pamiętam. Rzecz jasna, umiem korzystać z wyszukiwarki internetowej, ale co źródło to nieco inne informacje. FolderShare zmienił nazwę na dużo bardziej oczywistą nazwę: Windows Live Sync. Przy okazji rebrandingu zwiększono ilość folderów możliwych do synchronizacji, dodano integrację z Windows Live ID (obecnie Konto Microsoft), zintegrowano aplikację z resztą usług Windows Live a także stworzono klienta dla OS X. To było na przełomie 2008 i 2009 roku.

Mechanizm cały czas bazował na cudzej technice. Microsoft jednak pracował nad własną metodą synchronizacji. Nazwał ją Mesh i zademonstrował ją po raz pierwszy pod koniec kwietnia 2008 roku. Mesh w porównaniu do Sync miał jedną zasadniczą różnicę: informacje o urządzeniach i stanie synchronizacji nie były przetrzymywane w chmurze, a nie w sieci lokalnych klientów.

Live Mesh został udostępniony systemom Windows XP, Windows Vista, Windows 7, Windows Mobile 6 oraz OS X. Synchronizowane pliki dostępny były również przez przeglądarkę, dokładnie tak, jak dziś oferuje to SkyDrive. Usługa miała otwarte API.

W czerwcu 2010 pojawił się uaktualniony Windows Live Sync z wbudowanym mechanizmem Mesh. W tym momencie zaczął tworzyć się niemały bałagan. Mieliśmy już bowiem usługi Sync, Mesh i SkyDrive. Wszystkie różniące się niuansami, wszystkie na dobtą sprawę do tego samego. Microsoft dość szybko się zorientował w problemie, scalił więc klienty, usługi webowe, pozostawiając Live Mesh jako klienta do synchronizacji i SkyDrive’a jako e-dysk.

To jednak, ponownie, nie miało sensu. SkyDrive pozbawiony był aplikacji, a Live Mesh nie dawał wygody zarządzania plikami w chmurze. W momencie, w którym pojawiły się klienty SkyDrive na komputery i urządzenia mobilne, los Mesha był przesądzony.

Za Meshem tęsknił nie będę. SkyDrive w tym momencie oferuje tak wiele, że korzystanie z alternatywnej metody synchronizacji mija się z celem. SkyDrive to też, obok Binga, serce webowego Microsoftu. Synchronizacja danych, przeglądarkowy Office, kopie zapasowe, media strumieniowane, to wszystko znajdę na SkyDrive. Więc tak jak Mesh był prekursorem i warto go docenić, tak rozstaje się z nim bez najmniejszego żalu.

REKLAMA

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA