Bo gdy Twitter nie działa, to Google+ a nie Facebook jest alternatywą

Twitter przeżywa problemy – już drugi raz w ciągu 2 godzin “pada”, tak globalnie , na godzinę lub więcej. “Pada” również autoryzacja większości zewnętrznych aplikacji i nie nie da z niego skorzystać. W Polsce Twitter nie jest zbytnio popularnym choć wciąż zbiera nowych użytkowników, ale na świecie jest często głównym źródłem informacji. Ten “pad” Twittera dobitnie pokazał prawdziwość pewnego mądrego powiedzenia o mediach społecznościowych: “Twitter is where news breaks; Facebook is where news goes.” Google+ w kryzysie może zastąpić Twittera, dlatego powinniśmy się cieszyć, że istnieje.
Twitter to miejsce dla celebrytów i zwykłych użytkowników, ale chyba najbardziej pokochali go wszelkiej maści dziennikarze, blogerzy i osoby, które swoją pracę opierają na prędkości dotarcia do informacji. Rafał Hirsch pisał ostatnio na swoim blogu o Twitterze w kontekście informacji giełdowych – czasem jeden tweet z dobrego źródła jest w stanie obiec świat zanim agencje informacyjne i prasowe podadzą informację. Magia Twittera polega też na tym, że jest globalny; dzięki temu można łączyć się jednym klikiem z ludźmi z całego świata.
Dla osób, które korzystają w ten sposób z Twittera, używają go do pracy czy wykorzystują jako źródło informacji niedyspozycja Twittera oznacza, że trzeba przenieść się w jakieś inne miejsce, żeby chociaż paradoksalnie dowiedzieć się co się dzieje z samym Twitterem, podyskutować, wymienić się wiadomościami o stanie sytuacji czy po prostu móc funkcjonować dalej w medialnym świecie.
Gdzie się przenieść? I tu jest problem. Odpowiednika Twittera nie ma, a Facebook… Facebook jest ograniczony. Nie da się śledzić tagów czy słów kluczowych, jeśli nie ma się setek w znajomych “półznajomych z branży” (ja takich trzymam na Twitterze, do tego jest idealny) i dziesiątek subskrybentów, to okazuje się, że człowiek ląduje na Google+.
Tym Google+, które podobno jest coraz mniej żywe, na którym nic się nie dzieje i które cierpi na brak użytkowników. Niestety poza Google+ nie ma żadnej sensownej alternatywy, na której można łatwo śledzić bieżące informacje i nastroje i kontaktować się z obcymi ludźmi o takich samych zainteresowaniach.
Na Plusie wystarczy wpisać w wyszukiwarkę “Twitter” i otrzymać obraz sytuacji aktualizowany w czasie rzeczywistym – trochę dziwne dowiadywać się na jednym serwisie społecznościowym o drugim serwisie społecznościowym, ale to działa. W ten sam sposób można śledzić inne informacje – sama korzystałam z tego w przypadku katastrof, premiery Surface… A na Facebooku? Nie ma takiej opcji. Trzeba liczyć, że któryś ze znajomych też korzysta z Twittera i też postanowi o tym napisać. Tylko czy będzie wiedział, czy użytkownicy na całym świecie mają ten sam problem?
Niech Google+ żyje długo i szczęśliwie, choćby tylko jako zastępstwo w sytuacjach, gdy Twitter ma problemy.