REKLAMA

Kamala Harris kłania się technologii. Ale nie Big Techom

Nowa główna przeciwniczka Donalda Trumpa ma już za sobą poparcie znacznej części Doliny Krzemowej. Musi być bardzo źle z kontrkandydatem na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, skoro szefowie wielkich firm popierają kobietę nieraz otwarcie wyrażającą zaniepokojenie potęgą Big Techów. I wskazującą Europę, jako ważne źródło inspiracji.

Kamala Harris Big Tech
REKLAMA

Wiadomo już kto ze świata Big Techów popiera kandydaturę Donalda Trumpa. Największym i najgłośniejszym poplecznikiem stał się Elon Musk, który wesprze kampanię kandydata Republikanów dziesiątkami milionów dolarów. Brzmi to przy tym dość niepokojąco, mając na uwadze fakt, że Musk jest prezesem operatora jednej z najbardziej opiniotwórczych sieci społecznościowych na świecie - choć na dziś nie ma jednoznacznych dowodów wskazujących na faworyzowanie Trumpa przez algorytmy usługi X.

REKLAMA

Poparcie dla Kamali Harris do tej pory można było określić jako niejasne z dość oczywistej przyczyny: do tej pory o stanowisko prezydenta miał ponownie ubiegać się Joe Biden, który raptem kilka dni temu wycofał swoją kandydaturę. To, że oboje polityków ma reprezentować stronę Demokratów jeszcze nie oznacza, że Harris będzie miała tych samych popleczników, co jej sędziwy poprzednik. Na szczęście dla kandydatki, świat technologii nie chce Trumpa. Choć poparcie dla Harris musi być dla niektórych trudne do przełknięcia.

Czytaj też:

Kamala Harris z poparciem większości Doliny Krzemowej. Mimo obietnic działań wbrew jej interesom

Otwarte poparcie i obietnice rozmaitych form wsparcia Harris otrzymała już od, między innymi, Sheryl Sandberg (dyrektor ds. operacyjnych Facebooka), Reed Hastings (współzałożyciel Netflixa) i Melinga French Gates (współzałożycielka Fundacji im. Billa i Mellindy Gatesów), Marc Benioff (prezes Salesforce) i Aaron Levie (prezes Boxa). Nieco mniej oficjalnie i zobowiązująco, ale przychylnie (i istotnie politycznie) wypowiadali się też przedstawiciele Mety, OpenAI i Microsoftu.

To wiele mówi o tym, jak amerykańskie firmy patrzą na przyszłość amerykańskiej gospodarki pod wodzą Trumpa. Kamala Harris jest bowiem zdecydowana przeciwniczką akumulacji władzy i kapitału przez relatywnie nieliczne wiodące firmy technologiczne i jest zwolenniczką legislacji osłabiającej te korporacje przez inspirowane europejskim prawem regulacje.

Wydaje się też wątpliwe, by była gołosłowna. Harris ma jako polityczka całkiem bogatą historię starć z Big Techem. To ona ostro i agresywnie przesłuchiwała prezesa Mety, Marka Zuckerberga, w związku ze skandalem Cambridge Analytica. Harris jest też autorką większości bieżących amerykańskich inicjatyw prawnych regulujących generatywną sztuczną inteligencję, stawiając na transparentność i bezpieczeństwo.

Ktoś mógłby odnieść wrażenie, że kandydatka Harris nie cierpi technologii, ale wydaje się to wątpliwe: jest chociażby współautorką Chips Act, czyli ustawy wymuszającej inwestycje w produkcję układów scalonych na terenie Stanów Zjednoczonych, zwiększając opłacalność tegoż i redukując konieczność polegania przez amerykańskie firmy na chińskich podwykonawcach.

Dolina Krzemowa nie bawi się w polityczne ideologie. Dlaczego centrum informatycznego biznesu woli ostrą Kamalę od wolnościowego Trumpa? Odpowiedź zadziwia

Powtarzany w kółko ten sam problem przez większość przedstawicieli amerykańskich firm to… plany związane z ograniczeniem legalnej i nielegalnej imigracji do Stanów Zjednoczonych, jakie zapowiada Trump. Kraj ten w istocie ma ogromny problem i mierzy się w temacie nielegalnej imigracji z wieloma istotnymi wyzwaniami, na które prezydent Trump ma dość radykalne odpowiedzi i pomysły na istotne uszczelnienie granic i ograniczenie przyznawania wiz i pozwoleń.

Dla Doliny Krzemowej to katastrofa, bowiem ta polega na talencie inżynierów i uczonych z całego świata, którzy przybywają do Kalifornii współtworzyć kolejne informatyczne wynalazki. Gdyby plany Trumpa weszłyby w życie, część tak zwanego talentu musiałaby wrócić do swoich domów w Indiach, Polsce, Nigerii i reszcie krajów.

REKLAMA

Drugim najczęściej wymienianym problemem jest impulsywność kandydata Trumpa, która okazała się realnym problemem, gdy ten sprawował urząd prezydenta. Za jego kadencji polityki handlowe i celne zmieniały się często i raptownie, uniemożliwiając planowanie jakichkolwiek typowych dla IT operacji międzynarodowych.

Należy przy tym podkreślić, że po wycofaniu się Joe Bidena kandydatka Harris nie zyskała jeszcze oficjalnej nominacji. Formalnie nie jest więc jeszcze główną rywalką Donalda Trumpa w wyścigu o prezydenturę - choć jej kandydatura wydaje się już przesądzona.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA