REKLAMA

Czy Unia Europejska jest fanboy'em Apple'a?

Apple odniósł wczoraj wielkie zwycięstwo. Nie dość, że Samsung nie może już sprzedawać dwóch popularnych odmian Galaxy Taba na terenie Niemiec, to na dodatek władze Unii Europejskiej sprawdzą, czy Samsung… nie nadużywa swojej „uprzywilejowanej pozycji patentowej”. Cyrk na kółkach?

Czy Unia Europejska jest fanboy’em Apple’a?
REKLAMA

Media coraz mniej piszą o wojnie patentowej między Apple’em a Samsungiem. Bynajmniej nie dlatego, że przycichła. Publika się nią najwyraźniej w świecie znudziła. Mamy dość wieści o tym, że jedna firma pozywa drugą o to, która ikonka jest w jakiej pozycji i który tablet jest bardziej prostokątny. Zgadzam się z opinią, że linia Galaxy, przynajmniej w swojej pierwotnej formie, wyraźnie „inspirowała się” wyglądem urządzeń Apple. Kto ma inną opinię, niech spojrzy na poniższe zdjęcie, a następnie zastanowi się, czemu „goły” Android tak nie wygląda, czemu HTC Sense tak nie wygląda, i tak dalej.

REKLAMA
image_preview

Jednak to, co widać na powyższym zdjęciu, nazwałbym jednak co najwyżej brakiem pomysłu na własny interfejs. Nie wierzę i nigdy nie uwierzę, że nieświadomy konsument mógłby pomylić Samsunga Galaxy S z iPhone’em. Nie ma nikogo, kto by mnie do tego przekonał. Dlatego zarówno pozwy, jak i interpretację prawa sądów, uważam za absurdalne. Zanim podniesiecie larum, że ja nie jestem prawnik, a międzynarodowe sądy wiedzą lepiej, uprzedzam: macie rację, prawnikiem nie jestem, nie znam się. Do sprawy podchodzę wyłącznie zdroworozsądkowo. Samsung wykazał się brakiem kreatywności, ale to tyle. Pozywanie o „look and feel” (wyjątkowo „definiowalna” rzecz…) to dla mnie absurd. Jednak dura lex, sed lex i Apple z tego korzysta. A właśnie odniósł niemałe zwycięstwo.

Samsung Galaxy Tab 10.1 i 8.9 nie mogą być sprzedawane w Niemczech. To już ostateczny wyrok. Zdaniem sądu, „za bardzo on przypomina produkt Apple iPad”. Uzasadnienie to „clear impression of similarity”, czyli, tłumacząc na nasze, „to jasne, że są podobne!”. Rozwiązaniem, kosztownym dla Samsunga, ma być Galaxy Tab 10.1 N, który różni się od oryginału tym, że… głośnik został przeniesiony z bocznej części obudowy na przednią, a obudowa, zamiast czarno-białej, będzie srebrna. To ponoć wystarczy, by to nie był „plagiat”. Czy tylko ja czuję tutaj absurd?

To jednak nie koniec europejskich problemów Samsunga. Jak się okazuje, koreańskim gigantem zajmie się… europejski urząd antymonopolowy. Sprawdzi on, czy Samsung nie nadużywa swoich patentów (sic!), by działać na szkodę konkurentów, w tym Apple’a (sic!!!). Postępowanie Komisji Europejskiej ma wykazać (lub obalić zarzut) o niekorzystne dzielenie się własnością intelektualną (czytaj: patentami) dotyczącymi telefonii 3G.

REKLAMA

Żeby była jasność: tak jak uważam postępowanie Apple za żenujące, a wtórujące mu prawo za szkodliwe (raz jeszcze: to wyłącznie moja prywatna opinia), tak taka sama krytyka dotyczy Samsunga. Ale jednego nie rozumiem: skoro Apple może pozywać Samsunga i resztę konkurencji o takie rzeczy, jak prostokątny kształt tabletu czy ruch palca w prawo, by odblokować ekran telefonu (i procesy wygrywać!), to czemu Samsung nie może domagać się opłat licencyjnych za techniczne, opatentowane przez siebie rozwiązania? Nie powinien, z punktu widzenia etycznego. Nie powinien też z uwagi na to, że zobowiązał się w 1998 roku do „licencjonowania tej technologii w niewygórowanych cenach, nie dyskryminując żadnego z licencjonobiorców”. Ale czy w tym przypadku Samsung sam nie jest dyskryminowany? A jeśli tak, to skoro tego typu prawo pozwala na „ludzki błąd” (bo nie mam wątpliwości, że Komisja Europejska kieruje się europejskim prawem), to czy takie prawo jest dobre, słuszne i sprawiedliwe?

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA