Kluczowe jest zrozumienie, że nauczyciel to nie drwal, a uczniowie to nie drewna do ociosania według jedynego słusznego wzorca. Choć to banał, muszę to powiedzieć: każdy człowiek jest inny, również ten mały. Jeśli naprawdę to zrozumiemy oraz zwrócimy uwagę na emocje i serca dzieci, nie tylko na ich umysły, jeśli otoczymy troską relację, jaka nas łączy, to pojmiemy sekret nowej, lepszej edukacji. Wówczas będziemy w stanie sobie poradzić ze wszystkimi wyzwaniami zmieniającego się świata – przynajmniej w edukacji, bo będziemy na bieżąco wiedzieć o potrzebach dzieci, które mając do nas zaufanie, będą je komunikować. Nawet jeżeli zdarzają się tak nagłe wydarzenia, jak pandemia i nauka zdalna. Przykładem niech będzie szkoła Cogito z Poznania, gdzie psychologowie i pedagodzy szkolni zaobserwowali, że niektóre dzieci bardzo źle się czują w odosobnieniu i edukacja zdalna doprowadziła do pojawienia się u nich pierwszych symptomów depresji. Zapadła decyzja, by te dzieci zaprosić do szkoły. Owszem, lekcje nadal mieli on-line i ze względu na reżim w klasach byli sami, ale nie tkwili przed ekranem w domu, mieli okazję do rzeczywistych interakcji. Takie pomocne rozwiązanie było możliwe, bo rodzice z nauczycielami i uczniami mają tam ze sobą prawdziwą relację.