REKLAMA
Niewdzięcznicy
REKLAMA
REKLAMA

Dużo się w Stanach ostatnio pisze o opublikowanym przez Forbes zeznaniu Steve'a Jobsa w toku śledztwa SEC (Securities Exchange Commission; polski odpowiednik Komisji Nadzoru Finansowego) w sprawie antydatowania opcji na akcję w Apple.

Sama sprawa jest raczej mało interesująca - po prostu bogaty człowiek chciałby być jeszcze bardziej bogaty, a ktoś tam nie dopełnił formalności. Dużo ciekawsza jest analiza tego, jak Jobs "zadbał" o swoich najważniejszych współpracowników i co poniektórzy z nich robią dzisiaj?

Całość przesłuchania, które odbyło się 18 marca 2008 roku skatalogowana została na stronach Forbes, a serwis TechCrunch wybrał co ciekawsze jego fragmenty. Mnie zaciekawiły najbardziej odpowiedzi, w których Steve Jobs tłumaczy sytuację personalną po powrocie do Apple w 1997 roku. Po tym jak Apple kupiło jego firmę NeXt, Jobs został doradcą zarządu Apple. Jak sam mówi, jednym z jego pomysłów na poprawę fatalnej sytuacji rynkowej firmy było obsadzenie kluczowych stanowisk najzdolniejszymi menedżerami z NeXt. Sam nie chciał przyjmować stanowiska prezesa (tydzień po powrocie do Apple zarząd firmy wyrzucił Gila Amelio ze stanowiska szefa firmy), ponieważ bał się, że pracownicy w jeszcze innej jego firmie Pixar będą mieli wrażenie, że ich "porzuca". Szukał więc kandydatów na CEO, ale żaden z podesłanych przez headhunterów kandydatów nie przypadł mu do gustu. Został więc tymczasowym CEO? aż do 2000 roku został oficjalnie prezesem spółki.

Jobs otoczył się więc kluczowymi menedżerami, z którymi wspólnie przygotowywał i wdrażał plan powrotu Apple do pierwszej ligi. Ci czterej najważniejsi to: Tim Cook (wtedy wiceprezes ds. operacyjnych), Fred Anderson (CFO, szef finansów), Jon Rubinstein (wiceprezes ds. hardware) oraz Avi Tevanian (wiceprezes ds. software). Dwaj ostatni to najlepsi według Jobsa pracownicy NeXt, którzy objęli kluczowe stanowiska dla rozwoju nowych produktów Apple. Bojąc się, że konkurencja podbierze mu najważniejszych pracowników (Michael Dell zaprosił Freda Andersona do Austin razem z żoną, aby nagabywać go do przejścia do jego firmy), Jobs wywalczył w zarządzie opcje na akcje warte 1 milion dolarów dla każdego z kluczowych menedżerów.

Sprawdźmy co dzisiaj, w 2009 roku, robi czwórka kluczowych menedżerów Apple z 1997 roku. Tim Cook zastępuje przebywającego na urlopie zdrowotnym Jobsa na stanowisku pełniącego obowiązki prezesa firmy. Avi Tevanian po odejściu z Apple w 2006 roku zasiada w zarządzie Tellme Network, która w 2007 roku kupiona została przez? Microsoft. Najbardziej ciekawie jest jednak u dwóch ostatnich z topowej czwórki Apple z 1997 roku. Rubinstein jest dziś prezesem firmy Palm, która finansowana jest głównie przez Elevation Partners, w której partnerem jest? Anderson.

Od jakiegoś czasu Palm hipnotyzuje rynek nowym modelem smartfonu Pre, który garściami czerpie z pomysłów Apple implementowanych w iPhone, wtedy kiedy jeszcze dzisiejszy prezes Palma pracował u Jobsa. Kolega Rubinsteina z wielkiej czwórki Apple - Tim Cook wyraźnie zasugerował, że Apple nie będzie tolerowało "zrzynania z własności intelektualnej" i że firma "użyje każdej dostępnej broni, aby się przed takimi praktykami bronić". Atmosfera pomiędzy byłymi kolegami nie jest więc dziś - mówiąc kolokwialnie - najlepsza. I niby nic w tym nienormalnego, ludzie pracują i odchodzą do konkurencji każdego dnia. Stara prawda mówi, że w biznesie nie ma przyjaciół. Ale w tym konkretnym przypadku jakiś niesmak pozostaje? Rubinstein to człowiek stworzony przez Jobsa. Człowiek, któremu Jobs dał szansę, zaufał i przeprowadził przez wszystkie stopnie kariery. Dał mu miliony dolarów, za które dzisiaj musi odpowiadać przez SEC.

REKLAMA

Czasami o prezesach wypowiada się różne opinie. Że porywczy, że podejrzliwi, że upierdliwi. Ale często my malutcy nie zdajemy sobie sprawy z wszelkich uwarunkowań, które towarzyszą ich pracy. Jobs od zawsze ma opinię szaleńca, któremu lepiej nie pokazywać się na oczy. Do legend Apple opisanych w książce "The iCon" przeszły historie jak to pracownicy Apple woleli chodzić schodami bo bali się spotkać Jobsa w windzie. Często bowiem po takiej przejażdżce ze Steve'm delikwent tracił pracę (standardowym pytaniem Jobsa było: kim jesteś, czym się w Apple zajmujesz i dlaczego aż tyle ci płacę; nie każdy potrafił trafić z odpowiedzią?). Jak pokazuje przykład Rubinsteina i Andersona, czasami warto jednak sprawdzać ludzi na 100 możliwych sposobów. Nigdy nie wiesz, który z nich okaże się wyjątkowym niewdzięcznikiem?

Zainteresowanych samym skandalem finansowym w Apple odsyłam do moich archiwalnych wpisów jeszcze na MyApple:
Jobs oskarżony o defraudację
Prawniczka płaci za antydatowanie

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA